26:42 Dwójk HErtz.mp3 Z Zofią Hertz rozmawia Anna Lisiecka. O współpracowniczce Jerzego Giedroycia mówią Czesław Miłosz, Elżbieta Sawicka i Jerzy Kisielewski (PR)
Bez jej zaangażowania i tytanicznej pracy u boku Jerzego Giedroycia nie było "Kultury" takiej, jaką dzisiaj znamy. Nim jednak rozpoczął się, tuż po wojnie, jej najważniejszy etap życia, było niełatwe dzieciństwo i pewien wyjątkowy - jak na ówczesną Polskę - sukces zawodowy.
"Nie miałam prawdziwego dzieciństwa"
- Odważyłam się ją kiedyś zapytać o najwcześniejsze lata. Siedziałyśmy w ogrodzie zimowym w Maisons-Laffitte. Zofia Hertz popatrzyła gdzieś przed siebie i zaczęła opowiadać - wspominała w jednym z radiowych nagrań Elżbieta Sawicka. - A była to opowieść o dziecku, które nie miało dzieciństwa. Ta wówczas 90-letnia kobieta mówiła z żalem, że nigdy nie widziała swoich rodziców razem.
Rodzice - Ludwik Neuding i Helena z domu Nisenson - rozstali się, gdy Zofia miała cztery lata. Została z matką, której nie wiodło się najlepiej: ciężko pracowała jako urzędniczka, a najbliższa rodzina miała jej za złe nieudane, jak się okazało, małżeństwo.
Gdy matka Zofii umarła kilka lat później, ojciec nie wziął córki do siebie do Piotrkowa. Dwunastoletnia przyjechała do Łodzi, pomieszkiwała u kolejnych krewnych, potem na stancjach. - Wspominała dramatyczną wyprawę do ojca, on wtedy miał już drugą żonę. Do Zosi się nie przyznawał, udawał jej wujka - opowiadała Elżbieta Sawicka.
W pewnym momencie Zofia zdała sobie sprawę, że jest za wszystko odpowiedzialna. Zrozumiała, że może liczyć tylko na samą siebie.
"Kandydatka na notariusza"
Po pierwszym roku studiów prawniczych Zofia rozpoczęła pracę w kancelarii notarialnej Apolinarego Karnawalskiego w Łodzi. W ciągu czterech lat nabrała takiej biegłości, że rejent był pewny, że jego uczennica da sobie radę na egzaminie notarialnym.
Wówczas w Polsce kobiety nie ubiegały się jeszcze o stanowisko notariusza.
Pierwsze zgłoszenie Zofii do egzaminu nie zostało zaakceptowane (prawdopodobnie dlatego, że była kobietą). Za drugim razem, dzięki znajomościom, udało się. W maju 1933 roku przystąpiła do egzaminu notarialnego, zdała go doskonale, a po tym, jak Karnawalski poszedł na urlop, zastąpiła go w kancelarii.
57:33 Dwojka Strefa literatury 17 czerwiec 2018 20_00_12.mp3 O Zofii Hertz mówią Jarosław Abramow, Krystyna Kisielewska-Sławińska (bywalcy Instytutu Literackiego w Maisons-Laffitte), Jacek Krawczyk (wieloletni pracownik Instytutu Literackiego, redaktor kwartalnika "Zeszyty Historyczne"), Joanna Podolska (dyrektor Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi), Anna Olszewska (kuzynka Zygmunta Hertza). Audycja A
Zaczęło się od pustynnego namiotu
Na początku 1939 roku Zofia poślubiła Zygmunta Hertza, rok później zostali aresztowani we Lwowie i deportowani w głąb ZSRR. Po czternastu trudnych miesiącach (pracowali przy wyrębie lasu) wstąpili - na mocy układu Sikorski-Majski - do Armii Polskiej i wraz z nią przedostali się na Bliski Wschód.
W marcu 1943 roku na irackiej pustyni Zofia Hertz poznała Jerzego Giedroycia. - Jej 60 lat z paryską "Kulturą" było kontynuacją cudownego zbiegu okoliczności, kiedy Jerzy Giedroyc, Józef Czapski i ona spotkali się w jednym namiocie na pustyni w Iraku - opowiadała w Polskim Radiu Anna Olszewska, kuzynka Zygmunta Hertza. Należy dodać, że gdy Zofia Hertz poznała Giedrycia, pracowała już wówczas w 2 Korpusie z Józefem Czapskim.
Gdy w lutym 1946 roku ogłoszono powstanie Instytutu Literackiego, Zofia znalazła się wśród najbliższych współpracowników Giedroycia. - Zygmunt miał dylematy, ale Zofia powiedziała, że do Polski nie wraca - wspominała Anna Olszewska.
Gospodyni Maisons-Laffitte
- Mój mąż poświęcił dla mnie swoje życie i karierę. A ja nie wyobrażałam sobie w ogóle, jak to się wszystko ułoży. Ale trzeba było coś robić. Byliśmy rzuceni za burtę, do kraju nie mogliśmy wrócić - mówiła Zofia Hertz w jednym z radiowych wywiadów.
Stała się, jak to określano, strażniczką i westalką "Kultury". - Giedroyc nadawał kierunek i właściwe był dyktatorem w swoim małym państwie, ale bez Zosi Hertz nie mógłby tego robić. Była jego najwierniejszym żołnierzem - opowiadał po latach Czesław Miłosz.
Trzymała w garści wszystkie sprawy gospodarcze i finansowe, prowadziła księgowość, zajmowała się korektą. - Była rzeczywiście panią tego domu. A tego, którego nie lubiła, nie miał szans przebywać w "Kulturze" - podkreślał Jarosław Abramow.
Krystyna Kisielewska-Sławińska, również należąca do bywalców Instytutu Literackiego w Maisons-Laffitte, wspominała, jak to kiedyś siedzibę "Kultury" odwiedził Zbigniew Herbert. - Było trochę wina, w pewnym momencie Zbyszek zaczął prowokować Zofię. Ona to przyjęła bardzo serio, wywiązała się ostra wymiana zdań. Po powrocie Zbyszek zadzwonił, zaczął przepraszać, ale po tym zajściu miał już utrudnione wejścia do "Kultury"…
***
Czytaj także:
***
- To było nasze życie, pracowaliśmy okrągłe lata, bez wakacji. Mało jest ludzi, którzy chcieliby w ten sposób postępować - opowiadała w jednym z ostatnich wywiadów Zofia Hertz. - Poświęciliśmy "Kulturze" nasze życie, bo własnego nie mieliśmy zbyt dużo.
Zofia Hertz zmarła 20 czerwca 2003 roku.
We wspomnieniach o niej przebija się jeden charakterystyczny rys. Jej wiara w to, że pomimo trudności i przeciwieństw jest w stanie osiągnąć, co zamierzała. - Ona wierzyła w trwałość idei, w trwałość pomysłu - mówił Jarosław Abramow. - I bez przerwy przekraczała samą siebie: czy to w kancelarii notarialnej, czy to w dalekiej Rosji, na pustyni w Iraku, w Rzymie czy w Paryżu.
jp