Niszcząca siła zapominania (...) to proces dla kultury zabójczy: gdy w powodów politycznych, obyczajowych, duchowego lenistwa, ideologicznego zaślepienia całe pola tematyczne, całe rodzaje literackie, całe grupy społeczne, religijne, narodowe, kulturowe skazywane zostają na milczenie, wykreślone z pamięci.
Wojciech Karpiński, "Twarze"
13:38 wojciech karpiński___odcinek 1____1237_96_ii_tr_0-0_1144129998e7190f[00].mp3 Archiwalna audycja Polskiego Radia z 1996 roku. Wojciech Karpiński opowiada o fascynacjach literackich czasów młodości. (PR, 1996)
26:41 [ PR2]PR2 (mp3) 7 wrzesień 2020 17_32_33.mp3 Wojciecha Karpińskiego wspominają: Marek Karpiński, prof. Marcin Król, Marek Zagańczyk i Mikołaj Nowak-Rogoziński. Audycja Wacława Holewińskiego z cyklu "O wszystkim z kulturą" (PR, 2020)
Wakacje z historią sztuki
- Siostra mojego ojca, ciotka Wanda, która straciła męża w czasie wojny, a własnych dzieci nie miała, matkowała nam trochę - przywoływał w Polskim Radiu Marek Karpiński, młodszy brat Wojciecha, dom rodzinny. - Była historykiem sztuki i wychowaliśmy się w jakiejś mierze w magazynie malarstwa Muzeum Narodowego w Warszawie. To miało niebagatelny wpływ na zainteresowania Wojtka.
Wśród innych, niecodziennych rodzinnych okoliczności, które kształtowały przyszłego eseistę, Marek Karpiński wymieniał wakacje na zamku w Niedzicy, gdzie mieścił się dom pracy twórczej historyków sztuki. - Pamiętam, jak prof. Jan Białostocki (uczeń Tatarkiewicza, wybitny znawca malarstwa - przyp. red.) nosił Wojtka na barana - opowiadał Marek Karpiński.
Miłosz za rysunek techniczny
Sam Wojciech Karpiński mówił przed radiowym mikrofonem o znaczącym wpływie, jaki na jego intelektualny rozwój miał jego starszy brat, Jakub (późniejszy socjolog i politolog).
- Był rok 1956 roku. Jakub chodził do liceum Rejtana, ja do późnych klas szkoły podstawowej. Kiedyś przyniósł dwie książki od kolegi, który był synem działacza PAX (stowarzyszenia zrzeszającego katolików współpracujących z władzami komunistycznymi - przyp. red.). Za to pożyczenie musiał wykonać dla tego kolegi rysunek techniczny do szkoły - mówił Wojciech Karpiński.
Książkami, w istocie białymi krukami, okazały się dzieła zakazane przez cenzurę PRL-u: "Zniewolony umysł" Czesława Miłosza i "Rok 1984" George’a Orwella (co więcej, były to tytuły wydane przez Instytut Literacki w Paryżu).
- Traf chciał, że zapomnieliśmy kluczy od mieszkania. Spotkaliśmy się więc na klatce schodowej, usiedzieliśmy na schodach. Pamiętam, że czytałem "Zniewolony umysł" przez ramię brata - wspominał Wojciech Karpiński. - Później zdarzyło mi się wiele razy wracać do tej książki, ale nigdy żadna lektura nie wywarła na mnie tak silnego wrażenia.
"Te książki nie są dla Ciebie"
Następne lata przynosiły kolejne literackie wtajemniczenia. Wojciech Karpiński, jak opowiadał, znalazł w domowej bibliotece stare numery "Skamandra", a w nich dawne wiersze Czesława Miłosza. Pewnego razu dostał (na jedną noc) inne zakazane wówczas dzieło: "Inny świat" Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. - Przeczytałem to w nocy. Pamiętam, że już nie zasnąłem, a rano wyszedłem na balkon i ta rozjaśniająca się Warszawa ukazała mi się w jakimś innym świetle.
Innym źródłem znakomitych, a nielegalnych w PRL-u książek był dla Wojciecha Karpińskiego jego szkolny kolega, późniejszy profesor i historyk idei, Marcin Król.
- Kiedyś nauczycielka wyrzuciła nas z lekcji polskiego za czytanie pod ławką. Siedzieliśmy pod salą i zaczęliśmy rozmawiać. Od tego czasu rozmawialiśmy już przez całe życie - opowiadał prof. Marcin Król.
Jak wspominał, jego rodzice przyjaźnili się z ówczesnym dyrektorem Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego, od którego pożyczali książki wydawane przez paryską "Kulturę". – Ja je pożyczałem Wojtkowi, ale musieliśmy je bardzo szybko przeczytać, by za chwilę je oddać - podkreślał prof. Król.
Kiedy Wojciech Karpiński, na początku lat 60. XX w., był w klasie maturalnej, wraz z klasą udał się wycieczkę do Biblioteki Narodowej, która w pełni go oczarowała. - Następnego dnia po szkole przyszedłem tam z legitymacją szkolną, nauczyłem się składać rewers. Zacząłem od tomu wierszy Czesława Miłosza - opowiadał Wojciech Karpiński. - Przez następne dwa tygodnie chodziłem codziennie do biblioteki i sięgałem po kolejne tytuły autora "Zniewolonego umysłu".
Ktoś z pracowników biblioteki, zaniepokojony zainteresowaniami maturzysty, zapytał go, po co mu te książki. - Wymyśliłem, bardzo nieprawdopodobnie, że mam referat w szkole o Miłoszu. Powiedziano mi, że to nie są książki da mnie.
"Książki zbójeckie" i wielka historia
Książki, o których wspominał Wojciech Karpiński, określał mianem "zbójeckich". Nawiązywał tym samym do Mickiewiczowskich "Dziadów" cz. IV. Główny bohater tego dramatu, Gustaw, który stanie się później Konradem, określał w ten sposób książki swojej młodości. - Zapewne każda generacja, zwłaszcza w Polsce z powodów nie tylko historycznych, miała swoje książki zbójeckie - mówił Wojciech Karpiński.
- Tak, każdy ma swoje własne książki zbójeckie, choć na pewno część z nich jest wspólna - komentował, już we wspomnieniu o Wojciechu Karpińskim, Andrzej Mietkowski, tłumacz i współpracownik Rozgłośni Polskiej RWE. Na owej "wspólnej liście", dopowiadał Andrzej Mietkowski, znajdują się z pewnością tacy twórcy, jak Witold Gombrowicz, Konstanty Jeleński, Gustaw Herling-Grudziński czy Józef Czapski.
Jak pokazały późniejsze losy Wojciecha Karpińskiego, temat "książek zbójeckich" powracał w nich na różne sposoby.
- W 1968 roku chodziłem do więzienia na Rakowiecką w Warszawie odwiedzać mojego starszego brata, który czekał na proces sądowy. Był oskarżony m.in. o kontakty z Instytutem Literackim w Paryżu oraz o udział w szmuglowaniu książek Miłosza czy Gombrowicza przez Tatry. Niedługo potem brat został skazany na cztery i pół roku więzienia - wspominał w Polskim Radiu eseista.
Kilkanaście lat później, już w czasie Solidarności, Wojciech Karpiński, jak mówił, chciał "odwdzięczyć się autorom książek zbójeckich", którzy wywarli na niego tak ogromny wpływ. Zaczął pisać szkice o Jerzym Stempowskim czy o Konstantym Jeleńskim i drukować je w "Tygodniku Powszechnym". Planował, że później wyda te teksty w jednym, książkowym tomie.
- We wrześniu 1981 roku wyleciałem do USA na kilkunastotygodniowy pobyt, myślałem, że po powrocie książkę dokończę i opublikuję - opowiadał.
Po ogłoszeniu w grudniu 1981 roku stanu wojennego Wojciech Karpiński (który od lat 60. związany był ze środowiskiem paryskiej "Kultury", w 1975 roku był sygnatariuszem Listu 59 przeciwko zmianom w Konstytucji PRL, a od 1980 należał do "Solidarności") znalazł się na liście internowanych tzw. "ekstremistycznych działaczy Solidarności oraz innych nielegalnych organizacji". Został na Zachodzie: najpierw w Stanach, potem w Paryżu, który stał się jego drugim domem.
14:57 _PR2_AAC 2020_10_27-15-00-30.mp3 Wojciecha Karpińskiego wspominają Marek Zagańczyk i Andrzej Mietkowski. Audycja Katarzyny Hagmajer-Kwiatek z cyklu "Literacka sjesta" (PR, 2020)
Wielka lekturowa przygoda
- Moje mieszkanie na stałe w Paryżu łączy się z uczestniczeniem w powstawianiu i współredagowaniem "Zeszytów Literackich" - podkreślał w radiowych wspomnieniach Wojciech Karpiński, przywołując kwartalnik literacki założony przez Barbarę Toruńczyk, "pismo nowej emigracji".
W "Zeszytach" Wojciech Karpiński publikował szkice zarówno o literaturze, jak i o malarstwie. - Jego teksty to było jak otwarcie oczu na pisarzy najważniejszych. Komentarz do ich twórczości. A także komentarz do dzieł sztuki, do malarstwa - opowiadał Marek Zagańczyk, eseista, który również związał się z tym paryskim pismem. - Pisane to było tak, by literaturę czy sztukę ożywić, złączyć z własnym życiem. By pokazać, jak należy patrzeć na obrazy i jak należy czytać książki, żeby to nie było tylko zdobywanie wiedzy encyklopedycznej, ale by ta wiedza pomagała nam w życiu.
Marek Zagańczyk, mówiąc o eseistycznej twórczości Wojciecha Karpińskiego, zwrócił również uwagę na pewien emblematyczny fakt. - Zawsze miałem świadomość, że czytam u niego jedną książkę, jedną żywą, rozciągniętą w czasie opowieść o wątkach z historii sztuki, miejscach, tekstach i postaciach, którzy nas mogą wzmocnić. Książki Wojciecha Karpińskiego były kolejnymi etapami jednej wielkiej lekturowej przygody.
Na tę "przygodę" złożyły się między innymi i "Książki zbójeckie. Szkice o literaturze emigracyjnej" (udało się je opublikować w 1988 roku w Londynie - w Polsce dopiero w 1996 roku), i "W Central Parku", "Pamięć Włoch", "Fajka van Gogha", "Portret Czapskiego", "Amerykańskie cienie", "Twarze" czy "Henryk", wydana w 2016 roku książka poświęcona Henrykowi Krzeczkowskiemu.
***
Czytaj także:
***
- Wszystkie książki Wojtka układają się w jego wielką autobiografię - mówił w Polskim Radiu Mikołaj Nowak-Rogoziński, wieloletni sekretarz redakcji "Zeszytów Literackich". - Autobiografię konstruowaną poprzez przedstawiane osoby i obrazy. To wszystko było wielkim świadectwem świadomego, przez całe życie, budowania siebie.
Wojciech Karpiński zmarł 18 sierpnia 2020 w Paryżu.
jp
Źródła:
Wojciech Karpiński, "Twarze", Warszawa 2012; www.wojciechkarpinski.com.