Dotkliwa grypa z lat 60.
Pod tym względem nie była to pandemia o największych rozmiarach, ale zajęła w XX wieku 3. miejsce, po tzw.pan hiszpance i grypie azjatyckiej. W jej przypadku wirus typu A, szczep H3N2 świadczył, że było to połączenie grypy ptasiej z ludzką, a śmiertelność statystycznie określana była jako 1 z 1000 chorych.
Grypa ta, jak wcześniejsze w poprzednim wieku, przywędrowała do Europy i Stanów Zjednoczonych z Chin. To właśnie to państwo o bardzo dużej liczbie ludności i ośrodkach z dużą gęstością zaludnienia stawało się najczęstszą wylęgarnią chorób o charakterze epidemii, roznoszonych później do Indii i pozostałych krajów regionu. A z tamtych miejsc, najczęściej drogą lotniczą, trafiały one do Europy i USA. Ameryka Południowa i Australia w mniejszym stopniu poddawały się tamtym grypom. Na przykład właśnie grypa Hong-Kong dotarła do Stanów Zjednoczonych na pokładach statków, a przywieźli ją do swojego kraju żołnierze powracający z Wietnamu.
W Polsce epidemia zawitała dopiero w 1969 roku. Tak Cecylia Kuta, na stronach krakowskiego IPN, pisze o tych wydarzeniach: "Kolejna i bardziej dotkliwa w skutkach fala epidemii nawiedziła Polskę pod koniec lat 60. Grypa A2 Hongkong 68, podobnie jak koronawirus, przywędrowała do Europy z Chin, gdzie została zdiagnozowana w 1968 r. W styczniu 1969 r. wykryto ją w Polsce. Początkowo nie mówiono publicznie o pierwszych przypadkach zachorowań i nie podejmowano działań prewencyjnych. 20 stycznia w Warszawie ogłoszono jednak stan epidemii. Dwa dni później w Łodzi, a następnie w Poznaniu. Zaraza ogarniała kolejne miasta. W szczytowym jej okresie brakowało nawet 80 proc. pracowników w zakładach pracy. Odwoływano imprezy sportowe i kulturalne. W aptekach nie było takich środków, jak polopiryna, calcipiryna, isochin, pyramidon oraz witamina C, które uważano za zalecane przez lekarzy".
Grypa Hongkong w Polsce
Też ciekawie pisze o niej historyk Maciej Nowak-Kreyer, na stronach CIOP (Centralny Instytut Ochrony Pracy), szczególnie jeśli chodzi o teren Polski. W artykule dotyczącym pandemii XX wieku czytamy: "Na początku 1969 r. grypa Hongkong uderzyła w Polskę. Wspomnienia z tego czasu łudząco przypominają to, czego doświadczamy dzisiaj przy okazji pandemii COVlD-19. Władze PRL początkowo bagatelizowały problem, jednak aby uniknąć zarażenia, Polacy dobrowolnie i powszechnie unikali transportu publicznego, większych zgromadzeń oraz lokali gastronomicznych. Odwołano imprezy masowe, ulice opustoszały, przemysłowi i szkolnictwu zagroził paraliż spowodowany masową absencją pracowników oraz uczniów. Przeciążona służba zdrowia znalazła się na skraju zapaści (między innymi zabrakło karetek). Pod koniec stycznia ogłoszono stan epidemii na obszarze większych miast i podobnie jak przy nowym korona- wirusie, choroba rozszalała się najpierw w Warszawie i Poznaniu, a potem ciężar zachorowań przeniósł się na południe kraju. Ten sam wirus powrócił jeszcze w 1970 i, na mniejszą skalę, w 1972 roku".
Kuta, w swoim artykule o epidemiach w PRL, zauważa jeszcze jedną prawidłowość tej z końca lat 60. i czytamy w nim: "Epidemia trwała przez trzy kolejne lata, a właściwie trzy sezony grypowe w okresach zimowych. W sumie w latach 1969-1971 liczba chorych sięgnęła około 6 milionów czyli prawie 19 proc. populacji, z czego 25 tys. zmarło z powodu powikłań, głównie zapalenia płuc i niewydolności krążenia".
Co ciekawe, portal Medycyny Praktycznej, na swoich stronach dla pacjentów, przytacza też bardzo ciekawe dane dotyczące największych pandemii grypy XX wieku. Najpierw opisuje tragiczną hiszpankę, z 1918-1919 roku, która zebrała żniwo blisko 50 milionów ofiar śmiertelnych. Póżniej dorzuca informacje dotyczące dwóch następnych pandemii: "Dwie późniejsze pandemie – tzw. grypy azjatyckiej (A/H2N2) w 1957 i 1958 r. oraz tzw. grypy Hong Kong (A/H3N2) w 1968 i 1969 r. zostały wywołane przez wirusy zawierające mieszaninę materiału genetycznego wirusów grypy ludzi i ptaków. Miały znacznie łagodniejszy przebieg - z powodu grypy azjatyckiej umarło 2—5 osób spośród każdego 1000 chorych (w sumie 2 miliony na świecie), a z powodu grypy Hong Kong 1 osoba na 1000 chorych (w sumie 1 milion, zdecydowana większość po 45. roku życia)".
Stąd, pomni tych historycznych wydarzeń, nie lekceważymy żadnej z szybko rozprzestrzeniających się epidemii, które w skali globalnej nazywane są pandemiami.
PP