Jan Lebenstein pochodził z Brześcia nad Bugiem, gdzie przeżył dramatyczny okres II wojny światowej. Zaraz po niej zginął jego ojciec z rąk UB a także brat. Po wojnie znalazł się w Rembertowie pod Warszawą, gdzie zaczął intensywnie malować. Zapisał się także na Akademię Sztuk Pięknych i studiował tu w latach 1948-54 w pracowni Kazimierza Tomorowicza.
Obok nurtu
Zaczynał od skromnych, wyciszonych pejzaży. W przeciwieństwie do oficjalnego nurtu malarstwa socrealistycznego promującego z wielką pompą monumentalizm Warszawy i innych miast, czy ciężką, ale entuzjastyczną, pracę robotników przy budowie nowej ojczyzny, Lebenstein pokazywał niepopularne rejony Warszawy i jej przedmieść, na których nie działo się nic interesującego dla ówczesnej propagandy. Jednocześnie krytykował awangardę oraz wszelką sztukę geometryczną. Od początku odnajdywał się poza tymi nurtami.
Zadebiutował na Ogólnopolskiej Wystawie Młodej Plastyki w 1955 roku zatytułowanej "Przeciw wojnie, przeciw faszyzmowi" i został na niej wyróżniony nagrodą.
W tym samym czasie nawiązał współpracę z Teatrem na Tarczyńskiej - nieformalną grupą teatru domowego współtworzoną przez Mirona Białoszewskiego. Tam, w mieszkaniu Białoszewskiego, gdzie działał Teatr, Lebenstein miał w 1956 roku swoją pierwszą wystawę indywidualną, na której pokazał kompozycje przypominające ludzkie sylwetki oparte na symetrii pionowej linii.
- Przed Paryżem były "Figury osiowe", czyli to co pokazywał na Tarczyńskiej - to był pierwszy etap jego twórczości - opowiadała Wiesława Wierzchowska, krytyk sztuki w audycji Bogumiły Prządki w Polskim Radiu. - Drugi to etap paryski - przeformułowanie wizji. W sferze kompozycji to było przejście od pionu do poziomu, w sferze wyobraźni to stworzenie własnego bestiarium, które dla mnie jest pozytywne, magiczne, to jakby zaklinanie świata, doświadczenie surrealizmu - dodawała.
42:53 jan lebenstein___81_05_ii_tr_0-0_99046294887e43f[00].mp3 "Jan Lebenstein". Audycja Bogumiły Prządki z cyklu "Szkic do portretu". (PR, 13.01.2005)
W Paryżu
W 1959 roku Jan Lebenstein wyjechał do Paryża na Biennale Młodych. Odebrał tam Grand Prix i zdecydował już nie wracać do kraju. Ten wielki sukces stał się dla niego przepustką do światowej sztuki, choć życie zagranicą nie należało do najłatwiejszych głównie ze względów materialnych.
- W 1959 roku wygrał Biennale paryskie, co definitywnie przesądziło o jego pozostaniu za granicą i jego kariera w latach 60. rzeczywiście była błyskawiczna - mówiła krytyk Magdalena Szafkowska w audycji Polskiego Radia. - Niezwykłe wizjonerstwo, maestria strony formalnej - zwłaszcza w cyklu "Potworne zwierzęta" utopionych w ciemnych brązach przechodzących w czerń - to wszystko było pewnym novum, także dla świata zachodniego. To wszystko zdecydowało o jego odrębności - opowiadała krytyk.
12:32 Lebenstein ok.mp3 Magdalena Szafkowska i Piotr Oszczanowski o wystawie w Muzeum Narodowym we Wrocławiu "Jan Lebenstein. Obrazy i gwasze z kolekcji Muzeum Narodowego we Wrocławiu" (Poranek Dwójki) (PR, 31.03.2014)
Mimo tych sukcesów w stolicy sztuki Lebenstein znowu znalazł się na uboczu, z własnego jednak wyboru.
Nawiązał relacje ze środowiskiem paryskiej "Kultury" Jerzego Giedroycia i przyjaźnił się z wybitnymi pisarzami zgromadzonymi w tym kręgu, między innymi z Gustawem Herlingiem-Grudzińskim, Czesławem Miłoszem, Sławomirem Mrożkiem czy Zbigniewem Herbertem. To znamienne, ponieważ artysta nie tylko znajdował wspólny język z literatami, ale i wielką inspirację w literaturze. Jego prace oprócz mniej dosłownych, pojedynczych odniesień literackich są również wprost cyklami ilustracji, jak na przykład do "Księgi Hioba" (1979) (do tłumaczenia Czesława Miłosza) czy "Apokalipsy św. Jana" (1983), ale także do "Folwarku zwierzęcego" Georga Orwella (1974) czy opowiadań Herlinga-Grudzińskiego.
Motywy Lebensteina
W malarstwie Lebensteina charakterystyczne są przedziwne stwory i uczłowieczone zwierzęta, a także zdeformowane postaci ludzkie, niekiedy połączone, zrośnięte ze zwierzętami. Tworzą one istne bestiarium, przypominające średniowieczną ikonografię.
- Artysta stworzył język uniwersalny - mówił Piotr Oszczanowski, dyrektor Muzeum Narodowego we Wrocławiu w audycji Polskiego Radia. - Zatrzymał się na krawędzi abstrakcji. Jego treści były zrozumiałe powszechnie, choć kostium, w który je ubrał, był niezwykle wyszukany. Problemy, których dotykają jego dzieła były bardzo różnorodne: stworzył totemy, kobiecość, swoisty mit o dziejach ludzkości, o naturze człowieka, o jego archetypach - wymieniał.
Lebenstein dużo miejsca w swoich pracach poświęcał także tajemniczej erotyce. Postaci nagich kobiet, które malował, miały coś z malarstwa średniowiecznego, częściowo bywały bestiami albo kościotrupami.
W Polsce twórczość Jana Lebensteina nie cieszyła się dużym zainteresowaniem. Większych, indywidualnych wystaw doczekał się dopiero w 1977 roku i pod koniec życia - w 1992 roku w Zachęcie. Zmarł w Krakowie w wieku 69 lat.
az