"Faraon" nie był pierwszym filmem Jerzego Zelnika. Dwa lata przed głośną rolą Ramzesa XIII, aktor zagrał mały epizod w filmie Leonarda Buczkowskiego pt. "Smarkula" (1963). Do swojej wielkiej życiowej roli zaangażowany został na pierwszym roku studiów, co było możliwe dzięki zgodzie ówczesnego retora Szkoły Teatralnej w Warszawie, Jana Kreczmara.
Zelnik, także dzięki nieco południowym rysom (był kruczo czarnym brunetem o smagłej cerze), świetnie poradził sobie z tytułową rolą faraona. Poza talentem aktora była to też zasługa bardzo sprawnej reżyserskiej ręki Kawalerowicza, który potrafił skutecznie poprowadzić dwudziestolatka w tak trudnym filmie. Ze względu na rozmach przedsięwzięcia, Zelnik do szkoły wrócił dopiero po dwóch latach.
Po Faraonie
- Po powrocie do szkoły cały semestr mi zajęło przekonanie kolegów, że ja z racji swojego sukcesu nie mam tutaj żadnych przywilejów i tak samo muszę walczyć o stopnie jak oni - mówił Jerzy Zelnik w audycji Anny Lisieckiej w Polskim Radiu w 2001 roku. - Zresztą miałem dwie dwóje: z dykcji i głosu i to jest najlepszy przykład na to, jak porażki się przydają. Dzisiaj nie ukrywam, że te dziedziny stały się moim konikiem – mówił aktor
08:28 rozmowa z jerzym zelnikiem___21727_tr_7-7_11333301b45d3ffd[00].mp3 "spotkanie z Jerzym Zelnikiem". Audycja Anny Lisieckiej. (PR, 14.06.2001)
Po zagraniu Wierszynina w dyplomowych "Trzech siostrach" Czechowa, Jerzy Zelnik rozpoczął pracę w Teatrze Starym w Krakowie, gdzie zadebiutował rolą Karola Kriebla w sztuce "Puzuk czyli uporczywa niemożność koncentracji" Vaclava Havla w reżyserii Bogdana Hussakowskiego w 1968 roku.
Po dwóch latach spędzonych w Krakowie, w trakcie których miał możliwość pracowania z tak wybitnymi reżyserami jak Jerzy Jarocki i Konrad Swinarski, Zelnik przeniósł się do Warszawy, gdzie w latach 1970-73 występował w Teatrze Dramatycznym. Tutaj natrafił między innymi na reżyserów tej klasy co Maciej Englert czy Kazimierz Dejmek.
U Hubnera
W 1979 roku Zelnik nawiązał trwałą współpracę z Teatrem Powszechnym prowadzonym przez wybitnego reżysera Zygmunta Hubnera. Współpraca ta trwała to 1986 roku. W tym czasie aktor zagrał w licznych sztukach teatralnych, takich jak: "Spiskowcy" Josepha Conrada, "Wrogach" Maksyma Gorkiego - oba w reżyserii Hubnera, czy w "Wieczerniku" Ernesta Brylla w reżyserii Andrzeja Wajdy.
W kolejnych latach Zelnik pojawiał się gościnnie w przedstawieniach Jerzego Grzegorzewskiego ("Dziady - improwizacje" 1987, czy "Dziesięć portretów z czajką w tle" 1990 Antoniego Czechowa), Macieja Wojtyszki ("Sen nocy letniej" 1991) i wielu innych reżyserów w całej Polsce.
Zelnik zagrał też w wielu spektaklach Teatru Telewizji, z których za największe jego osiągnięcie uważana jest "Nie-Boska Komedia" (1982) w reżyserii Zygmunta Hubnera.
Ważne spotkania
Aktor bardzo ceni sobie spotkania z wybitnymi polskimi reżyserami i twierdził, że od każdego z nich coś dostał.
- Swinarski nauczył mnie, że każdy gest może być niebanalny, jeśli jest podbudowany żywą, wiarygodną emocją - mówił Jerzy Zelnik w Polskim Radiu.
Aktor wiele też zawdzięcza swojemu ojcu, Janowi Zelnikowi, który również reżyserował spektakle w teatrze, choć jego domeną był Teatr Polskiego Radia.
- Ojciec nauczył mnie, że aktor nie może mieć na zewnątrz więcej niż wewnątrz. Musi zostać pewną tajemnicą - mówił Jerzy Zelnik w Polskim Radiu.
Jednak największy wpływ na aktora miał wybitny brytyjski reżyser, z którym Zelnik spotkał się na warsztatach organizowanych przez Jerzego Grotowskiego w 1975 roku.
- Peter Brook nauczył mnie improwizacji - wspominał aktor w Polskim Radiu. - A dojrzałość, to że człowiek już się nie stara tak bardzo dobrze wypaść, tylko podchodzi do występowania na scenie na spokojnie, spowodowała, że opanowałem tremę i mogłem za każdym razem na nowo szukać w sobie tej świeżości spojrzenia, której uczył Brook - dodawał Zelnik.
Przed kamerą
W kinie Jerzy Zelnik pojawił się dwa lata po sukcesie "Faraona" występując w roku 1967 w krótkometrażowym debiucie Andrzeja Żuławskiego pod tytułem "Pavoncello" na podstawie opowiadania Stefana Żeromskiego. Następną interesującą rolą był doktor Burton w bardzo wdzięcznej telewizyjnej adaptacji opowiadania Stanisława Lema pod tytułem "Przekładaniec" w reżyserii Andrzeja Wajdy. U tego reżysera Zelnik wystąpił też w filmie "Krajobraz po bitwie" (1970) jako komendant amerykański, "Piłat i inni" (1971) jako Juda z Kiriatu, w "Ziemi obiecanej", w której zagrał postać Steina oraz z "Smudze cienia" (1976) jako Rowley.
Wielu widzów zapamiętało Zelnika z popularnego pod koniec lat 70. serialu "Doktor Murek" (1979), w której aktor zagrał tytułową rolę sympatycznego prawnika. Za swoje największe osiągnięcie on sam uważa postać Zygmunta Augusta w serialu "Królowa Bona" (1980). Warta uwagi jest też rola Łukasza Niepołomskiego w ekranizacji "Dziejów grzechu" (1975) w reżyserii Waleriana Borowczyka.
Jako aktor dojrzały Jerzy Zelnik przestał wcielać się w postaci amantów, grając raczej role charakterystyczne w filmach i serialach, których było sporo. Ostatni raz na ekranie kinowym Zelnik wystąpił w 2016 roku w nieudanym niestety filmie "Smoleńsk" Antoniego Krauzego.
Reżyser
Jerzy Zelnik zajmował się też reżyserią teatralną oraz pisaniem tekstów dramatycznych.
- Ja nigdy w życiu nie czekałem. Jak nie miałem propozycji, to pisałem sobie scenariusz na monodram. Ja pracuję nieustannie - mówił Jerzy Zelnik w audycji Polskiego Radia.
W ostatnich latach Zelnik wyreżyserował spektakle Teatru Telewizji - "Blizny pamięci" (2019) o Janie Karskim, w którym wystąpił razem z bardzo zdolnym aktorem młodego pokolenia Sebastianem Rysiem oraz "Cenę" (2019) - dramat z czasów II wojny światowej na podstawie tekstu Waldemara Łysiaka. Zwłaszcza w ostatnim z wymienionych tytułów Zelnik wykazał się sprawnością realizacyjną.
Współpraca z SB
Kilka lat temu ujawniono dokumenty świadczące o kilkumiesięcznej współpracy Zelnika ze Służbą Bezpieczeństwa. Aktor przeprosił za to osoby, które mógł w ten sposób skrzywdzić i mówił, że traktuje ten epizod w kategoriach błędów młodości. W momencie współpracy Zelnik miał 20 lat.
az