O stanie wojennym, ale bez patosu, odważnej walce z komuną i prawdziwej solidarności opowiada "13 wspomnień ze stanu wojennego" Katarzyny i Krzysztofa Świdraków.
-To książka o stanie wojennym, ale widzianym oczyma zwykłych ludzi. Ich historie przedstawiają prawdziwe życie, w którym czuło się nie tylko strach i ból, ale także pewność siebie i komizm wynikający z absurdów PRL - mówił współautor książki Krzysztof Świdrak, podczas jej uroczystej premiery w Areszcie Śledczym na Rakowieckiej w Warszawie.
Wspomnienia są pozbawione patosu, który oddala od zrozumienia, czym w rzeczywistości były wydarzenia z grudnia 1981 r. - podkreślił na spotkaniu Świdrak, który z zawodu jest dziennikarzem. Jego zdaniem, bohaterowie książki - pomimo zaangażowania w walkę z komunizmem - są skromni i nie uważają siebie za bohaterów.
Książkę otwiera historia Mirosława Andrzejewskiego "Ucieczka mimo woli", który już jako uczeń maturalnej klasy naraził się władzom komunistycznym antypaństwowymi komiksami. - Mirek wymyślił sobie komiks „Dożynki”. Taki w każdym razie był punkt wyjścia - przewrotny, jak się okazało. W tamtych czasach bardzo popularna była wódka Żytnia, taka z wielkim kłosem na etykietce. No i właśnie jedno z drugim skojarzyłem, że w Polsce jest jedno wielkie picie, w pegeerach, na budowach, na ulicy. I o tym mniej więcej był ten mój komiks" - czytamy w książce.
Po 13 grudnia 1981 r. Andrzejewski, nie tylko za komiks, ale także za antykomunistyczną działalność w Ruchu Młodej Polski, został internowany w obozach najpierw we Włodawie, potem w Kwidzynie. Podstępem udało mu się stamtąd uciec. Szukała go m.in. Milicja Obywatelska, Służba Bezpieczeństwa, ORMO i prokuratura. -W chwili ucieczki na 100 km można było poznać skąd się wydostałem. Na plecach miałem koszulkę z numerem 8, krótkie spodenki, podarte tenisówki i brodę hodowaną od dziewięciu miesięcy" - wspominał Andrzejewski.
Groteskowe sytuacje mieszały się jednak z tragicznymi. Po ucieczce Andrzejewskiego w obozie w Kwidzyniu zmienił się komendant jednostki, który zasłynął brutalnym traktowaniem opozycjonistów. 12 sierpnia 1982 r. po ich proteście wydał rozkaz pobicia wielu internowanych. Wydarzenie to opisane jest we wspomnieniu innego bohatera książki, Krzysztofa Stasiewskiego. - Funkcjonariusze zachowywali się jak dzikie zwierzęta spuszczone z łańcucha. Była taka cela, do której przychodzili po kilka razy i bili już nieprzytomnych. Komuś kazali w kwadrans zetrzeć obrączką ze ściany duży napis „Solidarność”. Szukali byle pretekstu, by uderzyć - wspomina Stasiewski.
Ważnym wątkiem książki Świdraków jest docenienie przez nich ogromnej roli kobiet, które odważnie i bezkompromisowo przeciwstawiały się władzom PRL. Na przykładzie Barbary Napieralskiej czytelnik może poznać specyfikę obozu dla internowanych kobiet w Gołdapi, a także zrozumieć, że poczucie humoru pomagało przetrwać stan wojenny. - Była ciężka zima, było wiele śniegu. W obozie miały taras, na którym ulepiły sobie bałwana. Nie był to jednak zwykły bałwan, ponieważ miał insygnia wojskowe i charakterystyczne czarne okulary. I jak panie były wściekłe na system, na to, co je spotkało, to przychodziły i wyzywały bałwana, czasem czymś go walnęły lub rzuciły śnieżką - opowiadała na spotkaniu współautorka książki Katarzyna Świdrak. Dodała też, że każde z 13 wspomnień kończy się refleksją na temat tego, czym jest prawdziwa solidarność.
Książka zawiera 13 opowieści, których bohaterami są: Mirosław Andrzejewski, Jacek Baluch, Jan Bukowski, Jan Hanasz, Wiktor Mikusiński, Grzegorz Musidlak, Barbara Napieralska, Andrzej Piesiak i Zdzisław Bykowski, Jerzy Popioł, Aleksander Rusiecki, Krzysztof Stasiewski, Jerzy Zacharko, Julian Zydorek. Do wspomnień dołączono także biogramy z Encyklopedii Solidarności. Poza opowieściami ze stanu wojennego czytelnicy mogą też obejrzeć wiele dokumentalnych fotografii, rysunków wykonanych przez opozycjonistów, a nawet instrukcję wykonania "katapulty Ił-82", za pomocą której można było wysyłać grypsy poza mury obozu.