Historia

"Kingsajz" – zalety nieśmiertelnej Polo Cockty

Ostatnia aktualizacja: 02.05.2021 05:35
34 lata temu odbyła się premiera komedii Juliusza Machulskiego "Kingsajz". Pisany "w polskim stylu" tytuł nawiązywał do królewskiego rozmiaru - "king size" - taki też wymiar miała opowiadana w nim historia.
Jacek Chmielnik i Katarzyna Figura - kadr z filmu Kingsajz w reżyserii Julisza Machulskiego, 1987
Jacek Chmielnik i Katarzyna Figura - kadr z filmu "Kingsajz" w reżyserii Julisza Machulskiego, 1987Foto: PAP/Witold Rozmysłowicz

Jeszcze przed datą premiery – 2 maja 1987 roku – krążyły niestworzone historie o budowaniu w Łodzi prawdziwego świata krasnoludków. Rzecz była o tyle intrygująca, o ile do mediów "wyciekały" informacje o gigantycznych rekwizytach codziennego użytku. Wróćmy jednak do początku...

Juliusz Machulski, syn niemniej sławnej pary aktorów i pedagogów Haliny i Jana Machulskich, już od najmłodszych lat żył w domu atmosferą teatru i kina. Atmosfera domu, pełna artystycznych odniesień, zdawała się budować w nim dystans do wszystkiego, co go otacza... do każdej bajki, do każdego trendu w literaturze, kinie czy teatrze. Studia na Polonistyce Uniwersytetu Warszawskiego zamienił na Reżyserię Filmową w Łódzkiej Filmówce (PWSFTviT), którą ukończył dyplomem w 1980 roku.

Tak 40 lat temu zaczęła się era niesamowitych komedii Machulskiego, których wymowa często wykraczała poza zwykły powód do śmiechu..., bo albo były to filmy pełne dystansu do popularnych gatunków filmowych - "Vabank" jako pastisz kina kryminalnego w dekoracjach II RP, czy "Seksmisja" jako parodia filmów science fiction, pełna odniesień do autorytaryzmu władzy (wtedy władzy komunistycznej, wszak był to okres stanu wojennego w Polsce) w perspektywie walki płci.

Był to już czwarty film tego reżysera – po "Vabank" (1981), "Seksmisja" (1983), "Vabank II, czyli riposta" (1984). Wszystkie poprzednie odniosły ogromny sukces i za każdym razem publiczność zadawała sobie pytanie, co będzie następne? Za każdym razem pojawiały się plotki i doniesienia z planów kolejnych filmów o tym, co takiego wymyślił Machulski. Tym razem wymyślił rzecz genialną – rozprawił się z jednym z najpowszechniejszych mitów na świecie – z mitem krasnoludków. Jednak jego "bajka" o nich nie była tak słodka jak te, opowiadane dzieciom. Tu dorośli widzowie byli dziećmi, a baśniową krainą stała się nasza peerelowska rzeczywistość.

Scenariusz do filmu Machulski stworzył razem z Jolantą Hartwig-Sosnowską, z którą współpracował już wcześniej przy "Seksmisji'.

- Musieliśmy się zastanowić jaka była przeszłość narodu krasnoludków, dlaczego mieszkają w tym mieście, w tym konkretnym miejscu i czemu trzymają się razem. W związku z tym, korzystając z najrozmaitszych opracowań folkloru, legend i mitologii oraz słowników istot fantastycznych, głównie angielskich, sporządziłam zwięzły bryk omawiający jak funkcjonują krasnoludki w Polsce, a jak gdzie indziej - tak prace nad scenariuszem opisuje ówczesna wykładowczyni literatury dziecięcej i młodzieżowej na Polonistyce UW.

O ile "Seksmisja" dawała nadzieję na wyzwolenie się spod absurdalnych rządów "klasowych", o tyle "Kingsajz" powielając ten schemat wyzwolenia zdawał się mówić jeszcze, że "krasnoludków nie ma", a jeśli jednak są, to świat ich jest jeszcze gorszy niż nasz, ten rzeczywisty. Mieszkają w "Szuflandii" – krainie szuflad, segregatorów i nikomu niepotrzebnych staroci. Nie ma tam swobód, panuje terror krasnoludkowych władz i co ważne – nie ma tam kobiet.

Krasnoludki mogą przenosić się do świata ludzi – znacznie większego i pełnego różnych atrakcji – ale taki przywilej przysługuje jedynie nielicznym, tym zasłużonym dla władzy. Do przeniesienia się w świat "królewskiego rozmiaru" potrzebny jest tajny eliksir. Jednak czas przebywania w "Kingsajzie" nie jest wieczny... może go przedłużyć jedynie cudowny napój Polo Cockta.

Cudowny napój Polo Cockta produkowano w Polsce od lat 70. XX wieku. Smakiem i kolorem przypominał amerykańską Coca-Colę, był w sumie polską odpowiedzią na ten imperialistyczny produkt. Polo Cockta była polska, słodka, smaczna, tania i ogólnie dostępna – była bardzo popularnym napojem – dlatego też w okresach letnich miejscami stawała się trudno dostępnym rarytasem. Do tego też nawiązuje Juliusz Machulski.

Jednak według niego braki tego napoju w sprzedaży nie były spowodowane trudnościami komunistycznej, centralnie zarządzanej gospodarki, lecz zwiększonym popytem pozostających w "kingsajzie" krasnoludków. Naraz okazało się, że wśród nas, zwykłej wielkości ludzi, znajduje się bardzo duże grono niezwykłej wielkości krasnoludków... było ich tak dużo, że ludzie, według jednej ze scen filmu, potrafili się "zabijać" o cudowny napój.

Największym jednak wyzwaniem stojącym przed produkcją tego filmu była scenografia. Tu niezawodny okazał się Janusz Sosnowski. Prace nad rekwizytami i dekoracjami zmusiły, z powodów technicznych, do "wyprodukowania" przedmiotów w skali 20:1. Kierownik produkcji Andrzej Sołtysik tak to opisywał: "Lista makrorekwizytów jest zresztą bardzo długa. Zawiera ponad 200 pozycji. Huta szkła w Sandomierzu wykonuje dla nas specjalną szklankę o wysokości prawie dwóch metrów, która musi wytrzymać wszystkie wewnętrzne naprężenia. Zamówiliśmy także olbrzymie telefony, zapałki i wiele innych rzeczy".

W kręceniu tych wszystkich "rozmiarowych" scen została podjęta współpraca z czechosłowackim studiem Barrandov. Tam też nakręcono najsłynniejszą chyba scenę tego filmu, kiedy grający krasnoludka Jacek Chmielnik (filmowy Olo) spaceruje po leżącej nago Katarzynie Figurze (filmowa Ala). Scenę tę, na wskroś erotyczną, tak opisuje znana wszystkim aktorka: "Najpierw zostałam nakręcona nago na łóżku w zwolnionym tempie, a potem na podstawie nagrania w Barrandovie wybudowano moją wielką figurę, po której chodził Jacek Chmielnik. Później nałożono na siebie dwa obrazy w odpowiedniej konfiguracji".

Film zasłynął także kapitalnymi powiedzeniami, które z miejsca weszły do powszechnego użycia – jak choćby: "Mydłem! Dobijemy go mydłem!", "A mnie się nie podoba wasza wredna gęba", "Daj mi agrafkę... żywcem mnie nie wezmą", "Kingsajz dla każdego!", "Ktoś musi być mały, żeby inni byli duzi" czy "Wiktorio! Nie kop pana bo się spocisz".

Film obfituje w znacznie więcej kapitalnych powiedzeń i dialogów. Warto jeszcze raz usłyszeć je wszystkie, warto zobaczyć wielu znanych aktorów w kapitalnych rolach... czy zobaczyć walkę w monstrualnie wielkiej ubikacji, życie codzienne w szufladach, ogromne maszynę do pisania i telefon...

Co do wspaniałego napoju... po wielu latach wznowiono jego produkcję, popyt był jednak mniejszy niż oczekiwany, zmieniono jego nazwę i rozmiary", obecnie można napić się go w postaci PoloColi.

Specjalnie nie zdradziliśmy zakończenia filmu pisząc o nim dość enigmatycznie, że "krasnoludków nie ma", a jeśli jednak są? - obejrzyjcie ten film – to świetna zabawa i wiele tematów do zastanowienia się nad naszą rzeczywistością.

PP

Czytaj także

Juliusz Machulski w bardzo śmiesznym Lublinie

Ostatnia aktualizacja: 06.07.2017 17:15
W audycji "O wszystkim z kulturą" Anna Fuksiewicz porozmawia z reżyserem m.in. o jego nowej komedii kryminalnej "Volta", której akcja rozgrywa się w Lublinie.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Wojciech Pokora. Technik, który został aktorem

Ostatnia aktualizacja: 04.02.2024 05:45
- Teatr jest dla mnie jedynym miejscem, które może wyrugować troski dnia codziennego. To piękne doświadczenie - mówił Wojciech Pokora w wywiadzie udzielonym Polskiemu Radiu w 1994 roku. Dziś mija 6 lat od śmierci wybitnego aktora.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Jan Machulski. Dorosłe dziecko na scenie

Ostatnia aktualizacja: 20.11.2024 05:40
20 listopada wspominamy 16. rocznicę śmierci Jana Machulskiego, aktora, reżysera teatralnego, pedagoga, założyciela i dyrektora Teatru Ochoty w Warszawie, odtwórcy postaci Henryka Kwinto w filmach "Vabank" i "Vabank II, czyli Riposta".
rozwiń zwiń