Z monachijsko-norymberskich patrycjuszy
Historie rodzinne, jak zwrócił uwagę przed radiowym mikrofonem Egon Naganowski, są czasem tak fantazyjne, że przypominają fabuły powieściowe.
Fabuła taka mogłaby się zaczynać od wyprawy krzyżowej, Kamieńca Podolskiego albo od rosyjskiego generała…
– Mój dziadek stryjeczny był kustoszem British Museum. Ale w ogóle moja rodzina pochodziła spod Kamieńca Podolskiego – zaczął swoją autobiograficzną opowieść w Polskim Radiu, w 1993 roku, Egon Naganowski.
Na kartach rodzinne księgi znalazł się również pradziadek, który uciekł z carskiej Rosji – najpierw do Galicji, potem do Poznańskiego (gdzieś w drodze wdał się w aferę "polityczno-miłosną": w pojedynku zabił rosyjskiego generała).
– Żeby sprawę jeszcze bardziej skomplikować, mój ojciec skończył austriacką szkołę kadetów we Lwowie i dlatego później był w elitarnym pułku austriackim. No a moja matka pochodziła z Monachium, ze starej rodziny patrycjuszy monachijsko-norymberskich. Tytuł barona otrzymali oni jeszcze podczas drugiej wyprawy krzyżowej – snuł swoją barwną opowieść Egon Naganowski.
14:49 egon naganowski - urodził się w innsbrucku 80 lat temu___pr ii 17081_tr_0-0_231958b7[00].mp3 Egon Naganowski m.in. o przodkach spod Kamieńca Podolskiego, o dzieciństwie spędzonym w Niemczech do zakończenia I wojny, później w Grudziądzu i Stargardzie. Audycja Sylwestra Woronieckiego, nagrana w poznańskim mieszkaniu tłumacza, z cyklu "Zapiski ze współczesności" (PR, 1993)
Urodzony przy Franz Josef Strasse
Jak monachijska baronówna poznała porucznika austriackiego ze starego kresowego rodu?
– Ojciec był na manewrach w Tyrolu, a ona z rodzicami na wczasach właśnie tam, w Austrii. No i zetknęli się, a w końcu pobrali. I ja się urodziłem [w 1913 roku] w Innsbrucku. A jak się może nazywać porządna austriacka ulica z tamtych czasów? Oczywiście Franz Josef Strasse! I tam się urodziłem.
Na tym jednak nie zakończyły się iście powieściowe wątki w dziejach rodzinnych Egona Naganowskiego.
Ojciec przyszłego tłumacza podczas I wojny walczył, jako żołnierz armii austriackiej, z Rosjanami. W jednej z bitew "dostał postrzał w płuca" i leżał ranny wiele godzin. Zalazł go "jakiś unicki ksiądz", który go opatrzył. Potem natarli kolejny raz Rosjanie i tak Aleksander Naganowski znalazł się w rosyjskiej niewoli, na Syberii.
Tam cudownym trafem losu spotkał młodszego brata, z którym (w przebraniach czerwonoarmistów) następnie uciekł. Przed zakończeniem wojny Aleksander zdążył jeszcze walczyć na kolejnym froncie, dostał się do kolejnej (tym razem włoskiej) niewoli, wydostał się z niej, by w końcu zasilić szeregi armii generała Hallera. I z armią tą przybył do Polski.
Malutki Egon cały ten czas spędzał z matką, Marittą von Hozchuher, i babcią w Monachium. Po zakończeniu wojny Maritta przyjechała z synem do męża.
- Akurat wtedy była Bitwa Warszawska. Pamiętam, jak ojciec przyjechał po nas samochodem, takim szarym, francuskim. Przyjechał do granicy, wówczas gdzieś za Piłą, i zawiózł do Grudziądza. A potem pojechał z powrotem pod Warszawę – przywoływał Egon Naganowski wydarzenia z 1920 roku.
W żywiole polszczyzny
Dopiero w Grudziądzu przyszły literaturoznawca nauczył się polskiego. – Osoby, które się mną wcześniej opiekowały, babcia, ciocia, wówczas nawet mama, nie znały języka polskiego. Dlatego niemiecki w moim przypadku był językiem macierzystym – opowiadał.
Z czasów dzieciństwa i młodości Egon Naganowski wspominał w Polski Radiu m.in. czas, kiedy jego ojciec – zrzuciwszy mundur oficera – został dyrektorem browaru i Słodowni Kobylepole pod Poznaniem.
- Mieliśmy sąsiadów Mycielskich. I tam u nich tośmy spotykali różnych ciekawych ludzi. Zetknąłem się na przykład z Iłłakowiczówną, która po wojnie twierdziła, że siedziałem u niej na kolanach. Ale to jest niemożliwe, bo jako wówczas już 15-letni chłopak ani mi się nie śniło, żeby siadywać u niej na kolanach.
"Goniłem wojsko, aby się zapisać"
Na początku lat 30. Egon Naganowski rozpoczął w Poznaniu studia: najpierw (ponoć za namową ojca) prawnicze, ale kilka miesięcy później przeniósł się na polonistykę i germanistykę. Na drugim roku studiów poznał Irenę, którą niewiele później poślubił ("wówczas byliśmy jedyną taką parą małżeńską na studiach: ja miałem lat 21, a żona 20").
W tym czasie zaczęła się wieka przygoda – twórcza i całożyciowa – Egona Naganowskiego z językiem i z literaturą.
– Ponieważ dobrze znałem niemiecki, dużo czytałem po niemiecku i interesowałam się różnymi sprawami literackimi i nie tylko literackimi, w ten niemiecki wciągnąłem – opowiadał.
Wszystko zmieniło się 1 września 1939 roku – Niemcy napadły na Polskę, wybuchła II wojna. Egon Naganowski – który nie dostał powołania do wojska ze względu na problemy ze zdrowiem – postanowił mimo to spróbować się zaciągnąć.
– Goniłem wojsko, żeby się zapisać, ale nie dogoniłem. Wróciłem do Poznania, krótko potem cała rodzina została wysiedlona do Guberni. My z żoną pojechaliśmy do Warszawy. Tu zacząłem pracować jako inkasent [urzędnik, który pobiera opłaty od klientów – przyp. red.] i tłumacz w fabryce beczek na Pradze.
O krok od Auschwitz
Niemcy szantażowali matkę Egona Naganowskiego – nagabywali ją choćby, by zapisała się na Volkslistę. "Jestem żoną polskiego oficera, czuję się Polką i koniec”, odpowiadała (jak wspominał w Polskim Radiu jest syn) pani Naganowska.
Sam Egon Naganowski trafił w ręce Gestapo – aresztowano go za posiadanie podziemnych wydawnictw. Został uwięziony na dwa miesiące na Pawiaku.
– Tylko dwa miesiące, bo żona mnie wykupiła, co w owych czasach nie było takie proste i częste – wspominał Egon Naganowski. – Otóż żona skontaktowała się z kim potrzeba i podsunęli jej dwóch adwokatów ukraińskich. I zebrała [tyle pieniędzy], co tylko mogła. Ja [przed wojną] udzielałem lekcji niemieckiego panu Czesławowi Gogolewskiemu, a on był ze słynnej rodziny cukierniczej. No i pan Gogolewski powiedział do żony: "ile pani potrzebuje? wszystko pani oddaję".
Wspomniani adwokaci pośredniczyli w zapłaceniu łapówki.
– Dzięki temu teraz tu siedzę. Bo tak to bym pojechał do Oświęcimia, gdzie w owym czasie był mój brat, który nie przeżył – mówił w 1993 roku Egon Naganowski.
15:03 egon naganowski - urodził się w innsbrucku 80 lat temu___pr ii 17082_tr_0-0_231a7dcf[00].mp3 Egon Naganowski m.in. o udziale w Powstaniu Warszawskim. Audycja Sylwestra Woronieckiego, nagrana w poznańskim mieszkaniu tłumacza, z cyklu "Zapiski ze współczesności" (PR, 1993)
Powstanie 1944. "Byłem strażakiem"
Tłumacz wielkich mistrzów języka niemieckiego, późniejszy znawca ich twórczości, był podczas II wojny światowej żołnierzem Armii Krajowej. Brał udział w Powstaniu Warszawskim, należał do batalionu "Zaremba".
Wiele zachowało się w radiowych archiwach powstańczych wspomnień Egona Naganowskiego. O tym, jak transportował będącą w ciąży żonę podziemnymi korytarzami do szpitala. O swojej działalności w charakterze strażaka, o dramatycznym momencie, kiedy pod niemieckim ostrzałem próbował gasić pożar i nieomal spadł z dachu.
Skomplikowaniu wojennych losów przydawały również inne przywoływane przez Egona Naganowskiego sprawy.
Spotkanie z niemieckim oficerem, który "okazał ludzkie serce" i dzięki któremu matka tłumacza, jego żona i dziecko zostały "wywiezione na wieś, w Kieleckie". Późniejsze wysłanie przez Niemów Ireny Naganowskiej z córeczką na roboty w głąb Rzeszy ("dostała się do Bawarii, do gospody wysoko w Alpach, i tam nic nie pracowała, tylko oni się nią opiekowali").
Sam Egon Naganowski przebywał w latach 1944-1945 w niemieckim obozach jenieckich (w jednym z nich spotkał Leona Kruczkowskiego, który był "kierownikiem teatru obozowego"). Potem odbył peregrynację – szczegółowo opisaną w radiowej audycji – by odnaleźć żonę i córkę gdzieś w alpejskiej wiosce.
W 1946 roku mimo wątpliwości ("nie mogliśmy się zdecydować, czy wracać do tej komuny czy nie") państwo Naganowscy przyjechali do kraju.
Egon Naganowski podczas uroczystości wręczenia nagrody Stowarzyszenia Autorów ZAiKS dla tłumaczy literatury polskiej za granicą oraz literatury obcej na język polski. Warszawa 1993 r. Fot. PAP/Andrzej Rybczyński
"Iwaszkiewicz nie mieści się na tapczanie"
W swojej zawodowej biografii Egon Naganowski miał również ważny radiowy epizod - od 1950 roku przed ponad dekadę pracował w Rozgłośni Poznańskiej Polskiego Radia. Jako radiowiec był świadkiem między innymi wydarzeń, które przeszły do historii jako poznański Czerwiec ’56.
– Widziałem ten wielki pochód robotników Cegielskiego. Stałem wówczas na balkonie przy ulicy Kochanowskiego, w głowie miałem już audycję, którą zrobię z tego. I nagle dostałem postrzał. Ktoś obok powiedział: "krew się panu leje". Ja nic nie czułem – opowiadał.
Okazało się później, że "kula weszła i wyszła".
– Chirurg powiedział, że to jest wypadek jeden na dziesięć tysięcy. Po prostu miałem szczęście.
W 1961 roku Egona Naganowskiego, który nie zapisał się do PZPR, zwolniono z Polskiego Radia. Wówczas jednak już zajmował stosunkowo porządne poznańskie mieszkanie, które otrzymał dzięki Jarosławowi Iwaszkiewiczowi.
– Nocował u nas kiedyś Iwaszkiewicz. I nogi mu wystawały poza tapczan. I powiada: "Bój się Boga, jak ty tu mieszkasz?". "Czekaj, ja ci coś załatwię". I napisał artykuł do "Życia Warszawy", że to skandal. I rzeczywiście pomogło – wspominał tłumacz.
"Wiesz, kto to był? To był Tomasz Mann"
Od lat 60. XX wieku Egon Naganowski poświęcił się już wyłącznie pracy translatorskiej (częściowo również wespół z żoną) i literaturoznawczej.
– Jeszcze jako student w 1937 roku wydałem tłumaczenie książki Rudolfa Brunngrabera "Radium. Powieść o pierwiastku". To austriacki autor, tam jest kilka rozdziałów poświęconych Marii Skłodowskiej-Curie – opowiadał Egon Naganowski w audycji "Wspominamy debiuty". – Natomiast już po powrocie do Polski zacząłem twórczość eseistyczną wokół literatury niemieckiej, którą interesowałem się od zawsze.
22:29 egon naganowski___d 42685_tr_0-0_23146ad1[00].mp3 Egon Naganowski o swojej twórczości. Audycja Władysława Lecha Terleckiego z cyklu 'Wspominamy debiuty" (PR, 8.01.1981)
W dorobku twórczym Egona Naganowskiego znaleźć można takie ważne dla polskiej humanistyki dzieła, jak "Telemach w labiryncie świata: o twórczości Jamesa Joyce’a" oraz "Podróż bez końca: opowieść o życiu i twórczości Roberta Musila".
Egon Naganowski pisał m.in. również o "Doktorze Fauście" Tomasza Manna. Nieodgadnione – "jak z powieści" – wyroki losu sprawiły, że jako mały chłopiec spotkał tego wielkiego niemieckiego pisarza.
– Miałem z sześć-siedem lat, byłem z moją babcią w Monachium, w tej części, w której mieszkał Tomasz Mann – opowiadał eseista. – Byliśmy u znajomych. Jak wracaliśmy, było już po deszczu. Ja, chcąc zademonstrować jakiś wspaniały skok, wpadłem w kałużę. Byłem w białym marynarskim ubranku ze złotymi guzikami, teraz już bardzo umazanym. Moja babcia starała się mnie oczyścić, a tu nagle otworzyła się jakaś furtka i wyszedł pan z psem. Ukłonił się. A babcia cała zaczerwieniona. I mówi mi, pamiętam to do dziś, "jak ty wyglądasz?! wiesz kto to był? to był Tomasz Mann".
Egon Naganowski przyznał, że gdyby babcia mu wówczas powiedziała, że to był sam Karol May, też nie zrobiłoby to na nim wrażenia. Wtedy najwyżej znał "braci Grimm czy Andersena".
***
Czytaj także:
***
14:42 irena i egon naganowscy___pr iii 107290_tr_0-0_231b16e2[00].mp3 Irena i Egon Naganowscy o tłumaczeniu i literaturze. Audycja Iwony Wiśniewskiej z cyklu "Sztuka przekładu" (PR, 16.11.1988)
– Czasem się ludziom wydaje, że oni znają dobrze język obcy, wobec tego mogą tłumaczyć. A przede wszystkim trzeba znać w takim przypadku dobrze język polski – podkreślał Egon Naganowski w radiowej rozmowie, w której wraz ze swoją żoną (również tłumaczka) opowiadali o sztuce literackiego przekładu.
– Zdarzało się, że ludzie, którzy nawet nie mówili płynnie w jakimś obcym języku, dobrze tłumaczyli. Bo by dogłębnie tłumaczyć, trzeba znać własny język. To jest istotna rzecz – dodawał ten urodzony w Innsbrucku, wychowany najpierw w kulturze języka niemieckiego, zakochany w polszczyźnie eseista.
Egon Naganowski zmarł 23 stycznia 2000 roku w Poznaniu.
jp
Źródła: Marek Kołyszko, "Egon Naganowski, pisarz, który w Grudziądzu »wrastał w polskość«, "Rocznik Grudziądzki", 2021/29.