Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Izabela Zabłocka 17.03.2014

Krym ogłasza niepodległość. UE szykuje sankcje [analiza]

Separatystyczne władze Krymu proszą oficjalnie Moskwę o włączenie półwyspu do Rosji. Zachodni świat nie uznaje wyników referendum i przygotowuje odpowiednią reakcję. Moskwa chce zmienić ustrój Ukrainy. Większość Rosjan boi się wojny z Kijowem.
Teraz potrzeba formalnej zgody Rosji, aby Krym stał się częścią FederacjiTeraz potrzeba formalnej zgody Rosji, aby Krym stał się częścią Federacji PAP/EPA/ZURAB KURTSIKIDZE

- Była arabska wiosna, jeszcze jakaś tam wiosna, a teraz jest rosyjska wiosna, bez walk, bez krzyków, bez krwi - tak wydarzenia na Krymie skomentował rosyjski polityk, wiceprzewodniczący Dumy Władimir Żyrinowski. W niedzielę, mieszkańcy Krymu zdecydowali o przyłączeniu półwyspu do Federacji Rosyjskiej. Władze Krymu chcą przypieczętować ten fakt. Rada Najwyższa Republiki zatwierdza wyniki głosowania, ogłasza niepodległość i prosi Moskwę o formalne wszczęcie procedury ostatecznego włączenia półwyspu.

Na razie nie wiadomo jak długo będzie to trwało. Szef Dumy Państwowej Rosji, Siergiej Naryszkin unikał wskazania terminu inkorporacji, ale zapewnił mieszkańców Krymu, że deputowani również czekają na to z niecierpliwością. Według Żyrinowskiego, może to potrwać od 3 dni do 3 miesięcy.

W odpowiedzi, pełniący obowiązki prezydenta Ukrainy Ołeksandr Turczynow skierował do Sądu Konstytucyjnego krymską deklaracji niepodległości.

Rosja rozpocznie procedurę przyłączenia Krymu - relacja z Moskwy Macieja Jastrzębskiego/IAR

W Rosji euforia, ale światu to się nie podoba

Tamtejsze państwowe media triumfują. Telewizja publiczna określa referendum na Krymie mianem  historycznego dnia. Rosyjscy deputowani opowiadają w programach telewizyjnych o sprawiedliwości dziejowej. Drwią, że Polska i Rosja podzielą Ukrainę między siebie. Ministerstwo Spraw Zagranicznych Federacji Rosyjskiej na swoim profilu na Facebooku zamieściło wiersz radzieckiego poety Konstantina Simonowa "Czekaj! Ja powrócę". Szef największego w Rosji holdingu medialnego "Rossija Siewodnia" Dmitrij Kisieliow powiedział w programie pierwszym państwowej telewizji, że - Rosja jest jedynym krajem na świecie, mogącym zmienić Amerykę w radioaktywny popiół. Dodał, że wojna Rosji ze Stanami Zjednoczonymi już trwa - na razie tylko informacyjna.

TVN24/x-news

Nastroju euforii nie nie burzy nawet fakt, że niemal cały świat nie chce uznać niedzielnego głosowania. Tuż po jego zakończeniu, rozmawiali telefonicznie Barack Obama i Władimir Putin. Jak czytamy w komunikacie Kremla, prezydent Rosji miał powiedzieć, że referendum na Krymie odbyło się w pełnej zgodności z normami prawa międzynarodowego i Kartą Narodów Zjednoczonych z uwzględnieniem precedensu Kosowa. Putin dodał, że mieszkańcy Krymu mieli zagwarantowaną możliwość swobodnego wyboru i samostanowienia. Powiedział też, że władze w Kijowie nie są w stanie ograniczyć działalności nacjonalistycznych band, które terroryzują obywateli, w tym ludność rosyjskojęzyczną.

To chyba jednak nie przekonało Obamy, bo zarówno USA, jak i Unia Europejską przygotowują odpowiedź na działania Rosji. Prezydent Stanów Zjednoczonych już zapowiedział to Putinowi w telefonicznej rozmowie.

Obama oświadczył, że USA i społeczność międzynarodowa nigdy nie uznają referendum na Krymie, bo zostało przeprowadzone z naruszeniem ukraińskiego prawa i w trakcie rosyjskiej interwencji. Zostawił jednak otwartą furtkę. Podkreślił, że ciągle istnieje możliwość znalezienia dyplomatycznego wyjścia, które uwzględni zarówno interesy Rosji, jak i Ukrainy. Warunkiem jest jednak wycofanie rosyjskich wojsk do pozycji wyjściowych.

CNN Newsource/x-news

Obama z Putinem o Krymie - relacja z Waszyngtonu Jana Pachlowskiego/IAR

Już w niedzielę, Unia Europejska oświadczyła, że uważa referendum na Krymie za nielegalne i zapowiedziała, że nie uzna jego wyników. W swoich oświadczeniach szefowie Rady, Komisji i Parlamentu Europejskiego zgodnie opowiedzieli się za integralnością terytorialną Ukrainy. Potępili działania Rosji na półwyspie. Unia Europejska ma dziś zdecydować, jakie sankcje nałoży w odpowiedzi na rosyjskie działania. W Brukseli spotykają się ministrowie spraw zagranicznych 28 krajów.

Problem z sankcjami

Wciąż nie wiadomo, kto znajdzie się na czarnej, unijnej liście. Wiele wskazuje na to, że najpierw ukarani zostaną przedstawiciele władz na Krymie - będą mieli zakaz wjazdu do Unii, a ich aktywa w europejskich bankach zostaną zamrożone. Ale o krok dalej chcą iść Polska, kraje bałtyckie, Szwecja i Wielka Brytania. Nalegają, by na listę wpisać także rosyjskich polityków i urzędników. Przeciwne są jednak Włochy, Hiszpania, Grecja i Holandia, które mają bliższe relacje z Rosją.

Nie wiadomo, jak zachowają się Niemcy, do tej pory zwolennicy umiarkowanego podejścia. - Berlin jest sfrustrowany działaniami Moskwy. To porażka tych, którzy wierzyli, że Ostpolitik pomoże w dialogu z Rosją. Ta jednak ofertę odrzuciła - powiedziała Polskiemu Radiu Judy Dempsey, ekspertka z berlińskiego biura Carnegie Europe.

Dziś ministrowie mogą jeszcze ogłosić, że odwołany zostanie szczyt Unia-Rosja zaplanowany na czerwiec. Decyzje w sprawie kolejnych sankcji, także tych uderzających w Rosjan, mogą zapaść na rozpoczynającym się w czwartek unijnym szczycie. Na liście możliwych restrykcji są też sankcje gospodarcze wymierzone w rosyjskie firmy oraz w banki, których część może być odcięta od międzynarodowych rynków finansowych, a także embargo na dostawy broni. Jest jednak mało prawdopodobne, by Unia szybko zdecydowała się na tak mocne działania.

Unia Europejska zdecyduje dziś, jakie sankcje nałoży na Rosję - relacja z Brukseli Beaty Płomeckiej/IAR

Nad wprowadzeniem sankcji zastanawia się także Tokio. Rząd Japonii oświadczył, że nie uznaje wyników referendum na Krymie, a w kwestii krymskiej zamierza współpracować z pozostałymi krajami należącymi do grupy G7.

Chiny były bardziej powściągliwe. Tamtejszy wiceminister spraw zagranicznych Li Baodong zaapelował  o spokój, aby na Ukrainie nie doszło do zaostrzenia konfliktu. Przedstawiciel chińskiej dyplomacji odmówił jednak skomentowania wyniku referendum.

Turcja, która jest dużo bliższa Krymowi geograficznie i historycznie, dała mocniejszy sygnał. Premier Recep Tayyip Erdogan, na spotkaniu z liderem Ttarów krymskich Mustafą Dżemilewem zapowiedział maksymalne wsparcie, jeśli będzie wywierana na nich presja.

Tatarzy zbojkotowali niedzielne głosowanie ponieważ są przeciwni przyłączeniu Krymu do Rosji. Poza tym, nie chcieli decydować o swojej przyszłości pod lufami karabinów .

5 kanal/x-news

Rosja odbija piłeczkę

Rosyjskie MSZ opublikowało plan wyjścia z kryzysu. Dplomaci proponują Stanom Zjednoczonym i Unii Europejskiej: utworzenie wspólnej grupy wsparcia, uznanie wyników krymskiego głosowania oraz zorganizowanie referendum konstytucyjnego we wszystkich regionach Ukrainy.

Miałoby to pozwolić na zmianę ustroju Ukrainy z unitarnego na federacyjny. Nowa struktura zostałaby usankcjonowana zapisami w konstytucji. Ukraina miałaby mieć status państwa neutralnego, którego granice i suwerenność gwarantują: Rosja, Unia Europejska i Stany Zjednoczone.

Ustawa zasadnicza miałby zawierać zapisy odnoszące się do statusu języka rosyjskiego, poszanowania praw mniejszości narodowych i różnych religii. Utworzenie ukraińskiej Federacji zostałoby usankcjonowane odpowiednią rezolucją Rady Bezpieczeństwa ONZ. Początkiem tego procesu byłoby zorganizowanie Zgromadzenia Konstytucyjnego, w którym wzięłyby udział delegacje wszystkich ukraińskich regionów.

Na razie nie ma odpowiedzi na tę propozycję z europejskich stolic i Waszyngtonu.

Kijów ogłasza częściową mobilizację

Dekret w tej sprawie podpisał pełniący obowiązki prezydenta Ukrainy Ołeksandr Turczynow. Został wydany - w związku z trwającą agresją w Autonomicznej Republice Krymu, którą Rosja stara się ukryć, organizując farsę o nazwie referendum, którego nigdy nie uzna - ani Ukraina, ani cały cywilizowany świat - oświadczył Turczynow otwierając posiedzenie Rady Najwyższej w Kijowie.
Częściowa mobilizacja ma być przeprowadzona we wszystkich obwodach Ukrainy, a także na terytorium zajętej przez Rosjan Autonomicznej Republiki Krym i w Sewastopolu, który jako miasto ma status oddzielnej jednostki administracyjnej na równi z pozostałymi obwodami.
Mobilizacją objęci zostaną obywatele, którzy osobiście zgłoszą się do komisji poborowych na ochotnika. Zaciąg do wojska, Gwardii Narodowej oraz innych formacji zbrojnych będzie trwał 45 dób od czasu wejścia ustawy mobilizacyjnej w życie.

Ukraina powinna mieć broń jądrową

Tak uważa minister spraw zagranicznych Wołodymyr Ohryzko. Jego zdaniem, w konfrontacji z Rosją dotychczasowe, konwencjonalne siły mogą się okazać niewystarczające.  W zaistniałej sytuacji nie pozostaje nam nic innego, jak odstąpienie od porozumienia o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej i oficjalne rozpoczęcie prac nad produkcją takiej broni w naszym kraju. To jedyny sposób powstrzymania potencjalnego agresora - oświadczył polityk.

W 1994 roku, Ukraina zgodziła się w na rezygnację z broni jądrowej w zamian za gwarancje jej suwerenności i integralności udzielone przez USA, Wielką Brytanię i Rosję.

Według Ohryzko, Kijów powinien jak najszybciej zgłosić akces Ukrainy do NATO.

O konieczności zwiększenia siły obronnej Ukrainy mówił też premier Arsenij Jaceniuk, podczas nadzwyczajnego posiedzenia rządu. Jego zdaniem, rada ministrów powinna dziesięciokrotnie powiększyć sumę, przeznaczoną na obronę w dotychczasowym budżecie. Premier argumentował, że wydatki na jakiekolwiek inne cele nie będą nic warte, jeśli ukraińska armia nie będzie w stanie obronić kraju.

Rosjanie boją się wojny

Aż 83 procent  Rosjan myśli, że może wybuchnąć konflikt zbrojny z Ukrainą - tak wynika z badań przeprowadzonych przez ekspertów Centrum Analitycznego Jurija Lewady. Lęk wywołują: eskalacja napięcia, wykorzystanie rosyjskich wojsk na Krymie i ekspansjonistyczne oświadczenia władz. Przy tym socjologowie twierdzą, że niespotykane do tej pory w poradzieckiej historii Rosji nasilenie propagandy przyniosło efekt, ponieważ ludzie boją się, ale akceptują politykę Władimira Putina.

Analitycy zwracają uwagę, że w Rosji zostały zablokowane wszystkie alternatywne, do rządowych źródła informacji. W opinii ekspertów Centrum Lewady - ludzie rzeczywiście uwierzyli, że na Ukrainie jest bardzo źle, że powinni się bać, a zarazem stanąć w obronie rosyjskojęzycznej ludności Ukrainy.

TVN24/x-news

Socjologowie twierdzą, że choć ogólne notowania Władimira Putina podniosły się do 72 procent, to gotowość głosowania na niego podtrzymało tylko 32 procent ankietowanych.

Kryzys na Ukrainie: serwis specjalny >>>

iz

''