Grzegorz Piotrowski został zatrzymany 23 października 1984 roku. Tego samego dnia tymczasowo aresztowany został Leszek Pękala. Dzień później zatrzymano Waldemara Chmielewskiego. Przez cztery dni od popełnienia zbrodni mordercy księdza chodzili na wolności i spotykali się z przełożonymi, którzy… prowadzili śledztwo w ich sprawie.
Popiełuszko - serwis specjalny
Wiedzę o tych czterech dniach czerpiemy głównie z nielicznych dokumentów bezpieki oraz z zeznań samych oskarżonych, które wygłosili podczas dochodzenia i przed ławą sędziowską podczas procesu toruńskiego. Należy podejść jednak do nich z odpowiednią dozą ostrożności.
"Osoby oskarżone o tę zbrodnię, oraz te, których formalnie nie oskarżono, a których odpowiedzialność rozważano, należą do specyficznego, hermetycznego świata komunistycznych służb specjalnych. Służby te zajmują się (…) manipulowaniem, także przy pomocy informacji (prawdziwych i fałszywych), opinią publiczną, władzami i służbami innych państw. Kłamstwo jest jednym z zasadniczych narzędzi ich działania. To wszystko można podnieść do którejś potęgi, gdy mówimy o służbach komunistycznych" podkreślają w książce "Ksiądz Jerzy Popiełuszko" Ewa Czaczkowska i Tomasz Wiścicki.
Właściwe działania milicji w sprawie uprowadzenia ks. Popiełuszki rozpoczęły się 19 października o 23.40, kiedy na miejsce porwania przybyli funkcjonariusze z psami tropiącymi. Od zgłoszenia wydarzenia przez Waldemara Chrostowskiego, kierowcy Popiełuszki, któremu udało się uciec porywaczom, minęły dwie godziny. Chrostowski podał już wówczas szczegóły dotyczące marki i koloru auta, a także rysopisy porywaczy.
Dwa dni po uprowadzeniu księdza do pracy z toruńskimi milicjantami i prokuraturą skierowano zespół operacyjno-śledczy, złożony z funkcjonariuszy Biura Śledczego MSW. Grupę sformowano oficjalnie z inicjatywy szefa toruńskiej Służby Bezpieczeństwa.
21 października Czesław Kiszczak, minister spraw wewnętrznych, powołał drugą grupę dochodzeniową ds. porwania Popiełuszki. W jej skład weszli… funkcjonariusze Departamentu IV MSW. Departamentu, który zajmował się inwigilowaniem Kościoła i którego pracownikami byli mordercy księdza!
"Bezpieka szuka siebie" – taki tytuł nadał artykułowi poświęconemu śledztwu w sprawie Popiełuszki Jakub Gołębiewski, historyk IPN. Trudno o lepszy, zważywszy na fakt, że w komisji znaleźli się m.in. szef Departamentu IV gen. Zenon Płatek i jego zastępca płk Adam Pietruszka. Według zeznań Leszka Pękali, Piotrowski miał 21 października stwierdzić, że "osobiście go cieszy" skład grupy.
Jednocześnie dopiero tego dnia sprawcy zbrodni postanowili podjąć prawdziwe działania dezinformujące. Podczas spotkania w jednej z warszawskich kawiarni ustalili, że wyślą do kurii list z żądaniem okupu za księdza. Tego dnia Pękala i sekretarka Piotrowskiego, Barbara Story, telefonowali do Torunia z fałszywymi informacjami o tym, jakoby widzieli podejrzane auta w Toruniu. Chodziło o rozmywanie śladów zbrodni.
21 lub 22 października gen. Płatek zauważył na parkingu budynku MSW auto, którego użyli mordercy Popiełuszki. Nakazał Pietruszce, żeby coś z nim zrobić. "Niech nie stoi i nie rzuca się w oczy do czasu wyjaśnienia sprawy" – miał według zeznań Pietruszki powiedzieć mu Płatek. Operacyjne numery rejestracyjne tego auta odnotowali bydgoscy esbecy jeszcze 19 października, gdy samochód stał pod kościołem, w którym Popiełuszko celebrował mszę.
Sprawa samochodu służbowego była już jednak nie do zatarcia. "Poszło naszym kanałem oficjalnym" miał powiedzieć Pietruszka do Piotrowskiego 22 października. Wiceszef Departamentu IV miał dodać, że rysopisy wskazują na Piotrowskiego, Pękalę i Chmielewskiego. "Adam Pietruszka powiedział mi, że jest niedobrze. Byliśmy tam widziani. Są świadkowie". Tego dnia Piotrowski, w którego dyspozycji było służbowe auto, napisał raport o tym, co robił 19 października w okolicach Bydgoszczy. Wyjazd tłumaczył… wybraniem się na grzyby.
O tym, że sprawcy zbrodni aż do zatrzymania nie spodziewali się, że dosięgnie ich sprawiedliwość, świadczy fakt, że gdy 23 października wszystkim pracownikom ich wydziału rozkazano napisać oświadczenie o tym, co robili 19 października, Pękalę i Chmielewskiego ogarnął strach, bo nie mieli ustalonej wersji wydarzeń.
Tego samego dnia Piotrowski został wezwany w sprawie Popiełuszki do gabinetu samego gen. Kiszczaka. Zapytany przez ministra spraw wewnętrznych o to, co stało się z Popiełuszką, miał nie odpowiedzieć. Tego samego dnia został zatrzymany.
Zdaniem Jakuba Gołębiewskiego kluczowa dla ujęcia sprawców morderstwa były zeznania Waldemara Chrostowskiego. "W sposób decydujący przyczynił się do ujęcia morderców", przede wszystkim ze względu na to, że to on zidentyfikował samochód, którego użyli mordercy i rozpoznał dwóch z nich – Piotrowskiego i Pękalę.
Informację o ujęciu porywaczy, a jak się później okazało - morderców, ks. Jerzego Popiełuszki gen. Czesław Kiszczak podał do publicznej wiadomości 27 października.
bm
Korzystałem z publikacji:
"Uprowadzenie i morderstwo ks. Jerzego Popiełuszki" Krystyny Daszkiewicz, Poznań 1990,
"Ksiądz Jerzy Popiełuszko" Ewy K. Czaczkowskiej i Tomasza Wiścickiego, Warszawa 2004,
"Bezpieka szuka siebie – kulisy śledztwa w sprawie śmierci ks. Popiełuszki", Jakub Gołębiewski, Biuletyn IPN, 10/2017