Gawędy Emila Wesołowskiego
29:21 Owzk 25.06.2021.mp3 Emil Wesołowski o tańcu i choreografii (O wszystkim z kulturą/Dwójka)
Balet to emocje – tak uważa Emil Wesołowski, jeden z najbardziej doświadczonych polskich choreografów. Jako tancerz rozkwitł w latach 70. w Polskim Teatrze Tańca, gdy za sprawą jej szefa Conrada Drzewieckiego grupa ta stała się artystycznym objawieniem, nie tylko w Polsce.
- 1 czerwca 1966 roku, krótko po zrobieniu dyplomu, Conrad Drzewiecki zaangażował naszą grupę. Cudownie zaczęliśmy pracę u naszego ukochanego mistrza, wszyscy byliśmy zachwyceni jego twórczością. Od razu wyjechaliśmy na tournée do Włoch. W tamtych czasach było to wyjątkowym luksusem i rzadkim szczęściem - opowiadał.
Kolejne kroki na ścieżce zawodowej zaprowadziły go do pracy choreografa. - Miałem szczęście, że w środowisku poznańskim poznałem wspaniałych ludzi. Jednym z nich był Bogdan Kossakowski, który ni stąd, ni zowąd, zaproponował mi zrobienie choreografii do "Ożenku" w Teatrze Polskim. Byłem wtedy może drugi rok po rozpoczęciu pracy - wspominał Emil Wesołowski.
Czytaj też:
Opera "Cardillac". Tomasz Konieczny: to thriller z przymrużeniem oka
Mimo że pracą choreografa zajmował się sukcesywnie, to wciąż robił - jak mówi - "małe formy". Dopiero w 1979 roku zadebiutował na scenie Opery Wrocławskiej, tworząc większy spektakl baletowy. - Pierwszą choreografię, taką z prawdziwego zdarzenia, zrobiłem dopiero, gdy po 13 latach pracy odszedłem od Conrada Drzewieckiego. U Roberta Satanowskiego zadebiutowałem, robiąc Quattro movimenti Shaeffera jako formę baletową.
Jak wyznał, jeszcze przez wiele lat po odejściu nosił "garb Drzewieckiego". - Był trudnym człowiekiem, ale ja też nie byłem najłatwiejszy - wspominał. - Albo on mnie wyrzucał, albo ja odchodziłem. I tak było co roku. Ale się potrzebowaliśmy. Jednak po 13 latach pracy z artystą w dużym stopniu stajemy się "jego człowiekiem". Pozbycie się tego "garbu" trwało u mnie kilka lat. Przy mojej pierwszej pracy nie zdawałem sobie sprawy, że używam tego samego języka ruchowego i tych samych rozwiązań przestrzennych. Kiedy uciekłem, krzyczał za mną, że wbijam mu nóż w plecy, ale to nieprawda. Po prostu szukałem swojej drogi.
Czytaj też:
Od początku lat 80. Emil Wesołowski zajął się prowadzeniem rozmaitych zespołów, był wieloletnim szefem baletu Teatru Wielkiego - Opery Narodowej, a przede wszystkim choreografem. Gdy spojrzeć na listę reżyserów, z którymi współpracował, pojawiają się nazwiska imponujące: Janusz Wiśniewski, Krzysztof Zanussi, Ryszard Peryt, Kazimierz Dejmek. Pracował również na scenach zagranicznych, m.in. w Niemczech i Stanach Zjednoczonych.
- Kiedy w Waszyngtonie realizowaliśmy Andrea Chénier, przedstawieniem dyrygował Placido Domingo. Robiłem akurat próbę ze starą Maddalene, której nie było. Poprosiłem więc pianistkę, żeby śpiewała tę partię. Domingo powiedział: "ja będę śpiewał". I akompaniował mi do próby. Ja wielokrotnie powtarzałem, a on za każdym razem śpiewał. Jestem więc chyba jednym z nielicznych choreografów na świecie, którym Placido Domingo akompaniował wokalnie do próby choreograficznej. To jedno z moich najpiękniejszych wspomnień zawodowych - wspominał Emil Wesołowski.
Zobacz zapowiedź
***
Tytuł audycji: O wszystkim z kulturą
Prowadził: Jakub Kukla
Gość: Emil Wesołowski (tancerz, choreograf, reżyser, pedagog)
Data emisji: 25.06.2021
Godzina emisji: 17.30
am