"Pokazanie światu oryginalnych zapisków Eddy'ego oraz wydanie jego książki w wielu krajach siedemdziesiąt pięć lat po wyzwoleniu Auschwitz to hołd złożony wszystkim tym, którzy cierpieli z powodu terroru i politycznej przemocy. Spełnia się jednocześnie marzenie Eddy'ego wyrażone na ostatnich kartach jego historii słowami: „Muszę pozostać przy życiu, żeby o tym opowiedzieć, wszystkim o tym opowiedzieć, żeby przekonać innych, że to prawda”" - pisze w książce rodzina De Windów.
Eddy zaczyna spisywać swoje przeżycia z Auschwitz zaraz po odejściu Niemców z obozu. Ich zaletą jest to, że powstały zaraz po wyzwoleniu, więc nie są naznaczone zmianami zachodzącymi w pamięci autora ani wiedzą, która stała się dostępna dopiero później, po zakończeniu działań wojennych.
Był on ostatnim żydowskim lekarzem, który ukończył Uniwersytet Leiden w Holandii podczas drugiej wojny światowej. Gdy jego matka została uwięziona w obozie w Westerborku, Eddy zgłosił się tam na ochotnika jako lekarz, pod warunkiem, że nie zostanie ona deportowana do Auschwitz. Niestety, matkę wywieziono do obozu na kilka dni przed przybyciem syna.
00:56 10198188_1.mp3 Dokładnie 75 lat temu żołnierze Armii Czerwonej otworzyli bramy obozów Auschwitz, Birkenau i Monowitz. Przy drutach kolczastych i w barakach żołnierze zastali około siedmiu tysięcy więźniów. Materiał Pawła Pawlicy (IAR)
W Westerborku Eddy poznał i poślubił swoją pierwszą żonę, Friedel. Obydwoje zostali wysłani do Auschwitz w 1943 r.
Tak Hans, czyli alter ego Eddy'ego zapamiętał przybycie do Auschwitz. "Wzdłuż nasypu stały grupki dziesięciu-dwunastu mężczyzn. Ubrani byli w biało-niebieskie pasiaki i takie same czapki. Esesmani chodzili w tę i z powrotem w trudnym do zrozumienia pośpiechu. Gdy tylko pociąg się zatrzymał, przebrani mężczyźni rzucili się do wagonów i odryglowali drzwi. - Bagaże wyrzucać na zewnątrz, przed pociąg! Bardzo się przestraszyli, bo zrozumieli, że teraz stracili wszystko. W pośpiechu wpychali pod ubrania najważniejsze drobiazgi. Mężczyźni wskoczyli do wagonów i zaczęli wyciągać z nich bagaże i ludzi. I tak nowo przybyli stali już na zewnątrz, pełni wahania. Wahanie to nie trwało jednak długo. Ze wszystkich stron nadeszli esesmani i popchnęli ich w stronę biegnącej równolegle do torów drogi. Kto szedł zbyt wolno, tego kopali albo bili pałkami, tak, żeby wszyscy ustawili się jak najszybciej w kolumnach" - wspominał.
Uderzenia pałek esesmanów
Opisuje także, jak esesmani traktowali więźniów, którzy byli wysyłani na śmierć. "Ludzie byli popychani, kopani i bici. Wielu z nich miało trudności z wchodzeniem na ciężarówkę, jednak uderzenia pałek esesmanów sprawiały, że każdy starał się ze wszystkich sił. Starsza kobieta, uderzona w głowę, mocno krwawiła. Kilka osób pozostało z tyłu, nie były w stanie wdrapać się na ciężarówkę, a tych, którzy chcieli pomóc, przepędzano kopniakiem albo fuknięciem. Podjechał ostatni samochód, a dwóch esesmanów złapało jakiegoś nieszczęsnego staruszka za ręce i nogi i wrzuciło na pakę" - napisał w książce.
00:57 10198712_1 (1).mp3 Kilkudziesięciu ocalałych z obozu Auschwitz-Birkenau złożyło wieńce przed Ścianą Straceń. Upamiętnili 75. rocznicę oswobodzenia obozu i oddali hołd ofiarom Holokaustu. Materiał Pawła Pawlicy (IAR)
Po selekcji Hans trafia do bloku szpitalnego, jego żona Friedel zaś do słynnego bloku dziesiątego, w którym przeprowadzano eksperymenty medyczne na kobietach.
Chorowali z powodu okrucieństwa
"U mnie leżą osoby, które zachorowały z powodu okrucieństwa, głodu i pracy ponad siłę. To zwyczajne przyczyny prowadzące do naturalnych i możliwych do zdiagnozowania chorób. W bloku dziesiątym prowadzi się eksperymenty. Mieszkają w nim kobiety okaleczone przez sadystów, zwących siebie profesorami, w sposób, w jaki jeszcze żadna kobieta nie została okaleczona, pozbawiono ich bowiem tego, co najpiękniejszego posiadały - ich kobiecej esencji, możliwości bycia matką" - opisuje Eddy.
Dzięki staraniom Eddy'ego udaje im się przetrwać do momentu wyzwolenia obozu. W styczniu 1945 r. z obozu wychodzi żona Eddy'ego. On sam ukrywa się do momentu przybycia Rosjan. W tym czasie zaczyna spisywać swoje wspomnienia.
Po powrocie do Holandii Eddy zajmuje się psychoanalizą. Jako pierwszy rozpoznaje syndrom poobozowy (syndrom KZ), występujący u byłych więźniów obozów koncentracyjnych, przez co nie mogą oni przystosować się do reszty społeczeństwa. Był także jednym z pierwszych, którzy zwrócili uwagę na tzw. transfer międzypokoleniowy, objawiający się m.in. tym, że dzieci byłych więźniów obozów koncentracyjnych dziedziczą po nich traumy.
Powojenne losy
Jego historia, w prawie niezmienionej formie, opublikowana została po raz pierwszy na początku 1946 roku przez komunistyczne wydawnictwo Republiek der Letteren pod tytułem "Eindstation Auschwitz". Wkrótce po ukazaniu się książki wydawnictwo bankrutuje, a ona przestaje być dostępna.
Zajęty układaniem na nowo swojego życia, Eddy przestaje się zajmować losami publikacji aż do 1980 roku, kiedy to w wyniku jego ponownych starań wydawnictwo Van Gennep wznawia jej druk. Jak podano, "powód, dla którego Eddy postanawia znowu wydać książkę, jest dość przykry". "Eddy coraz bardziej martwi się tym, czego miał nadzieję już nigdy więcej nie doświadczać: odżywającą w życiu politycznym przemocą oraz rosnącym brakiem tolerancji, również na Zachodzie" - napisano.
Jednak gdy wydawnictwo Van Gennep popada w finansowe tarapaty i wycofuje książkę z rynku, publikacja znowu jest niedostępna dla czytelników. "Nie oznacza to jednak, że Eddy godzi się z takim stanem rzeczy. Ponieważ rozumie, jak istotne jest, żeby każdy mógł przeczytać o tym, co wydarzyło się w Auschwitz, do końca życia pracuje nad angielskim przekładem swoich wspomnień" - podkreślono.
Eddy umiera 27 września 1987 roku w wieku siedemdziesięciu jeden lat.
Książkę, która ukazała się 15 stycznia nakładem wydawnictwa W.A.B., przetłumaczyła Iwona Mączka.
PAP/dad