4 lipca 1941 r. Niemcy rozstrzelali na Wzgórzach Wuleckich we Lwowie 22 profesorów lwowskich uczelni, członków ich rodzin oraz osoby, które przebywały z nimi w chwili aresztowania. Wśród 40 ofiar tej zbrodni był m.in. Tadeusz Boy-Żeleński.
Po ataku Niemiec na ZSRS 22 czerwca 1941 r. i po zajęciu okupowanych dotąd przez Sowietów wschodnich ziem II Rzeczypospolitej, działalność na tych terenach rozpoczęły specjalne grupy operacyjne niemieckiej Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa.
Operowały one na zapleczu regularnych oddziałów Wehrmachtu i odpowiadały za eliminację osób, które - w ujęciu nazistów - uchodziły za niebezpieczne, m.in. przedstawicieli polskich elit.
Po wkroczeniu wojsk niemieckich do Lwowa 30 czerwca 1941 r., Niemcy przystąpili natychmiast do systematycznej eliminacji polskiego "elementu przywódczego", do którego zaliczano m.in. intelektualistów.
Późnym wieczorem 3 lipca 1941 r. SS, Gestapo i Żandarmeria Polowa wtargnęły do domów polskich profesorów. Niemcy mieli listy proskrypcyjne stworzone przez byłych studentów związanych z Organizacją Ukraińskich Nacjonalistów. Wykazy nazwisk były jednak zdezaktualizowane, co sprawiło, że w ręce oprawców trafiały osoby, które nie figurowały na liście.
Późnym wieczorem 3 lipca 1941 r. SS, Gestapo i Żandarmeria Polowa wtargnęły do domów polskich profesorów. Niemcy mieli listy proskrypcyjne stworzone przez byłych studentów związanych z Organizacją Ukraińskich Nacjonalistów. Wykazy nazwisk były jednak zdezaktualizowane, co sprawiło, że w ręce oprawców trafiały osoby, które nie figurowały na liście. Ponadto część uczonych, których Niemcy planowali schwytać, w chwili aresztowań już nie żyła. Podczas akcji posuwano się do aktów grabieży i wandalizmu.
Aresztowani naukowcy byli pracownikami trzech lwowskich uczelni: Uniwersytetu Jana Kazimierza, Politechniki Lwowskiej oraz Akademii Medycyny Weterynaryjnej.
W nocy zostali oni przewiezieni do Bursy Abrahamowicza, gdzie mieściła się tymczasowa siedziba Gestapo.
Relację z tamtych wydarzeń pozostawił prof. Franciszek Gror, jedna z nielicznych osób, które zostały uwolnione przez Niemców: "Głowy kazali nam opuścić w dół. Jeżeli ktoś się poruszył, uderzali go kolbą albo pięścią w głowę. (…) Mniej więcej co 10 minut z piwnicy budynku dobiegał krzyk i odgłosy wystrzałów, a jeden z pilnujących nas Niemców wypowiadał po każdym wystrzale: "Einer weniger" ("jednego mniej" - PAP), co raczej uważałem za próbę zastraszenia nas". ("Kaźń profesorów lwowskich - lipiec 1941").
Po przesłuchaniu zatrzymanych, 4 lipca 1941 r. we wczesnych godzinach rannych przetransportowano ich na miejsce kaźni, którym okazały się Wzgórza Wuleckie.
Polaków rozstrzeliwał specjalny oddział Einsatzkommando. Egzekucję nadzorował SS-Brigadefuehrer Eberhard Schoengarth. Wzięli w niej udział jego bliscy współpracownicy: Heinz Heim, Hans Krueger, Walter Kutschmann, Kurt Stawizki, Felix Landau oraz współpracujący z nazistami Holender, Pieter Nikolaas Menten.
Od niemieckich kul zginęło wówczas 40 osób, wśród nich m.in. profesorowie: Antoni Cieszyński, Władysław Dobrzaniecki, Jan Grek, Jerzy Grzędzielski, Edward Hamerski, Henryk Hilarowicz, Włodzimierz Krukowski, Roman Longchamps de Berier, Antoni Łomnicki, Witold Nowicki, Tadeusz Ostrowski, Stanisław Piłat, Stanisław Progulski, Roman Rencki, Włodzimierz Sieradzki, Adam Sołowij, Włodzimierz Stożek, Kazimierz Vetulani, Kasper Weigel, Roman Witkiewicz oraz Tadeusz Boy-Żeleński.
Świadek egzekucji inż. Karol Cieszkowski wspominał: "Mniej więcej w połowie zbocza zobaczyłem nad wykopaną jamą cztery cywilne osoby zwrócone twarzą do zbocza, a plecami do mnie. Za plecami tych osób stali czterej niemieccy żołnierze z karabinkami w ręku, a obok nich oficer. Zapewne na słowną komendę tego oficera żołnierze równocześnie strzelili i wszystkie cztery osoby wpadły do jamy. Wówczas sprowadzono z góry ścieżką nowe cztery osoby i cała scena dokładnie się powtórzyła. Trwało tak do końca, aż wszystkie osoby cywilne zostały sprowadzone nad jamę i zastrzelone ("Kaźń profesorów lwowskich - lipiec 1941”).
Polaków rozstrzeliwał specjalny oddział Einsatzkommando. Egzekucję nadzorował SS-Brigadefuehrer Eberhard Schoengarth. Wzięli w niej udział jego bliscy współpracownicy: Heinz Heim, Hans Krueger, Walter Kutschmann, Kurt Stawizki, Felix Landau oraz współpracujący z nazistami Holender, Pieter Nikolaas Menten.
Niemcy nie poprzestali na zbrodni dokonanej 4 lipca 1941 r. Prawdopodobnie następnego dnia zamordowali doc. Stanisława Mączewskiego. Z kolei 11 lipca ujęli pracowników naukowych Akademii Handlu Zagranicznego Henryka Korowicza i Stanisława Ruziewicza. Obaj profesorowie stracili życie następnego dnia.
Kolejną ofiarą nazistów był b. premier II Rzeczypospolitej prof. Kazimierz Bartel z Politechniki Lwowskiej, którego rozstrzelano 26 lipca.
Zamordowani Polacy nie doczekali się godnego pochówku. W październiku 1943 r. ich zwłoki zostały odkopane, a następnie spalone w pobliskim Lesie Krzywczyckim, przez co ślady zbrodni uległy zatarciu.
Sprawców zbrodni nie udało się osądzić, choć kwestia tego mordu była m.in. przedmiotem obrad Międzynarodowego Trybunału Wojskowego w 1946 r. w Norymberdze.
Śledztwo w sprawie zbrodni prowadzono później zarówno w RFN jak i w Polsce.
W 1959 r. w Ludwigsburgu ruszyło dochodzenie prowadzone przez Centralę Krajowych Zarządów Wymiaru Sprawiedliwości do Wyjaśnienia Zbrodni Narodowosocjalistycznych. W 1983 r. zostało ono jednak umorzone. Powodem była niemożność przesłuchania jednego z głównych sprawców zbrodni Waltera Kutschmanna, który ukrywał się w Argentynie.
W 2003 r. za sprawą pionu śledczego IPN w Rzeszowie ponownie zaczęto szukać winnych egzekucji Polaków. Pojawiły się nowe dowody - dokumentacja przekazana w 2001 r. do Archiwum Akt Nowych przez Władysława Żeleńskiego, bratanka Tadeusza Boya-Żeleńskiego. W 2007 r. śledztwo po raz kolejny umorzono.
W lipcu 2011 r. na Wzgórzach Wuleckich odsłonięto pomnik profesorów zamordowanych w 1941 r. przez Niemców. Monument powstał z inicjatywy władz Wrocławia i Lwowa.
PAP/dzieje/pl/ks