Zrealizowany przez drugi program niemieckiej telewizji publicznej, trzyczęściowy film pokazuje II wojnę światową przez pryzmat losów pięciorga młodych mieszkańców Berlina. Akcja serialu zaczyna się w przeddzień ataku III Rzeszy na ZSRR, a kończy kapitulacją Niemiec w 1945 roku.
Oburzenie polskiej opinii publicznej wzbudziło przedstawienie przez twórców filmu żołnierzy Armii Krajowej jako zagorzałych antysemitów. Jeden z bohaterów filmu, Żyd Viktor, uciekając przed hitlerowcami, trafia do oddziału AK w okupowanej przez Niemców Polsce, gdzie jest świadkiem antysemickich wybryków żołnierzy polskiego podziemia. Serial w ubiegłym tygodniu można było obejrzeć w TVP.
Henryk Wujec mówił w Trójce, że decyzja o wyemitowaniu przez Telewizję Polską niemieckiego serialu, była dobra. - Ja tego filmu nie widziałem i nie mogę go dokładnie ocenić. Uważam, że obraz, który wzbudził takie kontrowersje ostatecznie powinien być pokazany dlatego, że trudno jest dyskutować o czymś, czego się nie widzi. Natomiast powinien być on przedmiotem komentarza, dyskusji - podkreślił doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego.
- Zgadzam się w pełni z ministrem Wujcem, by coś krytykować, to najpierw trzeba to zobaczyć - zaznaczył Andrzej Halicki. - Ja też obejrzałem obie wersje filmów o katastrofie smoleńskiej. Kompletnie nie zgadzam się z jednym z nich, ale by dyskutować o tym, musiałem je najpierw zobaczyć. Trzeba mieć argumenty do dyskusji - uważa poseł Platformy Obywatelskiej.
Także zdaniem Jerzego Wenderlicha dobrze się stało, że Telewizja Polska, pomimo kontrowersji, zdecydowała się pokazać niemiecki serial. - Sztuka musi być wolna. Nikt nie ma prawa wyznaczać jej granic. Im więcej wolności w sztuce, tym więcej powodów do myślenia. Ten film uczy nas właśnie myślenia. Cieszę się, że został w Polsce zaprezentowany - zaznaczył polityk Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Zupełnie odmienne stanowisko w tej sprawie ma Solidarna Polska. Poseł tej partii, Arkadiusz Mularczyk skrytykował TVP za wyemitowanie serialu "Nasze matki, nasi ojcowie". - Wystosowałem w tej sprawie protest do prezesa TVP, ponieważ ten film pokazuje zupełnie nieprawdziwy wzierunek Armii Krajowej. Uważamy, z kolegami z Solidarnej Polski, że takie kreowanie nieprawdziwych opinii o Polsce, Polakach, jest krzywdzące i niesprawiedliwe. Ten film będzie wyrabiał opinie także dla młodego pokolenia, dlatego nie powinien być pokazywany - podkreślił Mularczyk.
Również Joachim Brudziński ma pretensje do TVP. - Prawo i Sprawiedliwość wnioskuje o odwołanie pana prezesa Brauna. To absolutny skandal, po raz kolejny okazaliśmy się frajerami. To policzek dla żyjących kombatantów z Armii Krajowej - mówił w Trójce poseł PiS.
- Ten film niczego nie uczy, ten film wprowadza w błąd - zaznaczył z kolei Marek Sawicki. Jego zdaniem w przypadku niemieckiego serialu nie możemy mówić o "sztuce". - Mamy już zacnych polityków, którzy mylą Powstanie Warszawskie ze stanem wojennym. Czasu na wyjaśnienie bzdur i pomówień na temat polskiego społeczeństwa w tym filmie niestety nie ma - dodał poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Andrzej Rozenek z Ruchu Palikota po części zgodził się z Jerzym Wenderlichem. - Sztuka powinna być wolna, ale Telewizja Polska powinna lepiej dobierać repertuar, ponieważ ostatnio czyli to w sposób niezrozumiały - podkreślił polityk RP.
Rozmawiała Beata Michniewicz.