Młody Jan Kulma był człowiekiem o rozległych zainteresowaniach, przede wszystkim miał jednak w sobie wielką młodzieńczą potrzebę pojęcia sensu życia. Studiował w czasie wojny w Warszawie na tajnym Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Warszawskiego a następnie, po wojnie i Powstaniu Warszawskim, w Krakowie: filozofię i matematykę na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz w Wyższej Szkole Muzycznej. Z poznanymi studentami krakowskich uczelni artystycznych zorganizował teatr lalkowy i tak się zaczęła jego fascynacja tą dziedziną sztuki. Występy jego grupy zostały wtedy zauważone i zaproponowano Kulmie stanowisko kierownika artystycznego do spraw teatrów lalkowych w Zarządzie Teatrów, Oper i Filharmonii.
Praca reżyserska
Na początku lat 60. zrezygnował jednak w tej posady oraz z propozycji pracy w Telewizji Polskiej i udał się na rodzaj emigracji wewnętrznej - wraz z żoną uciekł od miasta, ciągłej gonitwy, "środowiska" i układów na wieś. Zamieszkali w Strumianach pod Szczecinem, gdzie mógł spokojnie oddać się studiowaniu filozofii oraz pracy twórczej.
- Próżność tego świata ich przytłoczyła - twierdziła profesor Urszula Chęcińska, literaturoznawczyni i bywalczyni Strumian w audycji Katarzyny Hagmajer-Kwiatek w Polskim Radiu. - Jan zawsze powtarzał, że każdy musi mieć jakiś cel życia. Ona chciała pisać wiersze, on chciał uprawiać filozofię - to było niemożliwe w Warszawie. Wybrali Strumiany, bo miały piękne wielostrunne imię. Tadeusz Łomnicki proponował Janowi, żeby został dziekanem Wydziału Reżyserskiego, a Joannie, żeby została wykładowcą Akademii, to też się nie zgodzili. Z radością wrócili do Strumian - dodawała Chęcińska.
18:29 Dwójka Strefa literatury 13.12.2019.mp3 Wokół życia i dokonań Jana Kulmy. "Jan Kulma". Audycja Katarzyny Hagmajer-Kwiatek z cyklu "Strefa literatury". (PR, 13.12.2019)
Jan Kulma reżyserował spektakle w Teatrze Telewizji już od 1957 roku, a także w Operetce Warszawskiej, Filharmonii Narodowej oraz operach i teatrach. Zrealizował między innymi: "La serva padrona" Pergolesiego (1961), "Pimpinione" Telemanna (1972) czy "Mozarta i Salieriego" Rimskiego-Korsakowa (1972). Jego przedstawienia nosiły znamię głęboko podbudowanego intelektualizmu oraz wyróżniały się doskonałą techniką reżyserską widoczną szczególnie w pracy z aktorami.
- Mówił o emocji w teatrze, w graniu - to mi się bardzo rymowało z tym, co mówił Erwin Axer - wspominał w Polskim Radiu wychowanek Kulmy, aktor Wojciech Wysocki. - Że najciekawsza jest zawsze ta emocja, którą można powstrzymać, żeby nie pokazywać wszystkiego. Żeby mówić to tak, żeby oni się domyślali się moich emocji. Potem Axer mówił że emocja pochodzi z myśli - dodawał.
Jan Kulma praktycznie przestał reżyserować pod koniec lat 70.
Strumiany - centrum świata
Dom w Strumianach był co prawda oddalony od miasta i ośrodków kulturalnych, ale Kulmowie stworzyli w nim własne centrum. Przyjeżdżali do nich artyści, ludzie nauki i opozycjoniści, na przykład: Jonasz Kofta, Jerzy Semkow czy Jerzy Duda-Gracz. Kulmowie przyciągali swoją otwartością również młodych ludzi, z którymi Jan Kulma mimo swojej znaczącej przewagi wieku i wiedzy potrafił umiejętnie nawiązać przyjacielski kontakt, często rozmawiał, pobudzał ambicje artystyczne i intelektualne.
Młodzi ludzie, którzy bywali w Strumianach, nazywali Jana Kulmę wujkiem, a jego żonę, Joannę - ciocią. Dla nich z kolei byli "siostrzeńcami".
- Strumiany były niezwykłe - to był dom muzyczny, filozoficzny, do którego przyjeżdżali artyści - wspominała Urszula Chęcińska w Polskim Radiu. - Miałam świadomość, że w moim życiu wydarzyło się coś niesamowitego, że poznałam takich mądrych ludzi, którzy prowokowali nas nieustannie, żebyśmy się rozwijali wewnętrznie, intelektualnie. Nie można było wyjechać ze Strumian bez listy lektur, które należało przeczytać, żeby potem uczestniczyć w rozmowie z Joanną i Janem.
Wychowanków Kulmów - choć oni sami nie mieli dzieci - było sporo. Pochodzili z Rodzinnego Domu Dziecka, okolicznych wiosek, czy po prostu byli dziećmi znajomych. Poza cytowanymi już Wojciechem Wysockim czy profesor Urszulą Chęcińską Kulmowie zaszczepili ambicje artystyczne między innymi: śpiewaczce operowej Alicji Węgorzewskiej-Whiskerd czy aktorowi Krzysztofowi Baumanowi. Wychowankowie otrzymywali od Kulmów żartobliwy prezent: medal z napisem "Piętnaście lat walki i męczeństwa", była to kopia medalu, który sami dostali od Dudy-Gracza na 15. rocznicę ślubu.
Trema organisty
Oprócz działalności reżyserskiej Jan Kulma był muzykiem i zarabiał na życie jako organista w miejscowym kościele. Liczył nawet na to, że będzie koncertował, jednak na drodze do tych marzeń stanęła paraliżująca trema, która uniemożliwiła poważne występy. Ponadto prowadził w kościele chór dziecięcy oraz zespół wokalno-teatralny.
- Wujek z natury rzeczy zawsze był schowany za ciocię, a był w moim przekonaniu osobą wybitną - opowiadał Wojciech Wysocki w Polskim Radiu. - To było ciekawe, bo on w pewnym momencie zrezygnował ze swoich wielkich ambicji. To była jego świadoma decyzja. Być może dlatego, że nie zrobił kariery jako wirtuoz gry na organach. Był kiedyś jednym z głównych reżyserów Teatru Telewizji, zrobił kilka przedstawień, które zaistniały i wycofał się. Trochę organizował życie cioci - mówił Wysocki.
W jego charakterze nie leżało "pokazywanie się", choć zupełnie nie miał się czego wstydzić. Wręcz przeciwnie - jego szeroka wiedza imponowała, miał w Strumianach olbrzymią bibliotekę, jego relacja z filozofią wychodziła daleko poza czytanie - sam tworzył filozofię w poszukiwaniu celu życia opisaną w pracy "Poszukiwania prawdziwej etyki przy pomocy metody suplementarnej".
Z kolei swoje wspomnienia Jan Kulma spisał w książce "Dykteryjki przedśmiertne" wydanej w 2014 roku. Zmarł w wieku 95 lat, w 2019 roku.
az