Rzymskie Saturnalia zostały zastąpione Świętami Bożego Narodzenia w IV wieku. Podczas pogańskiego święta obchodzonego pomiędzy 17 a 24 grudnia czczono boga rolnictwa Saturna. W tym czasie w starożytnym Rzymie zamierała cała działalność gospodarcza. Ludzie spotykali się w gronie rodziny i znajomych. Wymieniali się prezentami oraz bawili się przez kilka dni na ulicach miasta.
25 grudnia jako data narodzin Jezusa Chrystusa została ustalona przez Kościół Katolicki dopiero w IV wieku. Zastąpiła tym samym obchodzone tego samego dnia święto narodzin popularnego w Rzymie boga słońca Mitry. Okres przesilenia zimowego (21-25 grudnia) był ważny także dla Słowian, którzy w tym czasie celebrowali początek roku słonecznego i rolniczego. Pozostałości tych starych, wywodzących się z pogaństwa zwyczajów, przetrwały w polskiej obrzędowości ludowej.
Wigilia Bożego Narodzenia
Słowo "wigilia" pochodzi od łacińskiego "vigilare" oznaczającego oczekiwanie. W Kościele Katolickim wigiliami zwano dni poprzedzające święta religijne. Sam zwyczaj obchodzenia Wigilii Bożego Narodzenia powstał w VI wieku. Miał być on czasem oczekiwania na narodziny Zbawiciela połączonym z postem i modlitwą.
Odwiedziny duchów
W polskiej obrzędowości ludowej nie tylko wieczór wigilijny, ale cały dzień był doniosły. Na przestrzeni czasów wykształciło się wokół niego wiele legend, obrzędów i zwyczajów. Przede wszystkim uważano, że to dzień magiczny i tajemniczy.
W Wigilię, podobnie jak w Dzień Wszystkich Świętych i Zaduszki, rodzinne domy miały odwiedzać duchy przodków. Liczono się z ich obecnością, dlatego zanim zasiadło się na krześle, delikatnie przesuwano ręką, mówiąc przy tym proszącym głosem: "przesuń się duszyczko". Wystrzegano się wylewania wody, przędzenia czy nawet szycia, by nie zranić przebywającej w domu duszy.
Przez cały dzień unikano sprzątania, chyba, że z jakiegoś powodu było ono konieczne. Porządki starano się zakończyć 23 grudnia, by w samą Wigilię zająć się tylko gotowaniem. Taka postawa wynikała ze znanego w całej Polsce przesądu twierdzącego, że "jaka Wigilia, taki cały rok", dlatego uważano, żeby nie dokładać sobie nadprogramowych obowiązków.
Za wszelką cenę unikano złości i kłótni. W trakcie przygotowań do wieczerzy popularne były odwiedziny sąsiadów, którzy przychodzili załagodzić spory. Jednak nie należało im niczego pożyczać, by szczęście i dostatek nie opuszczały domu.
W całym kraju aż do kolacji wigilijnej zachowywano post ścisły, polegający na odmawianiu sobie jedzenia. Na Pomorzu i Śląsku w ciągu dnia żywiono się słonymi śledziami popijanymi wodą, a w Wielkopolsce - żurem.
Jutrznia
Na protestanckich Mazurach bladym świtem – nawet już o godz. 4 rano - udawano się na nabożeństwo zwane jutrznią. Pierwszoplanową rolę odgrywały w nim dzieci przebrane za anioły. Przychodziły one do kościoła z zapalonymi świeczkami i gałązkami jodły. Po kilkukrotnym okrążeniu ołtarza, siadały na jego stopniach i śpiewały pieśni religijny lub recytowały fragmenty Ewangelii.
Świąteczne ablucje
W Wigilię należało wstać wczesnym rankiem i umyć się w zimnej wodzie. Wierzono, że dzięki temu zapewni się zdrowie na przyszły rok. Do kąpieli przystępowano grupowo, będąc przekonanym, że taka kąpiel ma charakter postny i oczyszczający ze wszystkich nieczystości; nie tylko cielesnych, ale przede wszystkim duchowych.
Zwyczaj ten szczegółowo opisał Oskar Kolberg w swojej pracy pt. "Lud. Jego zwyczaje, sposób życia, mowa, podania, przysłowia, obrzędy, gusła, zabawy, pieśni, muzyka i tańce" w tomie poświęconym Litwie, gdzie ten zwyczaj był szczególnie rozbudowany:
"każdy z czeladzi, począwszy od gospodarza i gospodyni, przystępuje do umywania się. Do tego używa się ług ciepły. Nalewają go do wielkiej necki, którą stawia się na ziemi, a przed nią stołek; na nim kładą się naprzód po kolei mężczyźni ze spuszczoną na biodra koszulą. Obmywa ich albo sama gospodyni, albo służąca. Po nich następuje płeć żeńska, która bez żadnej ceremonii wobec mężczyzn spuszcza koszulę poniżej piersi, rozwija splątane włosy, kładzie się na stołek przed necką pełną świeżego ługu i bywa obmywana przez drugą dziewczynę, a niekiedy i przez mężczyznę. Dziwna prostota! Kobieta bez zarumienia się pogląda na wpół obnażonego mężczyznę i nie wstydzi się przed nim pokazać swoich piersi".
Na ziemi kaliskiej i w Wielkopolsce mężczyźni wczesnym rankiem udawali się na polowanie i połowy. Upolowana zwierzyna i złowione w tym dniu ryby zwiastowały pomyślność w nadchodzącym roku.
Dzieci a Wigilia
Na Pomorzu już przed południem można było spotkać grupy gwizdów, czyli chłopców przemierzających wsie. Przebrani za kozy, bociany, niedźwiedzie i jeźdźców odwiedzali wszystkich gospodarzy, śpiewając kolędy i prosząc o łakocie. Na Górnym Śląsku młodzież rano zakładała na siebie krowie dzwonki i łańcuchy. Przy dźwiękach piszczałek wchodziła do wszystkich domów we wsi, opowiadając o narodzeniu Chrystusa. Odwiedzających częstowano piwem i plackami.
Podczas świątecznej krzątaniny oczekiwano od dzieci wzorowego zachowania. Unikano wymierzania im kar, uważając, że przez to będą jeszcze bardziej nieposłuszne w Nowym Roku. Na ziemi kaliskiej istniał niespotykany w innych regionach zwyczaj okładania się rózgami, w którym przodowali najmłodsi.
Oskar Kolberg w "Ludzie" przytaczał list Karola Myszkowskiego, który szczegółowo opisał ten zwyczaj: "Powstawali jak najrychlej, bo dobrze na parę godzin przed dniem. Poobchodzili wszędzie i każdego do wstania znaglili. Przyszła kolej na mnie. Wali się cała zgraja oprawców do pokoju, w którym spałem. Ujrzałem poczet biczowników: każdy bowiem stał z rózgą w górę wyniesioną i tuż nad moją skórą wiszącą. Zakrywam się, chowam pod kołdrę, nic to nie pomaga i gdy proszę, by nade mną litość miano, słyszę za to odpowiedź: "toż w wilią – dzieci biją". Cięcia rózg coraz bardziej się pomnażały. Usilnie namawiano mnie do bractwa swojego: ubrałem się więc czym prędzej i do podobnych operacji towarzyszyć musiałem. Gdy jednak dzień zawitał, cała ta nocna burza ucichła. To wszystko było ponętą do żartobliwego wybuchu wesołości i śmiechów".
W Warszawie dla dzieci stawiano choinkę, pod którą można było znaleźć szopkę i prezenty.
Po wieczerzy
Po wigilijnej wieczerzy zaczynano wróżyć. Było to odbicie dalekich, pogańskich zwyczajów. Zarówno panny, jak i kawalerowie wybiegali przed dom i nasłuchiwali, z której strony zaszczeka pies – z tego właśnie kierunku miał nadejść przyszły narzeczony lub narzeczona. W Wielkopolsce rzucano trzewikami na drodze – z której strony upadł but, z tej strony świata oczekiwano nadejścia przyszłego małżonka. Na wschodnich rubieżach kraju panny do wróżb używały talerzy, pod które wkładały czepek, wianek, chleb i sól. Wylosowanie czepka oznaczało ślub w przyszłym roku, wianka – kolejny rok panieństwa, chleb – dobrobyt, sól – ciężką pracę.
Na Lubelszczyźnie po kolacji następował czas psot. Rozpoczynały się wzajemne odwiedziny sąsiadów połączone z drobnymi kradzieżami, na które przymykano oko. Na stole poszukiwano pojedynczych ziaren zbóż. Jeśli domownicy znaleźli jako pierwsze np. ziarno owsa, oznaczało to, że plony właśnie tej rośliny będą nadzwyczaj urodziwe. W całym kraju gospodarze zbierali resztki jedzenia i wraz z kolorowymi opłatkami zanosili je zwierzętom, by dobrze chowały się w nadchodzącym roku.
Cuda w przyrodzie
Wigilijna północ miała być czasem cudów. Właśnie w tej chwili woda w rzekach i strumieniach miała zyskać zdrowotne właściwości, pod warstwą śniegu rozkwitały kwiaty, otwierała się ziemia i pokazywała ukryte w jej wnętrzu skarby. Ten czas należał jednak do zwierząt: przez jeden dzień w roku mogły rozmawiać ludzkim głosem. Jednak nie można było ich świadomie podsłuchiwać. Wprowadzenie tego zakazu tłumaczono sobie podaniem o gospodarzu, który tej nocy podsłuchał – w zależności od regionu kraju konie lub woły – rozmowę inwentarza. Zwierzęta miały smutnym głosem mówić o tym, że "już niedługo powiozą swojego pana". Kilka dni później zostały użyte w zaprzęgu wiozącym trumnę gospodarza na cmentarz.
Na terenie całego kraju w wigilijną noc gospodarze nie zapominali o drzewach w sadzie. Wszystkie drzewa, szczególnie nierodzące owoców, obwiązywali słomianymi powrósłami. Wierzono, że dzięki temu zabiegowi będą wolne od chorób i w przyszłym roku wydadzą wiele owoców.
Barbara Ogrodowska, Polskie obrzędy i zwyczaje doroczne, wyd. 2010, Zygmunt Gloger: Encyklopedia staropolska ilustrowana, wyd. 1900; Rok polski w życiu, tradycji i pieśni, wyd. 1901, Oskar Kolberg, Lud. Jego zwyczaje, sposób życia, mowa, podania, przysłowia, obrzędy, gusła, zabawy, pieśni, muzyka i tańce: Chełmskie (wyd.1890), Kaliskie (wyd.1890), Krakowskie (wyd.1871), Mazury Pruskie (wyd. 1966), Litwa (wyd.1966), Lubelskie (wyd.1888), Pokucie (wyd.1882), Tarnowsko-Rzeszowskie (wyd.1964), Wielkie Księstwo Poznańskie (wyd.1967).
Sandra Błażejewska