Zakazany Orwell i trudna Ameryka. Radiowy alfabet Czesława Miłosza
Mową najbardziej potoczną, daleką od ozdób i śpiewu,
która jest zwykłą spowiedzią, a tylko dla was to szyfr,
pochylam się nad przepaścią, z której pod górę się wlewa
potop, lawina, muzyka zodiaków, zjawisk i cyfr.
J. Zagórski, "Przyjście wroga" (fragm.)
Domy w pamięci, domy rzeczywiste
- Urodziłem się w 1907 roku w Kijowie. Do Polski, do Warszawy, przyjechałem tuż po Bożym Narodzeniu 1918 roku - wspominał Jerzy Zagórski na antenie Polskiego Radia. Jak przyznał, w nowym miejscu długo czuł się "przesiedleńcem z wiejskich terenów na Podolu". - Tam jeździło się konno w daleką przestrzeń, a Kijów, na wysokiej skarpie nad Dnieprem, miał pełno zieleni. Tymczasem Warszawa była miastem ścieśnionym - wąskie ulice i mało słońca.
Poczucie owego niezadomowienia wzmacniało również i to, że - jak opowiadał poeta - w gimnazjum, do którego uczęszczał, początkowo śmiano się z jego kresowego akcentu.
Gdzie znajdowało się zatem miejsce, które mógł nazwać swoim domem? Na pewno nie były to, wielokrotnie zmieniane, czynszowe mieszkania rodziców ("ojciec był początkującym adwokatem, w miarę przybywania nowej klienteli przenosiliśmy się do coraz okazalszych mieszkań"). Jako dom, "miejsce, do którego się wraca", Jerzy Zagórski wskazywał dwa punkty na mapie: siedzibę dziadków od strony matki, posiadłość, która - położona gdzieś w guberni podolskiej - "rozpłynęła się z końcem I wojny", oraz dworek matki ojca pod Kijowem.
- Właściwe teraz, na starość, dalej mam w sobie tę potrzebę domu - mówił Jerzy Zagórski w Polskim Radiu. - I za swój dom uważam dziś dzielnicę miasta, w której mieszkam, Żoliborz. Czuję się przede wszystkim żoliborzaninem.
Zanim jednak poeta przeniósł się na stałe na warszawską ulicę Mickiewicza, gdzie mieszkał z żoną przez kilka dekad, w jego młodzieńczym życiu ważną, kto wie, czy nie najważniejszą, rolę odegrało Wilno.
Żagary, czyli "wileńska plejada"
- Jadąc do Wilna, nie jechałem do miasta obcego, ale do kresowego, podobnie jak Kijów wielonarodowego - wspominał Jerzy Zagórski miejsce swoich studiów uniwersyteckich i literackich początków.
A Wilno lat 30. XX wieku było, jak opowiadał w radiowej Dwójce prof. Tadeusz Bujnicki, niesłychanie ciekawe i pod względem naukowym, i artystycznym. - Znaleźli się tam nie tylko twórcy literatury, lecz także innych dziedzin sztuki. Dodałbym do tego jeszcze jeden, bardzo ważny element dla tworzenia zbiorowości, czyli Radio Wileńskie. Spełniało ono funkcję kulturotwórczą - mówił prof. Tadeusz Bujnicki, syn Teodora Bujnickiego, jednego z żagarystów.
Do żagarystów należał również Jerzy Zagórski.
Żagary była to jedna z najważniejszych grup poetyckich dwudziestolecia międzywojennego. Powstała w Wilnie w 1931 roku i skupiała takich twórców, jak wspominani już Teodor Bujnicki, Jerzy Zagórski, a także Czesław Miłosz czy Stefan Jędrychowski. Poetyką nawiązywali oni do osiągnięć awangardy. Światopoglądowo natomiast bliskie im były idee lewicowe, a nade wszystko postawa, czy też przeczucie, katastrofizmu.
Oszałamiająca wizja katastrofy
Wśród trzech wydanych przed wojną tomików wierszy Jerzego Zagórskiego ("Ostrze mostu", 1933; "Przyjście wroga", 1934; "Wyprawy", 1937) na szczególną uwagę zasługuje ten środkowy. Sam poeta wyróżniał go w swoich radiowych wspomnieniach.
- W okresie żagarystowskim najwyraźniejszą wspólną cechą moją i moich wileńskich kolegów był katastrofizm. O tym, że i jak hołdowałem temu kierunkowi, świadczy moja druga książka, poemat "Przyjście wroga" - opowiadał Jerzy Zagórski.
Dzieło to (o podtytule "poemat-baśń") zapiera dech w piersiach. Jak na katastrofistów przystało, poeta rysuje tu mroczną, apokaliptyczną wizję zagłady: ogromne wojska płyną ze strony Kaukazu, na nieogarnionych azjatyckich stepach kłębią się ludzkie masy, rodzi się człowiek-potwór, Antychryst, który zmierzy się z Bogiem.
A wszystko to przedstawione w oszałamiającym, surrealistycznym, onirycznym stylu. "To jeden z najbardziej niesamowitych w nowocześniej poezji zespołów symboli, do których autor nie dostarcza nam żadnego klucza", pisał o tym poemacie Czesław Miłosz. Ten "brak klucza" (brak artystycznej spójności, a nawet "niezrozumialstwo") sprawił, że wielu międzywojennych krytyków nader negatywnie wypowiadało się o "Przyjściu wroga".
- Była to książka z dosyć mglistą fabułą, w poetyce nadrealizmu. Teraz większy nacisk kładę na tematyczną przejrzystość. Dziś patrzę z dużego dystansu na te sprawy - mówił w latach 50. Jerzy Zagórski o swojej młodzieńczej, zaznaczonej wizją zbliżającej się nieuchronnie katastrofy twórczości.
- Szukałem w wierszach jednak i sposobów na wyjście z beznadziei. Moje kolejne teksty, wojenne i powojenne, rysowały już człowieka w walce: z nieszczęściami, losem. A nie deterministycznie uległego tym siłom. Ale właśnie z perspektywy późniejszych doświadczeń, trudno zaprzeczyć, że - niestety - katastrofiści międzywojenni mieli sporo racji - przyznał poeta.
Sprawiedliwy wśród Narodów Świata
W 1937 roku Jerzy Zagórski przeprowadził się wraz z żoną do Warszawy. W czasie II wojny światowej działał w podziemiu, redagował konspiracyjny miesięcznik "Kultura Jutra".
Po 1943 roku Zagórscy zaoferowali schronienie poszukiwanej przez Gestapo, jako "ukrywająca się Żydówka", Lidii Kott. Kobieta funkcjonowała w ich mieszkaniu jako opiekunka do dziecka. "Spędziłam w ich domu kilka miesięcy, dopóki nie wyrobiłam sobie nowych dokumentów i nie znalazłam mieszkania (również przy ich pomocy)", relacjonowała po wojnie Lidia Kott.
Mąż Lidii, Jan Kott, znany powojenny krytyk literacki i szekspirolog, dodawał: "Żona mieszkała u nich wiele miesięcy. Ja bywałem często, wielokrotnie pomagali mi i ułatwiali wyrobienie papierów. W ich domu wielu Żydów i ludzi pochodzenia żydowskiego znajdowało zawsze nocleg, schronienie, posiłek i pomoc. Robili zawsze wszystko, by ocalić ludzkie życie, nawet nieznajomych".
W 1977 roku Instytut Yad Vashem uhonorował Jerzego i Marię Zagórskich tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Tytuł ten otrzymał również wileński kolega Jerzego Zagórskiego, Czesław Miłosz.
Powrót do klasycyzmu
Po wojnie Zagórscy mieszkali jakiś czas w Krakowie, a także w Paryżu (Jerzy był attaché kulturalnym tamtejszej ambasady polskiej). W 1953 poeta podpisał rezolucję Związku Literatów Polskich w Krakwie w sprawie procesu krakowskiego. Od 1957 roku zamieszkał, już na dobre, w Warszawie.
Powojenna twórczość Jerzego Zagórskiego charakteryzowała się powrotem do, szeroko rozumianych, idei neoklasycznych. W opublikowanym w 1945 roku manifeście "Dążenie do klasyczności" poeta nawoływał m.in. do patrzenia na problemy współczesności - zniszczonej, potrzebującej odbudowy - z perspektywie dawnych wieków i dawnych wydarzeń. Mówił o tym również w jednym z radiowych wywiadów ("przekazać w formie epickiej, jakby z dystansu, rzeczywistość dla autora bliską").
W powojennych wypowiedziach dla Polskiego Radia Jerzy Zagórski sporo miejsca poświęcił również na omawianiu swojej odnowionej poetyki. - Jestem zagorzałym treściowcem, formę uważam za narzędzie wyrazu. Nie chcę być niewolnikiem strofy i jeśli temat wymaga, chętnie wyłamuję się z regularnego toku wiersza. Ponadto radio nam przypomniało, że poezja jest sztuką dla ludzi reagujących na dźwięk, stąd tak ważne są w wierszu dźwiękowe środki wyrazu - wymieniał.
***
Czytaj także:
***
Jerzy Zagórski - który przeszedł do historii polskiej literatury przede wszystkim jako jeden z żagarystów, autor zadziwiających nieskrępowaną wyobraźnią międzywojennych tomików - zmarł w 1984 roku, w wieku 77 lat, w Warszawie.
jp
Źródła:
Ukrywanie Żydów przez współtwórcę grupy poetyckiej "Żagary". Historia Jerzego Zagórskiego i jego żony Marii, w : https://sprawiedliwi.org.pl; Czesław Miłosz, "Historia literatury polskiej", Wyd. Znak, Kraków 2010.