Członkowie Wolnego Teatru przed wysokim murem więzienia wykonali piosenkę "Mury" Jacka Kaczmarskiego, która 7 lat temu została przetłumaczona na język białoruski przez znanego poetę, pisarza Andreja Chadanowicza.
Jedna z artystek powiedziała dziennikarzom, że ma nadzieję, iż w przyszłości nie trzeba będzie śpiewać na Białorusi tej piosenki .
- Mamy nadzieję, że szybko nastąpią zmiany w kraju i ta piosenka trafi do lamusa, gdyż nie będzie nam potrzebna. Na razie jest bardzo aktualna - powiedziała artystka. Artyści powiedzieli Radiu Swaboda, które transmitowało tę akcję sprzed murów, że tam w areszcie siedzi teraz ich kolega, Siarhiej Kwaczonok, skazany na 10 dni aresztu.
WIDEO Z AKCJI (RADIO SVABODA)
Tym samym, jak podają media niezależne, aktorzy niezależnego teatru zaczęli tzw. challenge "Muzyczna pieriedacza" („Muzyczna paczka”, pieriedacza to paczka, przekazywana zatrzymanym). Wyzwanie polega na tym, że teraz kolejni białoruscy artyści mają coś zaśpiewać dla więźniów.
W czasie protestu jedna z artystek Białoruskiego Wolnego Teatru została tak mocno pobita przez OMON, że doznała urazu czaszkowo-mózgowego. Jana Rusakiewicz jset teraz w szpitalu.
OMON: "Pobił się on sam, bijąc głową o milicyjnego busa"
Radio Swaboda rozmawiało także z osobami, które chciały przynieść paczki (pieredacze) osobom w areszcie. Niektórym ludziom z kolejki przed centrum zatrzymań nie udało się ich przekazać¸ bo minął czas na to przeznaczony, milicja tłumaczyła, że nie dają już sobie rady z przyjmowaniem przesyłek.
Radio Swaboda rozmaiało też z osobą, którą właśnie wyszła z więzienia. Młody mężczyzna, Dima Mieszakowski, powiedział, że był brutalnie zatrzymany, rodzina nie wiedziała, że przyszedł na demonstrację. Po raz pierwszy poszedł na manifestację właśnie 25 marca, kiedy dowiedział się, że zatrzymują zwykłych prostych ludzi, chciał to zobaczyć. Bardzo to mu się nie podobało. Mężczyzna mówił po rosyjsku, nie należy do żadnej organizacji. Mówił, że boli go serce i to co się stało, to niesprawiedliwe, władze postępują źle. Mężczyzna dodał, że czytał w niezależnej gazecie "Narodna Wola" o tym, jak OMON tłumaczył pobicie Alesia Łahwińca, OMON tłumaczył, że "pobił się sam". Bardzo go to oburzyło. Jak mówił, wszystko zależy teraz od tego, czy ludzie się zjednoczą.
Inny mężczyzna mówiący po białorusku, zaznaczył, że przyszedł na akcję 25 marca, Dzień Woli, jak na święto, a potem oskarżono go o "prowokowanie milicji" i przekleństwa, choć to wcale nie miało miejsca. Jak zaznaczył, nie należy do żadnej partii. Stwierdził, że go nie zastraszono, zrozumiał, że teraz nie można się poddawać. Zaznaczył, że w jego pracy zapowiadano, że zostanie zwolniony, jeśli pójdzie na mityng. Dlatego idzie po poradę do Centrum Obrony Praw Człowieka Wiasna.
Jedna z kobiet, która przyjechała z paczką z Brześcia, powiedziała, że akcja z pieśniami to ważne psychologiczne i symboliczne wsparcie, rozpoznała, że „Mury" to polska pieśń.
Na inny wyraz solidarności z zatrzymanymi demonstrantami zdecydował się znany białoruski muzyk rockowy, Lawon Wolski. Osoby, które zostały skazane na 10 i więcej dni aresztu, będą mogły bezpłatnie wejść na jego koncert, który odbędzie się 8 maja w Wilnie.
Na Białorusi od początku marca na areszt – czyli pobyt w celi, za kratami w ośrodku więziennym – skazanych zostało 228 osób. 150 osób dostało grzywny. Według obecnych rachunków obrońców praw człowieka, zostało zatrzymanych co najmniej 921 osób. Gromadzenie danych trwa.
IAR/PolskieRadio.pl / svaboda.org/ in./PAP/agkm
"Mury", jak mówił Jacek Kaczmarski, stały się popularną pieśnią w 1980 roku (w niepełnej wersji), tekst powstał w 1978 roku