Partie te stwierdziły, że wymienią warunki, które warunkują uznanie głosowania w Białorusi za demokratyczne. - Sprzyjającym momentem dla możliwości zmiany sytuacji na lepsze są zbliżające się wybory prezydenckie. Aby siły polityczne oraz szanowane organizacje międzynarodowe mogły uznać ich demokratyczny charakter i wyniki, organy władzy państwowej powinny zwolnić wszystkich więźniów politycznych oraz przywrócić im pełnię obywatelskich praw i swobód - napisano w oświadczeniu organizacji opozycyjnych zamieszczonym w czwartek na stronie Zjednoczonej Partii Obywatelskiej (ZPO).
Sygnatariusze - oprócz ZPO m.in. lewicowa partia "Sprawiedliwy Świat", Białoruska Partia Socjaldemokratyczna (Hramada) oraz Białoruska Chrześcijańska Demokracja - podkreślają, że władze powinny także zarejestrować wszystkie organizacje, którym tego pod wymyślonymi pretekstami odmawiają, oraz stworzyć równe warunki działania państwowych i niepaństwowych mediów.
Postulują wreszcie wprowadzenie do ordynacji wyborczej przepisów gwarantujących przedstawicielstwo opozycji w komisjach wyborczych, przejrzyste podliczanie głosów, prawo obserwatorów do otrzymania dowolnej informacji oraz prawo do sądowego zaskarżenia decyzji komisji wyborczych.
- Pozbawienie obywateli rzeczywistej możliwości wybierania władzy doprowadziło do ostrego spadku autorytetu Białorusi na scenie międzynarodowej, ograniczenia współpracy gospodarczej i pogorszenia sytuacji materialnej ludności" - oceniają sygnatariusze.
Lider ZPO Anatol Labiedźka podkreślił, że "w zależności od tego, na ile to oświadczenie będzie realizowane w praktyce przez władze białoruskie, zależy nasza ostateczna forma udziału w kampanii prezydenckiej".
Opozycyjna koalicja, w której skład wchodzą m.in. ZPO, Partia BNF, "Mów Prawdę!" oraz Ruch "O Wolność", nie zdołała na środowym posiedzeniu porozumieć się w sprawie kongresu sił demokratycznych, który miał wyłonić wspólnego kandydata w wyborach prezydenckich.
O planach startowania w tegorocznych wyborach prezydenckich wspominało na razie kilku polityków: urzędujący prezydent Alaksandr Łukaszenka, Labiedźka oraz szef Partii Liberalno-Demokratycznej Siarhiej Hajdukiewicz. Opozycyjna Partia BNF powiadomiła, że poprze działaczkę kampanii "Mów Prawdę!" Taccianę Karatkiewicz.
Termin tegorocznych wyborców prezydenckich w Białorusi nie został jeszcze ogłoszony, ale szefowa Centralnej Komisji Wyborczej Lidzija Jarmoszyna wspominała, że najbardziej prawdopodobna data to 15 listopada.
Jeden z kandydatów w poprzednich wyborach wciąż jest w więzieniu
W ubiegłych tzw. wyborach prezydenckich w 2010 r. startowało siedmiu kandydatów opozycji. Po zamknięciu lokali wyborczych 19 grudnia doszło do brutalnego zdławienia protestów przeciwko oficjalnym wynikom, dającym prawie 80 proc. poparcia Łukaszence. Jeden z kandydatów opozycji, Mikoła Statkiewicz, nadal odbywa wyrok 6 lat pozbawienia wolności, gdyż sąd uznał go za winnego organizacji masowych zamieszek.
Farsa wyborcza
Opozycja i wielu ekspertów zgadzają się co do tego, że na Białorusi zmiana władzy nie może nastąpić drogą głosowania, gdyż mechanizm demokratycznych wyborów został zniszczony. Wybory są fałszowane na wielu poziomach tego procesu.
Żadne wybory na Białorusi od czasu wyboru Łukaszenki w 1994 roku nie zostały uznane przez OBWE i społeczność międzynarodową za wolne i uczciwe. Protesty przeciw fałszowaniu wyborów kończą się zatrzymaniami, aresztami i kilkuletnimi wyrokami skazującymi dla liderów.
Opozycja polityczna i środowiska niezależne są poddawane nieustannej presji ze strony władz, które angażują do tego rozbudowane struktury siłowe, m.in. KGB (służba ta nie zmieniła nazwy po upadku związku radzieckiego i dalej czci jako swego założyciela "Krwawego" Feliksa Dzierżyńskiego").
PAP/in./agkm
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś
bialorus.polskieradio.pl