Wincenty Witos przyszedł na świat 21 stycznia 1874 roku w przysiółku Dwudniaki, we wsi Wierzchosławice. Dziś to już prawie przedmieścia Tarnowa, w czasach Witosa wieś musiała się jawić jako koniec świata. Przyszły trzykrotny premier II RP urodził się w drewnianej chacie pokrytej strzechą. Wewnątrz znajdowała się izba mieszkalna i pomieszczenie gospodarskie – obórka – i komora spichrzowa.
Witos był najstarszym z trojga dzieci Wojciecha i Katarzyny. Miał dwóch młodszych braci – Andrzeja (ur. 3 listopada 1878, późniejszego posła na Sejm I kadencji, a po II wojnie światowej członka Krajowej Rady Narodowej) i Jana (ur. 1881), który zmarł po roku życia.
Młody Witos doświadczył biedy typowej dla losu chłopstwa na galicyjskiej wsi. Witosowie gospodarowali na dwumorgowym (około 1 hektar) kawałku nieurodzajnej ziemi. Niewiele mogło na niej urosnąć, poza ziemniakami i owsem.
Na przednówku do wiejskiej chaty, w której była jedna izba mieszkalna i przedsionek zmieniony na obórkę, często zaglądał głód. Nic dziwnego, że w pewnym momencie młodego Witosa zafascynował Jakub Szela, przywódca rabacji galicyjskiej, postrzeganej jako rewolta uciemiężonych chłopów przeciwko polskim panom-wyzyskiwaczom.
Rodziców nie było stać na edukację syna, dlatego skończył tylko dwie klasy szkoły ludowej (podstawowej). Uczęszczał do niej tylko zimą, bo latem wypasał jedyną krowę Witosów, a później dorabiał z ojcem jako drwal w lasach księcia Eustachego Sanguszki. Dysproporcja między stanem posiadania arystokraty i jego chłopskiego pracownika, który w przyszłości miał stać się premierem odrodzonej Polski, jest niewyobrażalna. W rękach Sanguszki znajdowało się, w samej Galicji, 13 400 hektarów gruntów.
WINCENTY WITOS - ZOBACZ SERWIS SPECJALNY
Człowiek, którego ukształtował mit Kościuszki
Każdą wolną chwilę młody Wincenty poświęcał czytaniu. Lektury udostępnione mu były przez kierownika wierzchosławickiej szkoły Franciszka Marca i gajowego Sanguszków, Jana Głowackiego. Pierwszy był typem pozytywisty, który za cel stawiał sobie niesienie kaganka oświaty pod strzechy. Witos nigdy o nim nie zapomniał, do końca życia swojego nauczyciela nakazywał wysyłać wiktuały z rodzinnego gospodarstwa pedagogowi, który na stare lata osiadł w Tarnowie. Jan Głowacki z kolei był bibliofilem-amatorem, zgromadził potężną - jak na swoje możliwości - bibliotekę, z której chętnie korzystał syn Witosów.
- Witos "połknął" w całości Sienkiewicza, Kraszewskiego, Tołstoja i Zolę, i popularnego w tamtym czasie pisarza realistycznego Jókaia. To stało się jego bagażem intelektualnym na następne lata - mówił historyk prof. Andrzej Nowak w audycji Doroty Truszczak z cyklu "Historia żywa".
Młody Witos czytał niepiśmiennym rodzicom o dziejach insurekcji kościuszkowskiej, o uniwersale połanieckim – pierwszym dokumencie poruszającym sprawę chłopską. Dzieje Kościuszki udowodniły Wincentemu, że interesy włościan wiązać się mogą ze sprawą polskości.
Witos jako gospodarz i mąż
Sytuacja ekonomiczna Witosów poprawiła się po ślubie Wincentego z trzy lata od niego starszą Katarzyną Tracz. Pobrali się w 1899 roku. Witos miał wówczas 25 lat i dopiero co wrócił ze służby w cesarsko-królewskiej armii, gdzie był kanonierem. Żona wniosła w posagu kolejne dwie morgi gruntu.
Dzięki skrajnej oszczędności (pierwszego papierosa wypalił w wieku 30 lat, pierwszy kieliszek wódki wypił mając lat 35) i ciężkiej pracy udało mu się powiększyć gospodarstwo do 17 morgów. Założył też nową zagrodę. W 1905 roku zaczął budowę nowego domu, która trwała 8 lat. Dziś ten drewniany budynek wydaje się niewielki, ale wówczas świadczył o zamożności gospodarza. W tym samym czasie Witos rozpoczął działalność publiczną.
Witos niewiele mówił o swoim małżeństwie. "Żona okazała się kobietą nie tylko bardzo rozsądną i pracowitą, ale przy tym ogromnie rozgarnioną i znającą się bardzo dobrze na wielu rzeczach. Umiała wziąć do ręki pług, kosę, siekierę, zasiała w razie potrzeby sama zboże, zaprzęgła konie. Postarała się zawsze na czas o narzędzia rolnicze, płoty, urządzenia domowe, ubranie, bieliznę. Gospodarstwo trzymała w ręku tak, że nic nie uszło jej oka i uwagi (…)Na sprawach politycznych wiele się nie znała, choć się nimi gorliwie zajmowała. Nigdy mi też nie robiła żadnych trudności ani przeszkód, mimo że one później zabierały mi wiele czasu i pieniędzy, a jej przysparzały niemało pracy i kłopotów. Sama wzięła na siebie wychowanie córki-jedynaczki i wywiązała się z tego zadania zupełnie dobrze" pisał w "Moich wspomnieniach" i jest to jeden z nielicznych ustępów poświęconych życiu rodzinnemu.
Korespondencja Witosa do żony jest pragmatyczna, pełna poleceń dotyczących tego, co zrobić w gospodarstwie.
Mimo tego, że lider ludowców coraz więcej czasu poświęcał pracy politycznej, nigdy nie przestał jednak zajmować się gospodarstwem. Najsłynniejszym epizodem, który świadczy o przywiązaniu Witosa do prac polowych są okoliczności powołania go na urząd premiera Rzędu Obrony Narodowej w obliczu najazdu bolszewickiego.
"Jednego dnia, który nie był ani świątecznym, ani jarmarcznym, a przez to na zgromadzenia nieodpowiednim, zostałem w domu celem orki pod łubin i wywiezienia trochę nawozu w pole. Około godziny trzeciej po południu zwrócił mi uwagę parobek zaznaczając, że jakieś auto zajechało na podwórze domu, zapewne więc do mnie. Roboty nie przerywałem wiedząc, że jak kto ma do mnie interes, to mnie na pewno znajdzie. Nie omyliłem się, gdyż za parę minut przybył na pole oficer, z miną ogromnie poważną, a upewniwszy się, że ma ze mną do czynienia, oświadczył bardzo uroczyście, że przyjeżdża od Naczelnika Państwa, Piłsudskiego i ma jego rozkaz, żeby mnie natychmiast przywiózł do Warszawy" pisał Witos.
- Niektórzy uważają, że wyjazdy Witosa do Wierzchosławic, a osobliwie jego praca na polu, miały w sobie coś z pozy. Myślę, że nie tylko. Przede wszystkim była to chęć wyjazdu i odsapnięcia świeżym powietrzem, rozważenia sytuacji bez nacisków zewnętrznych - mówił w Polskim Radiu historyk Andrzej Zakrzewski.
Nie ulega jednak wątpliwości, że to głównie Katarzyna opiekowała się gospodarstwem, gdy Wincentego zajmowały sprawy polityki. Znosiła rozłąkę z mężem podczas jego pobytu na emigracji. Zmarła w przededniu wybuchu II wojny światowej.
Kobietą, która zafascynowała Witosa była z kolei działaczka PSL Katarzyna Świątkówna. To z nią korespondował na temat swojego samopoczucia, radził się jej w sprawach politycznych. Dziś trudno jest jednak stwierdzić, czy charakter tej relacji był inny niż tylko przyjacielski. Wiadomo za to, że drogi Witosa i Świątkówny rozeszły się po przewrocie majowym. Świątkówna była protegowaną innego znanego ludowca, Jakuba Bojki, który przeszedł na stronę sanacji.
Julia, oczko w głowie Witosa
Oczkiem w głowie Witosa stała się jego jedyna córka, Julia. Ojciec dbał o nią. Gdy wskutek zamachu majowego jego rząd został obalony przez Józefa Piłsudskiego, za zaoszczędzone pieniądze kupił córce grunt w Zakopanem i wybudował dom-pensjonat "Przystań" (po wojnie budynek znacjonalizowano, rodzina odzyskała go dopiero w latach 90.). Witos darzył też córkę zaufaniem: znalazła się wśród garści osób, które Wincenty poinformował o swoim zamiarze udania się na emigrację.
Julia ożeniła się z Gustawem Stawarzem. Z tego małżeństwa urodziło się dwoje wnucząt Wincentego: Joanna i - imię rzecz jasna otrzymał po dziadku - Wincenty. Gustaw zmarł jednak w młodym wieku i Julia wyszła ponownie za mąż. Jej drugim wybrankiem został Stanisław Maś, piekarz z Tarnowa.
Córka Witosa towarzyszyła ojcu, gdy został zwolniony z niemieckiej niewoli (najpierw przetrzymywano go w więzieniu, później - gdy III Rzesza starała się go namówić do stworzenia kolaboracyjnego rządu - był internowany w Poczdamie i Zakopanem) i wrócił do Wierzchosławic.
W 1944 roku emigracyjny premier i faktyczny przywódca PSL Stanisław Mikołajczyk starał się ściągnąć Witosa na zachód. Liczył, że postać legendarnego już wówczas przywódcy chłopskiego, wzmocni też jego pozycję wobec wzrastającego niezadowolenia środowisk emigracyjnych. Schorowany już wówczas Witos miał być przerzucony do Londynu drogą lotniczą w ramach operacji Most IV. Inny jej niedoszły uczestnik - Jan Nowak-Jeziorański - wspominał:
- Akcją Most IV miał być ewakuowany "Wójt" czyli Witos. Witos z córką trzymani byli w starannie zakonspirowanym miejscu. "Wójt" jako warunek ewakuacji postawił, że polecą razem - mówił legendarny "kurier z Warszawy".
Witos nie został ewakuowany na zachód, ale wywieziono go z Wierzchosławic. Samego. Gdy Niemcy się o tym dowiedzieli, Julia została aresztowana i wywieziona do obozu koncentracyjnego Bergen-Belsen. Powróciła po wojnie, skrajnie wycieńczona. Zdążyła jeszcze pożegnać się z umierającym ojcem.
Bartłomiej Makowski