Jak się okazuje w styczniu tego roku Księżyc i Ziemia znalazły się najbliżej od 1400 lat. W wyniku tego doszło do "super przypływu", jaki miał miejsce 12 stycznia 1912, dokładnie 3 miesiące przed zatonięciem statku, na którym życie straciło 1500 pasażerów.
W styczniu 1912 roku Ziemia zbliżyła się także na minimalną odległość do Słońca, co dodatkowo wpłynęło intensyfikację pływów.
Oba te zjawiska spowodowały rekordowo wysoki poziom oceanu, co z kolei doprowadziło do uwolnienia wyjątkowo wielu gór lodowych, które bardzo szybko dostały się na szlaki żeglugowe północnego Atlantyku. Góra lodowa swoją podróż w ten rejon może odbywać latami, zatrzymując się wielokrotnie wzdłuż wybrzeży Labradoru i Nowej Funlandii.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
- To mogłoby wyjaśnić niezwykle liczne góry lodowe na wiosnę 1912 roku, to wiarygodny scenariusz - powiedział fizyk z teksańskiego uniwersytety Donald Olson, którego artykuł poświęcony Titanicowi ukazał się w najnowszym numerze magazynu "Sky & Tescope"
Jak podkreślił naukowiec przyczyną katastrofy było to, że Titanic wpłynął na pełnej prędkości w region gór lodowych, ale niezwykła bliskość Księżyca może wyjaśnić, skąd tyle gór lodowych znalazło się na drodze liniowca.
Na początku kwietnia w związku z setną rocznicą katastrofy do kin powtórnie zawita film Jamesa Camerona opowiadający historią najsłynniejszego ze statków. Tym razem będzie ją można podziwiać w 3D.
dailymail.co.uk, gs