Panufnik
Komunistyczna klątwa wciąż ciąży nad postacią i twórczością Andrzeja Panufnika. Najnowsze wydawnictwo „Dreamscape” z jego pieśniami i triem fortepianowym, to mam nadzieję kolejna kropla, która w końcu przeleję czarę. Ale nie goryczy, tylko miodu dla uszu, jakim jest jego muzyka.
Wielkim krokiem do tego, by w końcu oddać hołd temu wspaniałemu kompozytorowi nie tylko polskiemu, czy brytyjskiemu (na Wyspach jest o wiele bardziej doceniany niż u nas), ale nie boję się tego powiedzieć – całego XX wieku, było ogłoszenie 2014. jego rokiem. Ta decyzja, a wślad za nią koncerty z jego dziełami, audycje w mediach, artykuły o jego muzycznej spuściźnie, poruszyła „coś”, co dawno powinno znajdować się w ruchu. Wszystko to jest jak najbardziej potrzebne, tak samo jak kolejne płyty z jego dziełami. W końcu jego utworami symfonicznymi, w szczególności symfoniami, dyrygowali najwybitniejsi, a jego koncerty na fortepian, wiolonczelę i skrzypce znajdowały uznanie u światowych sław, jak choćby Rostropovich i Menuhin. Prezentowane na krążku wydanym przez Signum Records Piano trio op.1 to najczęściej nagrywane dzieło z jego wąskiego dorobku kameralistycznego. Subito Piano Trio tworzą absolwenci warszawskiej Akademii Muzycznej, obecnie Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina: pianista Lech Napierała, skrzypaczka Magdalena Szczepanowska i wiolonczelista Piotr Hausenplas. Od lat specjalizują się oni w promowaniu muzyki polskiej i to nie tylko Andrzeja Panufnika i jego córki Roxanny, ale także Romana Maciejewskiego, czy Emila Młynarskiego. Nie ma się więc co dziwić, że prezentowane przez nich trio, dopracowane jest co do szczegółu, a w grze zespołu czuć nie tylko zrozumienie koncepcji kompozytora, ale też próbę uwypuklenia każdego niuansu, barwy i odcienia. „Dreamscape” to jednak przede wszystkim wspaniały pokaz umiejętności wokalnych mezzosopranistki Heather Shipp, która nadała pieśniom Andrzeja i Roxanny Panufnik magicznego, czarującego i szlachetnego charakteru. Album ten, którego powstanie zostało wsparte przez Instytut Kultury Polskiej, to znakomite uzupełnienie innych, bardziej znanych obszarów twórczości wielkiego polskiego kompozytora.
Mieczysław Burski
Wielkim krokiem do tego, by w końcu oddać hołd temu wspaniałemu kompozytorowi nie tylko polskiemu, czy brytyjskiemu (na Wyspach jest o wiele bardziej doceniany niż u nas), ale nie boję się tego powiedzieć – całego XX wieku, było ogłoszenie 2014. jego rokiem. Ta decyzja, a w ślad za nią koncerty z jego dziełami, audycje w mediach, artykuły o jego muzycznej spuściźnie, poruszyła „coś”, co dawno powinno znajdować się w ruchu. Wszystko to jest jak najbardziej potrzebne, tak samo jak kolejne płyty z jego dziełami. W końcu jego utworami symfonicznymi, w szczególności symfoniami, dyrygowali najwybitniejsi, a jego koncerty na fortepian, wiolonczelę i skrzypce znajdowały uznanie u światowych sław, jak choćby Rostropovicha i Menuhina.
Prezentowane na krążku wydanym przez Signum Records Piano trio op.1 to najczęściej nagrywane dzieło z jego wąskiego dorobku kameralistycznego. Teraz przedstawia je Subito Piano Trio, które tworzą absolwenci warszawskiej Akademii Muzycznej, obecnie Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina: pianista Lech Napierała, skrzypaczka Magdalena Szczepanowska i wiolonczelista Piotr Hausenplas. Od lat specjalizują się oni w promowaniu muzyki polskiej i to nie tylko Andrzeja Panufnika i jego córki Roxanny, ale także Romana Maciejewskiego, czy Emila Młynarskiego. Nie ma się więc co dziwić, że prezentowane przez nich trio, jest dopracowane, wypieszczone, a w grze zespołu czuć nie tylko zrozumienie koncepcji kompozytora, ale też próbę uwypuklenia każdego niuansu, barwy i odcienia. „Dreamscape” to jednak przede wszystkim wspaniały pokaz umiejętności wokalnych mezzosopranistki Heather Shipp, która nadała pieśniom Andrzeja i Roxanny Panufnik magicznego, czarującego i szlachetnego charakteru. Album ten, którego powstanie zostało wsparte przez Instytut Kultury Polskiej, to znakomite uzupełnienie innych, bardziej znanych obszarów twórczości wielkiego polskiego kompozytora.
Rodzina Darochów koncertuje od lat. Maria, Anna i Tomasz są laureatami programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Młoda Polska” przyznawanego wyróżniającym się artystom młodego pokolenia. Specjalizują się oni w promowaniu twórczości rodzimych kompozytorów, jak i współpracują z nowym pokoleniem twórców. Jednak ich płyta nagrana dla Dux stanowi zaprzeczenie tych słów. Młodzi, a już docenieni muzycy, wybrali bowiem z repertuaru gatunku tria znane, lubiane, ale i często nagrywane. Utwory Ravela, Debussiego i ostatnie trio Dvoraka, jakże znane „Dumky” – to dzieła sztandarowe, wybitne, ale i niezwykle często słyszane. Ich interpretacje w wykonaniu młodych muzyków są dopracowane i zaprezentowane z polotem i fantazją. Szkoda tylko, że nie starczyło miejsca choćby na trio Malawskiego, które znajduje się w repertuarze zespołu i stanowiłoby na płycie prawdziwie polski smaczek.
Polscy skrzypkowie, w szczególności ci, którzy z zamiłowaniem zajmują się kameralistyką, w ostatnim czasie upodobali sobie sonatę skrzypcową Cesara Francka. Taki wniosek można by wysnuć obserwując, że w przeciągu miesiąca w wydawnictwie Dux ukazały się dwa albumy, których jądrem jest właśnie to wspaniałe dzieło. Elżbieta Mrożek-Loska, grająca na altówce, z akompaniamentem Zbigniewa Raubo, uzupełnia swój album pierwszą sonatą skrzypcową Brahmsa (transponowaną do tonacji D-dur), a skrzypaczka Patrycja Piekutowska, wraz z towarzyszącą jej Anną Miernik, uzupełnia swoją dziesiątą płytę o jego trzecią sonatę. Słuchając obu interpretacji, gdzieś z tyłu głowy porównuję je do znanych duetów sprzed lat, które „brały na warsztat” Francka. Jedną z najbardziej docenianych jest też nasza, polska para – Piotr Zimerman i Kaja Danczowska, a dziełu francuskiego kompozytora towarzyszyła wtedy muzyka Szymanowskiego. Obie płyty wydane przez Dux to dowód na to, że poziom polskich wykonawców pozwala ze spokojem odlożyć z powrotem na półkę w sklepie muzycznym interpretacje tych dzieł dokonane przez zagraniczne gwiazdy. Doceńmy naszych muzyków, oni mają i umiejętności i wyczucie, które pozwala im nadać tym znanym dziełom nowy kształt i zarazem uchwycić ich sens i przekaz.
Czy Anna Maria Stańczyk, absolwentka Akademii Muzycznej w Warszawie w klasie prof. Jana Ekiera, realizowała się lepiej jako pianistka niż w dziełach Chopina i Liszta? Wątpię. W końcu otrzymała medal Franciszka Liszta, przyznawany przez węgierski rząd za wybitne interpretacje muzyki tego kompozytora, a jej płyta "Anna Maria Stańczyk plays Liszt" uzyskała statut platynowej. Ci dwaj kompozytorzy nie dość, że bardzo często pojawiali się w jej repertuarze, to znów można usłyszeć jej interpretacje na płytach. Polskie Nagrania przedstawiły ostatnio jedną z nich, na której znajdziemy nie tylko wielobarwny Poloneza c-moll, ale także, potężną lisztowską Sonatę-Fantazję „Po lekturze Dantego”. Moje zainteresowanie szczególnie przykuł jeden z wielu utworów Liszta o mocno polskim zabarwieniu „Romans do Józefiny Kościelskiej” – siostry Marii Wodzińskiej, niedoszłej żony Chopina.
Krzysztof Penderecki nie może narzekać, że jego muzyka nie jest doceniana, nagrywana, czy że nie spotyka się z zainteresowaniem miłośników muzyki poważnej. Nie dość, że wciąż jest aktywny, to jego dzieła i starsze i nowsze znajdują się w repertuarze wielu artystów. Co ciekawe, w ostatnich latach mistrz coraz rzadziej tworzy wielkie kompozycje, koncentruje się raczej na kameralistyce. Nie ma się więc co dziwić, że także polscy muzycy starają się być z nią na bierząco i nadawać im własny kształt. Stąd tak ciekawe płyty, jak wydana przez Dux „Utwory kameralne vol. I”, gdzie możemy usłyszeć kompozycje na wiele instrumentów: utwory solo na skrzypce, klarnet, wiolonczelę i waltornię (dwie ostatnie napisane jako hołd złożony wielkim tych instrumentów, odpowiednio Rostropowiczowi i Radovanoviciowi), jak i duże, rozbudowane dzieło, arcyciekawy sekstet. W każdym z utworów Penderecki stara się opowiedzieć coś nowego, chociaż jest to historia daleka od awangardowego porywu. Maestro już nie musi, on może pisać dalej – dla całkowitej przyjemności własnej i przede wszystkim szerokiego grona miłośników jego twórczości.
Mieczysław Burski