Są dzieła, o których wielkości się nie dyskutuje. Dyskusyjny jest za to ich wpływ na ludzkie masy.
Leni Riefenstahl.źr. wikipedia
- Zaprosiłem tu panią, aby się dowiedzieć, jak daleko jest pani zaawansowana w przygotowaniach do filmu o zjeździe partii i czy ma pani dostateczną pomoc ze strony Ministerstwa Propagandy.
Riefenstahl spoglądała na wodza w osłupieniu.
Zaskoczony jej reakcją Hitler zapytał:
- Czy Ministerstwo Propagandy nie poinformowało, że chcę by zrealizowała pani film o zjeździe w Norymberdze?
Leni zaprzeczyła ruchem głowy.
- To pani nic nie wie? Przecież to niemożliwe. Brückner przekazał moje polecenie dr. Goebbelsowi już tydzień temu. Nie zawiadomił pani o tym?
Tak rozpoczęła się niewinna rozmowa Führera z jedną z najpopularniejszych aktorek przedwojennych Niemiec. Niewinna, ponieważ odbyła się zaraz po kolacji, w której brało udział ponad trzydziestu oficerów w mundurach SA oraz SS i piękna kobieta, która przejdzie do historii nie jako gwiazda filmu fabularnego i autorka sztandarowych pozycji kina dokumentalnego.
Zwycięstwo wiary
Był rok 1933. Leni Riefenstahl faktycznie została wcześniej zaproszona do Ministerstwa Propagandy, ale nie rozmawiała z Goebbelsem o filmie zamówionym przez Hitlera. Na spotkaniu poruszała zaś tematykę obrazy prasy. Goebbels chciał napisać scenariusz filmu „Siódma władza”, który zamierzał wyreżyserować razem z autorką „Błękitnego światła”. Ale w rzeczywistości spotkanie z ministrem, twórcą nazistowskiej propagandy, skończyło się jego atakiem i brutalną próbą uwiedzenia Leni. Kobieta szczęśliwie wymknęła się wtedy napastnikowi.
Od nas zależy czy uwierzymy Leni Riefenstahl. W każdym razie tak opisała te dwa spotkania w swych pamiętnikach. Adiutant Hitlera naprawdę przekazał Goebbelsowi polecenie przekazania filmu o piątym zjeździe NSDAP w ręce początkującej w zawodzie - reżysera kobiety.
Leni, Hitler i Goebbels.źr. wikipedia
Ponoć Goebbels skarcony przez wodza dał jej na jakiś czas spokój, umożliwiając tym samym prawie bezproblemowe ukończenie „Zwycięstwa wiary”. Leni nie była zadowolona z wyników swojej pracy. Mimo, że film podobał się widzom ona uznała go za niedokończoną przymiarkę. Niebawem miała okazję sprawdzić się przy o wiele większej produkcji.
Riefenstahl nie była przekonana do realizacji kolejnego filmu. Wolała kontynuować karierę aktorską. Poza tym uważała, że polityczny laik, taki jak ona, nie powinien zabierać się za pełnometrażowy obraz o zjeździe partii w Norymberdze. Jak wynika z jej wspomnień zaproponowała innego reżysera, Waltera Ruttmanna. Mimo oporów, między innymi Goebbelsa, któremu przeszkadzało, że jest on komunistą, Ruttmann przystąpił do pracy. Dopiero, kiedy produkująca „Triumf woli” Riefenstahl zobaczyła wykonane przez kolegę po fachu zdjęcia, zrezygnowała z jego usług i przejęła cały projekt. Dodatkowej otuchy dodały autorce słowa Hitlera.
- Czy będę miała całkowitą swobodę, czy dr. Goebbels i jego ludzie będą patrzyli mi na ręce? – martwiła się podczas ostatniej przed zjazdem rozmowy z Hitlerem.
- O tym nie ma mowy. Partia nie będzie wywierać na panią żadnych nacisków. Rozmawiałem już o tym z dr. Goebbelsem.
Pod koniec Riefenstahl wypowiedziała słowa, jakby dopisane w pamiętnikach w celu wybielenia faktu swojej współpracy z Hitlerem: - Dobrze. Zrobię to. Ale po ukończeniu tego filmu będę wolna i nie będę musiała niczego robić na rozkaz. Niech to będzie moja nagroda. Proszę mi wybaczyć, ale w przeciwnym razie nie mogłabym dalej żyć i rozwijać się jako aktorka.
Dosyć to naiwna prośba, kierowana przez kogoś, kto dosyć odważnie poczynał sobie w rozmowach z hitlerowskimi decydentami. Pod koniec prac nad „Triumfem woli” Riefenstahl potrafiła się nawet popłakać i tupnąć nogą, kiedy Hitler chciał wprowadzić swoją zmianę w filmie.
Triumf woli
Rozpoczęły się przygotowania do bardzo skomplikowanej - jak na tamte czasy - produkcji. Riefenstahl miała do dyspozycji cały dom w Norymberdze oraz filmowe wyposażenie i telefon. Zatrudniono osiemnastu operatorów, z których każdy dostał swojego kierowcę. Cała ekipa liczyła sto siedemdziesiąt osób.
Zjazd trwał od 4 do 10 września 1934 roku. Praca w ekipie, przede wszystkim dzięki talentom organizacyjnym pani reżyser, była udana. Problemy nadeszły z zewnątrz. Funkcjonariusze SA zepchnęli wóz dźwiękowy do rowu, rozrzucano szyny, po których jeździły kamery i uniemożliwiono włączenie reflektorów podczas nocnych zdjęć capstrzyku kończącego zjazd przed hotelem Hitlera. Mimo to, kiedy kończono zdjęcia, większość zaplanowanych materiałów została nakręcona. Rozpoczęto fazę postprodukcji. Riefenstahl osobiście przejrzała i posegregowała 130 tysięcy metrów taśmy, z których zamierzała wykorzystać zaledwie 3 tysiące.
W pierwszym tygodniu montażu praca trwała dwanaście godzin na dobę, w drugim przedłużyła się do czternastu, a potem trwała już szesnaście godzin dziennie. Podczas pracy wycieńczona Leni otrzymała od Führera bukiet róż i karteczkę, na której zmartwiony wódz napisał: – „Nie powinna pani tyle pracować, w końcu to nie takie ważne, kiedy ukończy pani film. Nie dba pani o siebie. Z całym szacunkiem, oddany pani Hitler”.
Prace nad filmem trwały prawie do dnia premiery. Tutaj doszło do precedensu. Riefenstahl nie zdążyła przedstawić swojego dzieła cenzurze. A od 5 marca 1933 roku, dnia objęcia władzy przez Hitlera, żaden film nie mógł być pokazany publicznie bez wcześniejszej projekcji dla cenzorów.
28 marca 1935 roku w UFA Palast - kinie należącym do dystrybutora - odbyła się uroczysta premiera, podczas której, zmęczona pracą Leni, prawie straciła przytomność.
III Rzesza.źr. wikipedia
„Triumf woli” został odznaczony nagrodą państwową, ale i bez niej był sukcesem, który do dziś jest uważany za jedno z najwybitniejszych osiągnięć sztuki dokumentu. Poza wartościami artystycznymi jest to cenny materiał historyczny, pokazujący patetyczną stronę reżimu.
Przypływ wątpliwości
Skąd u Hitlera takie zaufanie do artystki? Tego jej pamiętniki nie wyjaśniają. Chyba, że naprawdę przyjmiemy za fakt jego zauroczenia talentem, początkującej w zawodzie reżysera aktorki. Jedno jest pewne. Hitler się nie pomylił, Riefenstahl stworzyła dla niego propagandowy majstersztyk.
Na pytanie czy współpracowała z nazistami jednoznacznej odpowiedzi nie będzie. Na jej obronę można podać tylko kilka faktów. W czasie wojny nie zrealizowała żadnego obrazu, nie kręciła kronik, ani filmów propagandowych. Przerwała nawet realizację „Nizin”, swojej następnej fabuły.
W 1939 roku Leni Riefenstahl znalazła się w polskim miasteczku, Końskie. Stała się wtedy świadkiem zbiorowej egzekucji. Zaraz potem zrobiono jej zdjęcie. Była blada i przerażona. Egzekucji nie dokonało ani Sonderkomando, ani SS. Mordowało regularne wojsko. Wehrmacht. Reżyserka interweniowała w tej sprawie u samego generała armii Waltera von Reichmanna. Czuła się współodpowiedzialna za tę zbrodnię. Z jakiego powodu? Otóż po „Zwycięstwie wiary” zrealizowała krótki dokument, o którym starała się nigdy nie wspominać. Film „Dzień wolności – nasze wojsko” był jej najbardziej wstydliwym dziełem.
Po wojnie przeprowadzono śledztwo w sprawie jej powiązań z głównymi dysydentami III Rzeszy. Nie stwierdzono żadnych związków prócz tych koniecznych do realizacji jej artystycznych przedsięwzięć.
Berta Helene Amalie "Leni" Riefenstahl urodziła się 22 sierpnia 1902 w Berlinie, zmarła 8 września 2003 w Pöcking. Swoją karierę zaczynała jako tancerka. Specjalizowała się w tańcu wyzwolonym. Swój program solowy prezentowała, między innymi: w Berlinie, Zurychu i Pradze. Dla kina odkrył ja Max Reinhardt. Riefenstahl została aktorką i razem z reżyserem Arnoldem Fanckiem zrealizowała niezwykle popularny w Europie cyklu filmów górskich. Nawiązała do tego gatunku pracując nad „Błękitnym światłem”, swoim reżyserskim debiutem.
Potem zrealizowała dwa dokumenty na zlecenie Hitlera, „Zwycięstwo wiary” i „Triumf woli” oraz film „Olimpiada”, o igrzyskach w Berlinie.
Jej ostatni film fabularny „Niziny” jest ponoć najdłużej realizowanym obrazem w historii kina. Zdjęcia do niego przerwano w 1938 roku, ukończono go dopiero w 1954 roku, jego premiera przeszła bez echa.
Po wojnie zajęła się podróżami i nurkowaniem. Zawodowo spełniała się jako fotograf.
W 2002 roku ukazali się jej ostatni film dokumentalny „Podwodne impresje” (Impressionen unter Wasser).
Piotr Jezierski
Zobacz też:
Leni Riefenstahl „Pamiętniki”, Świat Książki, Warszawa 2003;
Wiesława Czapińska „Artyści w trzeciej rzeszy”, rozdział: „Leni – triumf talentu” Wydawnictwo ABC 1997.