"Kobiety przejmują kontrolę!" - w ten sposób ducha czasów, którym poświęcona jest wystawa, podsumowuje Flavia Frigeri. - Tradycyjnie to mężczyźni mieli na przykład kontrolę nad rzeźbiarstwem. To oni posiadali przecież narzędzia, studia, asystentów. Niełatwo jest rzeźbić w kuchni. To chyba największa lekcja płynąca tej wystawy. Protofeministyczne przesłanie: w tym momencie rzeźba nie była już tylko dla mężczyzn - tłumaczy rozmówczyni Polskiego Radia.
Brytyjka Bridget Riley sprawia, że dwuwymiarowe płótno wydaje się ruszać i wciągać do środka. Słowaczka Maria Bartuszova oblewa balon gipsem. I zawiesza pod sufitem. Efekt? Wielka, biała kropla, która nigdy nie spadnie na ziemię. Ten ostatni pomysł pojawił się, gdy artystka bawiła się z dziećmi. To jeden z głównych motywów wystawy. Kobiety-artystki mają do przebycia trudniejszą drogę niż ich koledzy - pracę artystyczną muszą godzić z zajmowaniem się domem. Tak jak Marisa Merz, która w ciągu dnia konstruowała swoją instalację - długie, aluminiowe pasy - na stole kuchennym. A wieczorem zawieszała je pod sufitem. Do domu wracały dzieci, potrzebny był stół. Zbliżała się pora kolacji. Po jakimś czasie włoska artystka zorientowała się, że to podwieszenie daje frapujący efekt. Dziś w Turner Contemporary widzowie zobaczą więc "aluminiowe wodorosty" zwisające z sufitu.
- Człowiek otwarty - z dziurą zamiast brzucha. To praca Ewy Pachuckiej z pierwszego pokolenia tzw. polskiej szkoły tkaniny. To zawieszona w powietrzu, kołysząca się postać. Wyszydełkowana mozolnie przez artystkę. - Polki były pionierkami tego ruchu. To nad Wisłą takich artystek było najwięcej - podkreśla kuratorka.
- Maria Teresa Chojnacka to jedno z moich największych odkryć - dodaje Flavia Frigeri, wskazując na dominujące w pierwszej sali monumentalne łańcuchy z włókna. Robione ręcznie, z niezwykłą precyzją. Musiało to trwać miesiącami. - Maria Teresa Chojnacka pilnie studiuje tradycyjne techniki. A potem gwałtownie z nimi zrywa, by stworzyć coś swojego - tłumaczy. Dodaje, że wybór sztuki włókienniczej i tekstylnej wiązał się dla polskich artystek z dodatkową zaletą: tradycyjne materiały, choć wykorzystywane w nowatorski sposób, nie kojarzyły się z radykalizmem, przez co zwykle nie znajdowały się na radarze cenzury.
Prace pionierek kobiecego abstrakcjonizmu oglądać można do szóstego maja.
IAR/dad