"Władze twierdzą, że protestujący to nieistotna mniejszość, ale boją się działań, które dowodzą, że jest odwrotnie. Dostęp do ankiety w sprawie negocjacji z władzami przy udziale międzynarodowej mediacji był blokowany, gdy 450 tys. Białorusinów powiedziało „tak” w ciągu mniej niż doby – taki komentarz umieściła na swoim Twitterze w piątek ambasada USA w Mińsku.
18 marca Cichanouska, była kandydatka w wyborach prezydenckich, zmuszona do wyjazdu z kraju, wezwała Białorusinów do oddania głosów poparcia dla planu negocjacji władz z opozycją przy udziale międzynarodowej mediacji, m.in. ONZ i OBWE.
Głosowanie odbywa się internetowo na stworzonej przez zwolenników zmian platformie Gołos. Wkrótce po apelu Cichanouskiej z Białorusi zaczęły docierać głosy o poważnych problemach z internetem i dostępem do platformy.
Łukaszenka utrzymuje władzę za wszelką cenę
Po masowych protestach przeciwko sfałszowaniu wyborów, władze wielokrotnie twierdziły, że na ulice wychodzi mniejszość, inspirowana przez wichrzycieli i sponsorowanych z zagranicy prowokatorów. Prezydent Alaksandr Łukaszenka utrzymuje, że większość Białorusinów popiera jego politykę, która ma być dla nich gwarancją stabilności.
Protesty na Białorusi stłumiono przy pomocy bezprecedensowej fali represji, która nadal trwa. Opozycjoniści i aktywiści siedzą w aresztach, a liczby zatrzymanych od początku protestów idą w dziesiątki tysięcy. Według obrońców praw człowieka w kraju jest już 288 więźniów politycznych.
W czasie niedawnego wywiadu ambasador Białorusi przy ONZ argumentował, że Cichanouska – uważana przez wielu Białorusinów za prawdziwą zwyciężczynię ubiegłorocznych wyborów, nie jest partnerką do rozmów, ponieważ "nie ma nawet 100 tys. fanów w sieciach społecznościowych".
PAP/dad