Przy okazji realizacji ostatniej części "Trylogii" Henryka Sienkiewicza, która na ekranach kin zagościła 28 marca 1969, reżyser Jerzy Hoffman wpadł na pomysł nakręcenia serialu o Jerzym Wołodyjowskim dla Telewizji Polskiej. Choć obie produkcje kręcono równolegle, a autorem scenariusza w obu przypadkach był Jerzy Lutowski, to na reżyserskim krześle "Przygód pana Michała" nie usiadł Hoffman. Jego miejsce zajął Paweł Komorowski.
28:03 tadeusz łomnicki panem wołodyjowskim.mp3 Tadeusz Łomnicki w rozmowie z Witoldem Zadrowskim wspomina pracę nad rolą Michała Wołodyjowskiego. (PR, 14.07.1968)
Osiem miesięcy po premierze "Pana Wołodyjowskiego" na ekranach telewizorów zagościły "Przygody pana Michała". Choć trzynastoodcinkowy serial był właściwie telewizyjną adaptacją filmu, to między dziełami były pewne różnicę m.in. w obsadzie. "Przygody pana Michała" realizowano też, ze względu na koszty, na taśmie czarno-białej, podczas gdy "Pan Wołodyjowski" był filmem kolorowym. Oczywiście, z uwagi na niemal dwukrotnie dłuższy czas antenowy (film liczył 2 godz. 40 min, serial ponad sześć godzin) niektóre wątki w serialu są lepiej naświetlone, dzięki temu akcent serialu przesuwa się w kierunku wątku narodzin uczucia między Wołodyjowskim a Basią.
Niezapomniane kreacje stworzyli Mieczysław Pawlikowski (uznawany za najlepszego odtwórcę roli Zagłoby) i wcielający się w Ketlinga Andrzej Łapicki. W rolę Adama Nowowiejskiego, obciążoną największym ciężarem tragicznym, wcielił się Marek Perepeczko. Jego nemezis, Azję Tuhajbejowicza, zagrał Daniel Olbrychski, który pięć lat później w "Potopie" został Kmicicem. "Hajduczka", czyli Basię Wołodyjowską, zagrała Magdalena Zawadzka, Barbara Brylska zagrała Krzysię.
Łomnicki bał się Wołodyjowskiego
Od pięćdziesięciu lat mówimy Wołodyjowski, myślimy - Łomnicki. Najwybitniejszy polski aktor drugiej połowy XX wieku stworzył kreację pomnikową. "Nastała długa chwila milczenia, tylko wąsy pana Michała zjeżyły się jakoś i poczęły się szybko, choć lekko poruszać" - komu czytającemu te Sienkiewiczowskie wersy nie odmalowuje się obraz charakterystycznego tiku wypracowanego przez Łomnickiego?
Trudno uwierzyć, że Łomnicki nie chciał początkowo przyjąć roli "Hektora kamienieckiego". Uważał siebie za aktora teatralnego, który nie poradzi sobie z zupełnie innym charakterem pracy, jakim było granie w plenerze w historycznej superprodukcji. Łomnicki miał też świadomość, jak istotna w narodowej mitologii jest postać "Małego Rycerza".
- Propozycja Hoffmana mnie przeraziła. W jednej sekundzie zrozumiałem, jaki rodzaj odpowiedzialności wziąłbym na siebie, gdybym się zgodził. Zacząłem Jurka unikać i robiłem to przez pół roku - wspominał aktor w rozmowie z Witoldem Zadrowskim. - W końcu zacząłem się wykręcać, że nie mogę grać, bo mam kontuzję kolana. Hoffman zorganizował kolegium lekarskie, które jednogłośnie orzekło, że nic mi nie jest.
Szermierz nad szermierze
Łomnicki przez rok uczył się jazdy konnej. Przeszedł też morderczy trening olimpijski i kurs szermierki. Stracił dziesięć kilogramów. Fechtunku uczył go medalista olimpijski Andrzej Piątkowski. Szablista wcielił się też w Turka, z którym potykał się Wołodyjowski.
- Dzień przed nagraniem tej sceny nie mogłem zasnąć. Zasnąłem dopiero nad ranem. Obawiałem się, że nie pokażę wszystkiego, czego mnie Piątkowski nauczył. Że go zawiodę jako nauczyciela. Odpowiadałem też przed widzem, bałem się, że Wołodyjowski nie będzie tak szybki w cięciu, jak sobie to widzowie wyobrażali - wyjaśniał znany ze swojego perfekcjonizmu Łomnicki.
"Wstań, unieś głowę"
Nieśmiertelność zyskała słynna "Pieśń o małym rycerzu". Kompozytorem utworu jest Wojciech Kilar, słowa napisał Jerzy Lutowski, a wykonał ją aktor Leszek Herdegen.
Nowe życie szlagierowi dali kibice polskiej męskiej reprezentacji siatkarskiej. Fani siatkówki śpiewają balladę już od ponad dwudziestu lat. Po raz pierwszy została przez nich wykonana podczas meczu Polska - Jugosławia w czasie rozgrywek Ligii Światowej w 1998 roku.
bm