– Marzyłam o tym, że Andrzej będzie architektem, a nie aktorem. Mam żal, że nie chciał się jeszcze uczyć. Prócz tego aktorstwa mógłby jeszcze coś ukończyć, bo chciałam bardzo – przyznała przed radiowym mikrofonem w 1979 roku Zofia Seweryn, matka artysty.
Poza tym, jak dodawała, jej syn należy do ludzi "pracowitych, ambitnych, lubi być punktualny". – Nie miałam kłopotu z nim, jeśli chodzi o naukę, nie miałam kłopotu. No, lubił troszeczkę pochuliganić sobie. Trochę może pyskaty czasami, co?
Tyle opowieść matki artysty. Oddajmy jednak głos samemu Andrzejowi Sewerynowi, który w Polskim Radiu opowiadał o sobie niejednokrotnie.
25:42 andrzej seweryn___c 15793_tr_0-0_d1e973b8[00].mp3 Z Andrzejem Sewerynem rozmawia Anna Retmianiak. Poza tym o aktorze mówią m.in. Zofia Seweryn oraz Andrzej Wajda. Fragm. audycji z cyklu "Portret słowem malowany" (PR, 18.11.1979)
Hufiec Walterowski i utopie
Na pytanie, co go w młodości przede wszystkim ukształtowało, urodzony w 1946 roku Andrzej Seweryn odpowiadał, że harcerstwo. Ściślej rzecz ujmując, chodziło o tzw. harcerstwo walterowskie.
– To wszystko zaczęło się od Kuronia. Kiedy byłem chyba w drugiej klasie, nie pamiętam nawet, składałem przysięgę na grobach rewolucjonistów polskich w Cytadeli warszawskiej z czerwonymi chustami – wspominał aktor w 2007 roku.
Skąd to przywołanie postaci Jacka Kuronia, słynnego opozycjonisty w czasie PRL-u? Polityk ten, wówczas 21-letni, od 1955 roku współtworzył wewnątrz harcerstwa bliskiego Związku Młodzieży Polskiej drużyny tzw. "Walterowców" (od patrona, gen. Karola Świerczewskiego pseud. Walter), określane też mianem "czerwonego harcerstwa".
Paradoksalnie, jak miał pokazać czas, ów Hufiec Walterowski stał się środowiskiem, z którego wyłonili się późniejsi znani działacze antykomunistyczni – jak właśnie Jacek Kuroń czy Adam Michnik.
– W latach 50. mówiono o tym [harcerstwie] z zapałem, później stało się to synonimem opozycji, po jakimś czasie znów swobodnie można było o tym mówić, ale dla niektórych takie wyznanie stawało się kompromitujące – opowiadał w audycji z 2013 roku Andrzej Seweryn. – Ja nie będę się wypierał niczego z mojego życia. Mogę mieć do pewnych wydarzeń stosunek bardzo krytyczny, podziwiać moją naiwność czy głupotę, ale nie będę nigdy przeczył temu pięknemu faktowi, że moim wychowawcą był Jacek Kuroń i dzięki niemu wiele rzeczy zrozumiałem, pojąłem i przeżyłem. Wiele zawdzięczam również pani profesor Annie Radziwiłł. Proszę porównać te dwa nazwiska, które niełatwo można wsadzić do tej samej szuflady. Oni się doskonale rozumieli i dialogowali, dialogowali... Uczyli nas właśnie dialogu i to również mi się bardzo przydało w teatrze.
We wspomnianym autobiograficznym cyklu z 2007 roku Andrzej Seweryn dodawał, że działalność w harcerstwie uwrażliwiła go na kwestie społeczne. – Nauczyłem się pojęcia "służba społeczeństwu", "obywatelstwo", "służba innym", "dbanie o słabszego". Taka utopijna komunistyczna wersja stosunków międzyludzkich – przyznawał po latach.
13:08 andrzej seweryn___43_07_ii_tr_1-3_d1e7f8ef[00].mp3 Andrzej Seweryn m.in. o początkach zainteresowania aktorstwem, o studiach aktorskich w Warszawie, o Teatrze Ateneum. Audycja Anny Fuksiewicz z cyklu "Zapiski ze współczesności" (PR, 2007)
13:25 andrzej seweryn___43_07_ii_tr_1-3_d1e69ae6[00].mp3 Andrzej Seweryn o swoich mistrzach w sztuce aktorskiej i profesorach szkoły teatralnej. Audycja Anny Fuksiewicz z cyklu "Zapiski ze współczesności" (PR, 2007)
"Teatr pokazuje, że żyć można inaczej"
Pojawił się również w tym czasie i teatr. Czy to w postaci "akademii ku czci" ("przy okazji jakiejś tam rocznicy rewolucji październikowej zdarzało nam się prezentować teksty Sławomira Mrożka, co może nie było najlepszym sposobem obchodzenia tejże rocznicy"), czy w formie bardziej zorganizowanej.
- Nawiązałem wtedy kontakt z teatrem w Pałacu Młodzieży przy Pałacu Kultury i tam zajęcia prowadził Jerzy Kamieński, aktor bodaj Teatru Rozmaitości. Tam zetknąłem się z czymś poważniejszym, jeśli chodzi o teatr, bo z przedstawieniami, w których były światła, muzyka, gong, kurtyna i jakieś bardzo poważne teksty – opowiadał Andrzej Seweryn o swoich teatralnych prapoczątkach.
Już wtedy krystalizowała się w nim szczególna idea teatru.
– Uznałem, że praca aktora może pomóc zmieniać świat na lepsze i że teatr ma temu służyć. To brzmi dzisiaj bardzo naiwnie, ale ja nawet lubię tego młodego człowieka, który tak widział sens funkcjonowania teatru. Dzisiaj oceniam to nieco surowiej. Nie jestem pewien, czy teatr, czy sztuka w ogóle zmieniają świat. Myślę, że teatr może ukazać widzowi życie z innego punktu widzenia. Może pokazać widzowi, że być można inaczej, niż on żyje. A może po prostu opowiadać bardzo stare, ważne lub nowe istotne historie dotyczące nas wszystkich?
Andrzej Seweryn (Saint-Just). "Thermidor" Stanisławy Przybyszewskiej, reż. Jerzy Kaliszewski, Teatr Ateneum, Warszawa 1978. Fot. NAC
Szkoła teatralna i polityka
Zanim jednak ukształtowało się w Andrzeju Sewerynie to nowe spojrzenie na teatr – może nie tyle "zaangażowane", ile "egzystencjalne" – był czas intensywnej teatralnej edukacji. Odbyła się ona w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Warszawie, do której Andrzej Seweryn, opowiadał, dostał się bez problemów ("wszedłem na scenę, krzyknąłem pierwsze słowa wiersza Władysława Broniewskiego").
W uczelni tej spotkał znakomitych pedagogów, którzy stali się dla niego, jak podkreślał w jednej z gawęd z 2007 roku, niedościgłymi mistrzami. Wśród nich choćby prof. Marian Wyrzykowski, który "jeśli chodzi o pracę nad głosem", kazał studentom "biegać do lasu i krzyczeć fragment z »Wielkiej Improwizacji« Mickiewicza: »ja chcę mieć władzę, jaką Ty posiadasz!«".
Czas studiów to również dla Andrzeja Seweryna wcielanie w życie młodzieńczych idei "działalności obywatelskiej". W styczniu 1968 roku był jednym z organizatorów manifestacji pod warszawskim pomnikiem Mickiewicza przeciwko zdjęcia z afisza Teatru Narodowego "Dziadów" w reżyserii Kazimierza Dejmka (przyszłego aktora zatrzymała wówczas Służba Bezpieczeństwa).
– Dla mnie wielkimi bohaterami tego, co się nazywa wydarzenia marcowe, byli studenci w wielu miastach w Polsce, którzy utrzymywali strajki okupacyjne przez wiele tygodni – podkreślał Andrzej Seweryn w 2013 roku w radiowej Dwójce. – Oni są godni najwyższego szacunku. O nich bardzo często myślę, jak również o panu profesorze Bogdanie Korzeniewskim, dzięki któremu szkoła teatralna była pierwszą uczelnią w Polsce, która wystosowała rezolucję potępiającą akcję aktywu robotniczego w trakcie wiecu na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego.
50:52 W tyglu kultury Seweryn.mp3 Andrzej Seweryn: najważniejsza w teatrze jest służba autorowi. Audycja Jacka Wakara z cyklu "W tyglu kultury" (PR, 23.09.2013)
"Panu to ja to mogę powiedzieć"
Po studiach, w 1968 roku, Andrzej Seweryn został zaangażowany do Teatru Ateneum, jednej z najlepszych wówczas warszawskich scen.
– Tam spotkałem się z panem dyrektorem Januszem Warmińskim, który stał się dla mnie bratem, nauczycielem, wzorem postawy społecznej, artystycznej – podkreślał Andrzej Seweryn, który w Ateneum przez ponad dekadę stworzył wiele niezapomnianych ról.
– W Ateneum realizowaliśmy również sztuki tzw. klasyczne – wspominał. – Pamiętam, jak kiedyś Maciek Prus reżyserował we wspaniałej obsadzie "Fantazego". Dyrektor Warmiński pojawiał się czasami w głębi, na balkonie, żeby podsłuchiwać, oglądać próby jako człowiek odpowiedzialny za te przedstawienia również. I któregoś dnia wezwał mnie do siebie, do gabinetu, i powiedział: "Panie Andrzeju, z panem mogę rozmawiać szczerze". Ja grałem wtedy Jana zakochanego w Dianie, zesłańca, żołnierza polskiego. I wtedy powiedział do mnie tak: "Panie Andrzeju, oglądałem próbę, oglądałem pana pracę. Ani dupa, ani ojczyzna". Chciał przez to powiedzieć po prostu, że ani nie gram jednego dobrze tematu, ani drugiego. Po czym dodał: "Ale z panem to ja nie mam żadnego problemu, bo ja to mogę panu powiedzieć. A co ja mam zrobić z drugimi aktorami?".
Zeszyty Andrzeja Wajdy
Innym mistrzem Andrzeja Seweryna – a jednocześnie twórcą, który w znaczący sposób wpłynął na jego aktorską karierę – był Andrzej Wajda.
– Długo go obserwowałem. Najpierw widziałem go w wielu przedstawieniach, w filmach – wspominał w archiwalnym radiowym nagraniu słynny reżyser. – Zawsze mnie ciekawił, ale myślałem, że to jest aktor chłodny, który nie może być moim aktorem. Zauważyłem jednak, że jest w nim pewien upór, pewna prostolinijność, która mi się wydawała tak konsekwentna, że zaczęło mnie to fascynować.
Andrzej Wajda dla swoich reżyserskich potrzeb posługiwał się "dwoma zeszycikami". Jeden, pokaźny, zatytułowany "aktorzy", i drugi, znacznie chudszy, z podpisem "artyści".
– Kiedy zaprzyjaźniliśmy się przy okazji "Ziemi obiecanej", przeniosłem Andrzeja Seweryna (zagrał tam jedną z gł. ról – przyp. red.) do drugiego zeszytu – przyznał Andrzej Wajda. – Właściwie to był nasz pierwszy krok, dosyć ważny, dlatego że tu mogłem go poznać. Zdałem sobie sprawę, że nie dałem mu dostatecznie dużych szans. I rozstaliśmy się po tym filmie z takim, z mojej strony, poczuciem, że jestem mu coś winien, że może właśnie trzeba poszukać jakichś możliwości, żeby on zabłysnął.
Reżyser, jak opowiadał, obserwował nadal aktorskie poczynania Andrzeja Seweryna, by trafić na rzecz "zdumiewającą".
– Nie została ta rola właściwie zauważona dostatecznie. Myślę o roli Gucia w "Ślubach panieńskich" w reżyserii Jana Świderskiego w Teatrze Ateneum. Zobaczyłem tam coś takiego, czego nigdy nie widziałem w tej postaci. Przy tej śmieszności, która zawsze towarzyszy temu bohaterowi, jakąś gorycz. Jakąś tragedię człowieka już dojrzałego. Wtedy zobaczyłem prawdziwą siłę i wielkość tego aktora.
I tak Andrzej Seweryn zagrał w kolejnych filmach Wajdy: w "Człowieku z żelaza", "Bez znieczulenia", "Dyrygencie". Prócz tego pracował z innymi reżyserami (m.in. z Januszem Majewskim, Andrzejem Żuławskim), zagrał w kilkudziesięciu spektaklach Teatru Telewizji, pojawiał się na warszawskich scenach.
"Francji bardzo wiele zawdzięczam"
Nadszedł rok 1980.
– Andrzej Wajda zaproponował mi zagranie roli Spike'a Mendozy w "Onych" Witkacego. Przedstawienie to zrealizował we Francji – wspominał przed radiowym mikrofonem Andrzej Seweryn. – I od tego zaczęła się moja podróż poza Polskę, podróż po Francji i trochę po świecie.
Od tego też zaczął się długi, bo trwający ponad trzy dekady, francuski (czy też: międzynarodowy) rozdział w biografii twórczej Andrzeja Seweryna. W tym czasie polski aktor współpracował m.in. z reżyserem Peterem Brookiem, jednym z najważniejszych twórców teatralnych XX wieku. W 1993 roku natomiast stał się członkiem prestiżowej Comédie-Française, francuskiej sceny narodowej.
– Nigdy nie mogłem przypuścić – ja, który pochodzę z, najdelikatniej mówiąc, biednej rodziny – że kiedyś będę mógł mówić najważniejsze teksty literatury światowej, takie jak monologi Alcesta w "Mizantropie" czy Klaudiusza w "Hamlecie", na pierwszej francuskiej scenie – opowiadał w 2007 roku w Polskim Radiu Andrzej Seweryn.
A w audycji z 2013 roku dodawał: – Francji bardzo wiele zawdzięczam: język, rozszerzenie mojej świadomości intelektualnej i duchowej, geograficznej, literackiej, myślę też artystycznej, ale to już nie mnie oceniać.
Budynek Comédie-Française. Fot. Shutterstock
Spielberg i rola "źle obsadzona"
Okoliczności wstąpienia do Comédie-Française były jednak naznaczone goryczą i wielkim artystycznym zawodem.
- Przeżywałem poważną, jak na moją wrażliwość, depresję, ponieważ był to moment, kiedy Spielberg obsadził (jak ja to mówię czasami złośliwie: „źle”) główną rolę w filmie "Lista Schindlera" – wspominał Andrzej Seweryn w 2007 roku. – Mam na myśli decyzję Spielberga, żeby nie powierzać mi roli tytułowej w tym filmie. Taka możliwość pojawiła się w końcu 1992 roku, kiedy Spielberg przygotowywał się do kręcenia zdjęć w Polsce. Byłem wtedy na zdjęciach próbnych w Universal Studios i tam pracowałem cały dzień ze Spielbergiem. I wydawało się, że informacje, które otrzymałem po tej pracy, mogły wskazywać na to, że reżyser podejmie decyzję pozytywną, jeśli chodzi o moją osobę. Stało się inaczej.
Los chciał, że niedługo potem dyrekcja Comédie-Française zdecydowała o angażu polskiego aktora.
Andrzej Seweryn w radiowej Dwójce, 2013 r. Fot. Grzegorz Śledź/PR
Podsumowania (z dalszym ciągiem)
Kiedy w 2007 roku Andrzej Seweryn robił przed radiowym mikrofonem swój "artystyczny bilans" – "to, co udało mi się w życiu osiągnąć", "to, o co jestem uboższy" – brak głównej roli w "Liście Schindlera" składał na konto spraw "nieudanych" (choć, jak dodał, wystąpił w końcu w tym filmie w roli pomniejszej).
13:36 andrzej seweryn___46_07_ii_tr_4-5_d1e7871a[00].mp3 Andrzej Seweryn o swoich refleksjach związanym z życiem i wykonywanym zawodem aktora. Mówi, co udało mu się w życiu osiągnąć, a czego już nie. Audycja Anny Fuksiewicz z cyklu "Zapiski ze współczesności" (PR, 2007)
Do tego zbioru dodawał również inne, nie tylko teatralne rzeczy.
– Marzyłem o tym, żeby zagrać rolę Hamleta, tę, którą grałem podczas "scen marzeń" jeszcze w szkole teatralnej. I Hamleta nie udało mi się zagrać – mówił. – Nie udało mi się też wyreżyserować "Dziadów" Mickiewicza we Francji. Nie przeczytałem całego Dostojewskiego, Manna, Tołstoja, Czechowa (a pamiętam, kiedy prof. Świderski mówił nam: "czytajcie jak najwięcej, bo później, kiedy będziecie pracowali, nie będziecie mieli na to czasu").
Do grupy spraw, o które "był uboższy", Andrzej Seweryn zaliczał również kwestie związane z najnowszą polską historią.
– Nie było mnie wtedy, kiedy były strajki. Nie było mnie wtedy, kiedy była akcja aktorów polskich odmawiających pracy w telewizji, bojkot telewizji. Nie było mnie po prostu w stanie wojennym w Polsce – opowiadał aktor.
Po drugiej stronie tego bilansu Andrzej Seweryn umieścił między innymi swoją pracę dla Comédie-Française i, ogólniej, swoją międzynarodową karierę. Podkreślał przy tym pewien szczególny aspekt swojego "europejskiego" statusu.
- Myślę, że udało mi się być takim szczególnym ambasadorem Polski i polskiej kultury na Zachodzie. W latach stanu wojennego udało mi się robić to, co się dało we Francji, dla Solidarności, dla Polski – mówił.
***
Czytaj także:
***
Do jednej z spraw, którą w 2007 roku Andrzej Seweryn traktował jako swoiste niespełnienie ("nie udało mi się to podjąć poważnych odpowiedzialności", "nie przyjąłem propozycji objęcia dyrekcji Teatru Narodowego w Warszawie, dyrekcji Teatru Starego", "nie byłem gotów") – życie dopisało ciąg dalszy. Od 2011 roku aktor został dyrektorem Teatru Polskiego w Warszawie.
jp