Pochówki liczące dwa tysiące lat
Biuro prasowe Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu poinformowało Polską Agencję Prasową, że wykopaliska prowadzone przez naukowców z Wydziału Archeologii UAM miały miejsce w lipcu.
Odkryto wówczas w obrębie kurhanu pochówki przynależące do społeczności kultury wielbarskiej mające blisko 2 tysiące lat. Wstępnie można datować je na połowę II wieku naszej ery. Na pierwszy pochówek archeolodzy natknęli się w nasypie kurhanu, a na drugi - szkieletowy - pod nim.
Naukowcy zauważyli, że oba groby łączy ze sobą inwentarz wskazujący na to, że zmarli zajmowały się tkactwem - podcas prac archeologicznych znaleziono przęśliki i pozostałości po przęślicach. Przęśliki są przedmiotami obciążającymi wrzeciona, ułatwiającymi ich ruch obrotowy i zapobiegającymi zsuwaniu się z nich nici. Wykonane są najczęściej z gliny, rzadziej z kamienia. W obu grobach znaleziono również srebrne klamerki esowate i podobne do siebie misy.
Wielka Prząśniczka
Szef badań profesor Andrzej Michałowski w rozmowie z Polską Agencją Prasową pokusił się o rekonstrukcję rytuału pogrzebowego i wyjaśnienie, dlaczego w obrębie kurhanu złożono dwa ciała. Według archeologa pochowana w rytuale szkieletowym zmarła była mistrzynią tkacką - naukowiec nazwał ją Wielką Prząśniczką.
- Zwłoki zmarłej leżały już w drewnianej łodzi, którą jeszcze niedawno przeprawiała się na drugi brzeg rzeki. Wydawało się, że drzemie po pracy, odświętnie odziana w najlepsze szaty. Na pierś spływał jej niezliczony deszcz paciorków ze szkła, bursztynu i kości. W kolii połyskiwały zawieszki i wisiory. Wąż klamerki esowatej przesuwał się swymi srebrnymi splotami przez kark - taką wizję roztoczył przez Polską Agencją Prasową profesor Andrzej Michałowski.
W czasie wykopalisk u jej stóp odkryto również fragment skrzyneczki.
- Tam spoczęły jej umiłowane narzędzia pracy. Zestaw profesjonalnych przęślików i dwie przęślice. By mogła prząść w zaświatach najdelikatniejsze mgły, które snuły się potem nad doliną rzeki. Albo ciężkie burzowe chmury mknące w szkwale wzdłuż krawędzi doliny. Ulubione szpile, by mogła upiąć swe włosy niesfornie opadające na oczy i zdające się zakłócać rytm pracy - wyjaśnił badacz.
Samobójcza śmierć stęsknionej uczennicy
Podczas prac archeologicznych naukowcy znaleźli także w jej grobie kamyczek z wyrytym zarysem twarzy. Według rekonstrukcji profesora Michałowskiego podczas uroczystości pogrzebowych mogła go wrzucić uczennica tkaczki.
- Tęskniła. Też chciała udać się tam, gdzie odeszła Wielka Prząśniczka. Dotykać wraz z nią ponownie nici i zaklinać je w sploty tkanin. Od momentu śmierci Mistrzyni wiedziała, że nie jest w stanie już dokonywać owych czarów jak wcześniej wraz z nią. Widziała jeden cel. Następnego dnia rybak idący ku rzece dostrzegł spokojnie unoszące się na fali drobne ciało - opowiedział PAP prof. Michałowski.
Po domniemanej samobójczej śmierci uczennicę tkaczki spalono i złożono do tego samego kurhanu, w którym spoczęła Wielka Prząśniczka.
- Na drogę otrzymała swoje przęśliki, przypominające główki kwiatów lub gwiazdy wiszące letnią nocą na nadrzecznym niebie, małą przęślicę. Przez spalone szczątki przesuwała się delikatnie wężowym ruchem srebrna klamerka esowata. Mała miseczka spoczęła w wykopanej jamie - powiedział naukowiec.
Czy tak mogła wyglądać historia zmarłych osób złożonych w niedawno przebadanym kurhanie?
Według prof. Michałowskiego "Tylko kamień z buzią wie, jak było naprawdę".
PAP/szz/ekr/jb