Można spodziewać się, że w weekend miliony amatorów seriali usiądą przed ekranami, by sprawdzić, co przygotowali dla nich producenci Netflixa. Z powodu pandemii koronawirusa na drugi sezon "Wiedźmina" trzeba było czekać długo, aż dwa lata - w tym czasie fani mieli z pewnością wiele okazji do tego, by wyrobić sobie zdanie o adaptacji jednej z najlepszych polskich serii fantasy.
Mimo wielu argumentów krytyków serialu, możemy mówić o produkcji, która odniosła wielki sukces, ale jej twórcy musiei zmierzyć się z trudnym zadaniem, by przenieść swoją historię na odpowiernie tory.
- Wchodząc w drugi sezon "Wiedźmina", mieliśmy już cały bagaż doświadczeń związanych z pierwszym sezonem: wiedzieliśmy, co się sprawdza, a co nie, zarówno od strony dramaturgicznej, jak i wizualnej. Tę wiedzę wykorzystaliśmy i myślę, że to widać już od pierwszego odcinka - mówił Tomasz Bagiński, producent wykonawczy serialu, animator i reżyser nominowany do Oskara.
Co czeka nas w kolejnej odsłonie przygód Geralta z Rivii, jakie zmiany nastąpią w serialu Netflixa i czy produkcja zdoła przekonać tych, których rozczarował pierwszy sezon?
Rekordowe wyniki i mieszane uczucia
"Później mówiono, że człowiek ten nadszedł od północy, od Bramy Powroźniczej." Jedno zdanie, które pojawiło się na profilach Netflixa w mediach społecznościowych w 2017 roku, wywołało burzę i euforię. To słowa, od których zaczyna się opowiadanie "Wiedźmin" autorstwa Andrzeja Sapkowskiego.
Pisarz zadebiutował na łamach "Fantastyki" w 1986 roku, rozpoczynając bogatą literacką karierę i dając światu bohatera, który w tym momencie znany jest na całym świecie. Świetny język, barwne postaci i wielowątkowa fabuła uczyniły z autora jednego z najbardziej znanych w Polsce autorów fantasy.
W 2007 roku polskie studio CD Project Red wypuściło na rynek grę komputerową, w której gracz wcielał się w postać Geralta z Rivii. Twórcom udało się zawrzeć tam wszystkie najlepsze cech prozy, oddać klimat i realia świata. W skrócie - stworzyć najlepszą produkcję z Polski na rynku. Świat był pod wrażeniem, a cyfrowy łowca potworów robił furorę. Doczekał się dwóch kontynuacji i zdobył serca graczy z całego świata.
Serialowy "Wiedźmin" okazał się ogromnym sukcesem Netflixa - produkcję, która miała swoją premierę w grudniu 2019 roku, w pierwszych czterech tygodniach obejrzało aż 76 mln abonentów platformy. Był to najlepszy wynik w historii serwisu, a proza Andrzeja Sapkowskiego przełożona na filmowy język trafiła w nowej formie do rekordowej liczby odbiorców.
Opinie odnośnie "Wiedźmina" były jednak podzielone. Bez wątpienia nie była to produkcja pozbawiona wad - mimo dużego budżetu niektóre sceny sprawiały wrażenie odstających od prezentowanego ogólnie wysokiego poziomu, część fanów miała zastrzeżenia odnośnie doboru obsady, oberwało się też scenarzystom, którzy nie sprostali zadaniu, by wprowadzić do wykreowanego przez Andrzeja Sapkowskiego świata widzów, którzy nie mieli kontaktu z książkami czy grami. Największym problemem okazało się eksperymentowanie z chronologią wydarzeń, które zaburzało odbiór całości i wprowadzało bardzo dużo chaosu.
Niewykorzystany potencjał?
Debiut "Wiedźmina" na platformie Netflixa był ekranizacją dwóch tomów opowiadań - "Ostatnie życzenie" i "Miecz przeznaczenia" i zarazem wstęp do pięciotomowej sagi. Jeśli chodzi o samą adaptację, to irytować mogło też pomijanie czy spłycanie niektórych wątków, co miało wpływ na całokształt. Kiedy dodamy do tego niektóre klisze, które obowiązkowo pojawiają się w amerykańskich produkcjach i momentami trudne do przebrnięcia dialogi, można czuć niedosyt.
Twórcy serialu zatracili coś z charakteru książek, które dla wielu fanów były właściwie gotowym materiałem na ekranizację, pozycjami rozbudzającymi wyobraźnię na tyle, by stworzyć sobie świetną wizję tego, jak wyglądałyby na dużym lub małym ekranie.
Nie pokazano pełni tego, co tworzy z utworów Sapkowskiego tak pasjonującą literaturę. W opowieści o będącym wyrzutkiem mutancie, trudniącym się walką z terroryzującymi ludzi potworami, pisarzowi udało się stworzyć postać bardzo interesującą, targaną wewnętrznymi rozterkami, rzuconą w wir wydarzeń, które wstrząsały całym wykreowanym przez pisarza światem. Tak samo było z bohaterami drugiego planu, którzy budzili w czytelnikach rozmaite uczucia - nie sposób było ich jednak zapomnieć.
Poza tym historia o Białym Wilku dobrze ilustruje niejednoznaczność moralną, która jest tak charakterystyczna dla tej postaci. Dostrzegamy wszystkie te odcienie szarości, wewnętrzne konflikty, które są dla "Wiedźmina" kluczowe. Tu dowiadujemy się, że granica pomiędzy potworami a ludźmi nie jest jednoznaczna, że to ludzie często są największymi potworami. Całe to tło jest świetnym materiałem, by wykreować ciekawy świat. To udało się jednak tylko połowicznie.
Kolejne sezony stoją przed szansą, by wszystko rozwinąć i nadać widowisku zdecydowanie bardziej wyrazisty charakter. Niemniej jednak wykreowany świat nie jest tylko kalką innych uniwersów fantasy.
Skazany na sukces?
Nie można oczywiście nie wspomnieć, że nie była to pierwsza próba "Wiedźmina" w tej innej formie, jednak zarówno kinowy film, jak i serial z 2001 roku rodzimej produkcji okazały się klapą tak finansową, jak artystyczną, bezlitośnie wyszydzaną zarówno przez sympatyków książek i krytyków. To tylko potwierdzało, że ta proza to nie samograj, a coś, co wymaga zarówno rozmachu, jak i przemyślanej artystycznej koncepcji.
Miłośnicy fantasy w ostatnich kilkunastu latach dostali kapitalne, wysokobudżetowe produkcje, jak choćby trylogię "Władcy Pierścieni" i "Hobbita" Petera Jacksona czy stworzoną przez HBO "Grę o Tron" na podstawie prozy George'a R. R. Martina.
Jesli chodzi o inne produkcje, to trudno uniknąć porównań z "Grą o Tron", która wyznaczyła nowe standardy dla pokolenia fanów seriali, biła rekordy popularności, pokazała, jak książki z gatunku często traktowanego po macoszemu mogą w nowej formie trafić do masowej świadomości, stać się elementem popkultury.
Były przy tym napędzana potężnym marketingiem i rozmachem, z jakim tworzony był serial - osoby biorące udział przy tworzeniu "Gry o Tron" wielokrotnie podkreślały ogromną dbałość o szczegóły i znaczenie budżetu, który pozwolił zrealizować cele twórcow bez chodzenia na skróty - zwłaszcza po ogromnym sukcesie pierwszych sezonów. Później, kiedy scenarzeyści wyprzedzili materiał źródłowy, serial spotkał się z rozczarowaniem fanów.
"Wiedźmin" był w pewien sposób skazany na sukces, jednak nie ze względu na jakość prozy Sapkowskiego, dobór obsady, ambicje producentów czy chwytliwy pomysł. Gwarantem tego, że Netflix świetnie sprzeda swój twór, były stworzone przez CD Projekt gry, sprzedane na całym świecie w ponad 50 milionach egzemplarzy. Książki Sapkowskiego także przeżywały renesans, zostały w sumie przetłumaczone na 20 języków i, biorąc pod uwagę, że książkowy Geralt ma już 35 lat, można mówić o tym, że jego losy śledzi już kolejne pokolenie.
Pierwszy sezon nie był szczytem możliwości i tym, czego chcieliby zagorzali fani prozy Sapkowskiego. Dalsza część losów Białego Wilka będzie miała linearną narrację, fabuła będzie się opierać na na "Krwi Elfów", pierwszej odsłonie sagi. Główni bohaterowie staną w obliczu zbliżającej się wojny, a ich losy będą się przecinać. Wprowadzone zostaną kolejne postacie, które będą mieć swoje role do odegrania.
Wiemy już, że będzie więcej tego, czego zabraknąć nie mogło - potworów, starć na miecze, intryg i polityki. Ale przede wszystkim będzie to opowieść o szukaniu swojego miejsca w świecie niegościnnym, niebezpiecznym i bezwzględnym, w obliczu pozornie niemożliwego do zmiany przeznaczenia.
W prozie Sapkowskiego nie brakuje krwi, konfliktów, mocnego języka, scen przeznaczonych dla dorosłych widzów (oddajmy jednak, że łączy się tu wiele różnych elementów). Drugi sezon ma być bardziej mroczny od pierwszego, akcja będzie się rozwijać i tylko od twórców zależy, jak przedstawią losy Białego Wilka, Ciri, Yennefer, Jaskra i jego kompanii.
Świat wiedźmina to obecnie jeden z tych światów, które mają miliony fanów na całym świecie. Fanów, którzy wydają swoje pieniądze na gry komputerowe, książki, gadżety. Zmonetyzowanie tej popularności nie wydaje się problemem, trzeba mieć tylko nadzieję, że to uniwersum będzie rozwijać się na odpowiednim poziomie, na jakim tała chociażby animacja Netflixa "Zmora Wilka", która opowiadała historię Vesemira, mentora Geralta.
Drugi sezon "Wiedźmina" jest na platformie Netflix od piątku 17 grudnia od godziny 9. Do obejrzenia są wszystkie odcinki serialu.
Zobacz także:
ps, PolskieRadio24.pl