Cień Kruka nad Lubelszczyzną
Tryumfatorem w bitwie i powstańczym naczelnikiem województwa lubelskiego był gen. Michał Heydenreich, który posługiwał się pseudonimem "Kruk". Był obok Zygmunta Sierakowskiego jednym z niewielu wyższych dowódców insurekcji, którzy mogli poszczycić się wojskowym wykształceniem. Heydenreich ukończył Akademię Sztabu Generalnego w Sankt Petersburgu, gdzie wstąpił do konspiracyjnego Koła Oficerów Polskich, założonego przez Sierakowskiego.
- W 1863 roku miał 32 lata. W carskiej armii służył w kawalerii. Był rotmistrzem dragonów. Była to formacja wszechstronna, w zasadzie piechota przemieszczająca się na koniach - wyjaśniał dr Krzysztof Bauer w audycji Andrzeja Sowy z cyklu "5 minut historii".
20:23 pięć minut w historii____169_99_iv_tr_0-0_15105262188559c5[00].mp3 Audycja z cyklu "Pięć minut historii" Andrzeja Sowy. (PR, 17.01.1999)
Po przybyciu z Petersburga do Warszawy, oficer przez dłuższy czas nie mógł znaleźć przydziału. Powstanie trwało już pół roku. W końcu odesłano go na Lubelszczyznę, od razu w charakterze dowódcy. Tam musiał zmagać się problemami typowymi dla dowódców Powstania Styczniowego. Podlegał mu co prawda stosunkowo silny oddział powstańczy, liczący 4 tys. ludzi, ale tylko co drugi z nich miał broń. Przeciwko sobie miał 15 tys. Moskali. Mimo to oficer przyczynił się do zintensyfikowania działań na Podlasiu i Lubelszczyźnie. Od połowy lipca podległe mu oddziały wdawały się w bitwy i potyczki.
Jak wyglądał szlak bojowy "Kruka" na Lubelszczyźnie? Posłuchaj audycji.
04:49 bitwa pod żyrzynem___2938_01_iv_tr_0-0_101449091846c16a[00].mp3 Bitwa pod Żarzynem. Audycja z cyklu "Kronika polska" Andrzeja Sowy i Wojciecha Dmochowskiego. (PR, 5.08.2001)
Szczęśliwy traf
Swoimi działaniami Heydenreich zwrócił uwagę władz rosyjskich. Przeciwko powstańcom wysłano silny oddział płk. Cwietnikowa. To nie z nim miał się jednak pod Żyrzynem potykać oddział "Kruka". Podczas ucieczki do powstańczego dowódcy uśmiechnęło się szczęście. Jego oddział natknął się na patrol kozacki. Od jednego z pojmanych żołnierzy Heydenreich dowiedział się, że z Dęblina do Lublina wyruszyła rosyjska kolumna. Co istotniejsze, w konwoju przewożono ponad 200 000 rubli. „Kruk” zdecydował się zastawić pułapkę na wrogie siły. Łup był kuszący, a co istotniejsze, wbrew regule Powstania Styczniowego, tym razem Polacy mieli przewagę.
- Siły rosyjskie były również dowodzone przez Polaka, por. Laudańskiego i liczyły zaledwie 500 osób i dwa działa. Oddział ten nie przedstawiał wysokiej wartości bojowej, była to bowiem jednostka garnizonowa, do której zsyłano ukaranych żołnierzy z innych formacji, dowodzonych przez miernych oficerów – wyjaśniał dr hab. Piotr Szlanta w audycji Andrzeja Sowy i Wojciecha Dmochowskiego z cyklu "Kronika polska".
W skład sił rosyjskich wchodzili także kadeci z Dęblina, którzy na samym początku potyczki złamali szeregi, pouciekali do lasu lub szukali schronienia w przydrożnych rowach. Mimo to rozpoczęta o świcie 8 sierpnia bitwa była zażarta, trwała 5 godzin. Rosjanie wystrzelali cały przydział amunicji, ale poddali się dopiero po wprowadzeniu do walki odwodowych oddziałów kosynierów. Straty nieprzyjaciela były duże: około 400 zabitych, rannych lub wziętych do niewoli. W ręce powstańców dostały się również dwa działa.
Więcej na temat Powstania Styczniowego w serwisie specjalnym >>>>>
Głośne echa bitwy
Przede wszystkim jednak oddział wzbogacił się o 20 000 rubli. Potężny zastrzyk gotówki pozwolił Heydenreichowi uzbroić swoich żołnierzy. Broń miała im się bardzo przydać, bo zwycięstwo lubelskich powstańców skierowało uwagę pałających żądzą zemsty Rosjan.
- Choć zwycięstwo miało charakter lokalny i nie zaważyło o dalszym przebiegu powstania, wieść o nim rozniosła się szerokim echem tak w Polsce, jak i w Europie - podkreślał dr hab. Piotr Szlanta.
Reperkusje po bitwie żyrzyńskiej dotknęły nawet Wielkiego Księcia Konstantego. Klęska stała się bezpośrednią przyczyną odwołania go ze stanowiska namiestnika Królestwa Polskiego przez jego brata, Aleksandra II Romanowa.
Koniec działań na Lubelszczyźnie
Nagonka na wojska Heydenreicha wzmogła się. Dowódca był tego pewien i czasowo rozpuścił oddział. Dzięki temu nieprzyjaciel po niecałym tygodniu wiedział jedynie tyle, że powstańcy porzucili dwie armaty, przedtem je zagwoździli (wbicie gwoździa w otwór lontowy powodował, że działo nie nadawało się do użycia) i dla pewności wwieźli na grząskie bagna.
Tymczasem Heydenreich znajdował się już 50 km dalej na południowy wschód, pod Lublinem. Tam planował ponowną koncentrację swoich sił. Na miejsce zbiórki dotarło jedynie ok. 1700 żołnierzy, w tym blisko jedną trzecią stanowili kosynierzy-nowicjusze. Dysponując takimi siłami, powstańczy dowódca miał tylko jedno wyjście – wyrwać się z coraz ciaśniejszego kręgu otoczenia i przebić do Galicji.
Szczęście generała szybko się skończyło. Rosjanie dopadli oddział "Kruka" 24 sierpnia pod Fajsławicami. Po dotkliwej klęsce oddział powstańczy poszedł w rozsypkę. Poległo 300 powstańców, kolejnych 600 dostało się do niewoli. Klęska była równoznaczna z końcem działań powstańczych na Lubelszczyźnie. Sam "Kruk" złożył komendę i przedostał się do Lwowa. Próbował jeszcze wzniecić na nowo ogień powstania na Lubelszczyźnie na przełomie 1863 i 1864 roku, ale po kilku drobnych potyczkach wycofał się do zaboru austriackiego.
Co się stało z sumami żyrzyńskimi?
Napady na konwoje w celu zdobycia środków na prowadzenie walki były stosunkowo częstą praktyką podczas Powstania Styczniowego. Z zagrożenia zdawali sobie sprawę Rosjanie, o czym świadczy specjalny ukaz Wielkiego Księcia Konstantego, w którym namiestnik nakazywał wzmocnienie konwojów. Nigdy nie doszło jednak do przejęcia tak spektakularnej sumy, jak to miało miejsce pod Żarzynem. Równać by się mogło z nim tylko wykradzenie z kasy głównej Królestwa 3.6 mln rubli w listach zastawnych Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego. Rabunek dokonany w czerwcu 1863 roku przez Aleksandra Waszkowskiego miał jednak mizerne skutki. Rosjanie szybko ogłosili numery ewidencyjne skradzionych listów, tym samym pozbawiając je wartości.
Bitwa pod Żarzynem ma jeszcze jeden, sensacyjny wątek. Wiadomo, że "Kruk" przeznaczył na dozbrojenie swojego oddziału ok. 140 tys. rubli. Co się stało z pozostałymi 60 tys.? Wątpliwe, żeby Heydenreich zabrał je dla siebie. Po powstaniu udał się na emigrację, brał udział w wojnie francusko-pruskiej, a pod koniec życia prowadził skromny zakład rzemieślniczy we Lwowie. Wedle innej wersji generał kazał podwładnym zabezpieczyć łup. Ci jednak po przejęciu pieniędzy zniknęli jak kamfora. Jeszcze inna wersja głosi, że skarb do dziś spoczywa zakopany w lubelskich lasach.
Bartłomiej Makowski