Między
awangardą
a tradycją
Awangarda była pierwszą muzyczną miłością
Krzysztofa Pendereckiego, ale z czasem stała się dla niego negatywnym punktem odniesienia. Do jej
przedstawicieli kierowane były najostrzejsze i najbardziej zaczepne wypowiedzi kompozytora.
– Kilkakrotnie spotkałem się z odmową wykonania "Polimorfii". Muzycy twierdzili, ze to niszczy instrumenty. To jednak dodawało mi tylko skrzydeł, bo uważałem, że ja mam rację! – mówił artysta przy okazji premiery płyty "Krzysztof Penderecki and Johnny Greenwood" (PR, 14.03.2012)
– Awangarda to dziś właściwie profesja. Awangardzista to człowiek, który kieruje się rynkiem, wymyśla różne rzeczy, by zaspokoić oczekiwania – mówił kompozytor w telewizyjnym programie "100 pytań do Krzysztofa Pendereckiego" (TVP, 9.10.1976)
– Myślę, że nie można być przez całe życie awangardowym kompozytorem. Każdy twórca w młodości powinien eksperymentować, ale później to staje się balastem. Trudno chodzić w krótkich spodenkach, jak się ma 46 lat – zauważył Krzysztof Penderecki (PR, 1980)
– Po napisaniu "Fluorescencji" wydawało mi się, że to ostatni utwór na orkiestrę, jaki stworzyłem. Zacząłem więc studiować dawną polifonię niderlandzką i to pozwoliło mi na znalezienie nowej drogi – opowiadał Krzysztof Penderecki (PR, 13.05.1987)
– Nadszedł czas, by przywrócić wartość pełni dźwięku. Staraliśmy się przez tyle lat (szczególnie ja) zniszczyć ten dźwięk, skrobiąc struny, używając instrumentów smyczkowych jako perkusyjnych... W tej chwili interesuje mnie dźwięk pełny – wyznał Krzysztof Penderecki (PR, 1977)
– Awangarda przeciw socrealizmowi to złudna alternatywa. Te dwie drogi w gruncie rzeczy były do siebie podobne przez odrzucenie sacrum i postulat nieograniczonej, a przez to straceńczej, wolności człowieka – stwierdził Krzysztof Penderecki (PR, 12.12.1989)