Istnieją dziś obok siebie dwa sposoby powszechnego pojmowania demokracji. Współcześnie kojarzy nam się ona z krajami północy, Skandynawią, Wielką Brytanią. Jej militarnym ramieniem jest pakt północnoatlantycki. Z drugiej strony wskazujemy, że demokracja narodziła się u Greków w starożytności. Ateny w tym ujęciu są wzorcem państwa demokratycznego.
– Konflikt między tymi dwiema tradycjami przebiega na naszych oczach wskutek kryzysu – powiedział prof. Marek Cichocki. – Północ to miejsce, które reprezentuje pewnego typu porządek fiskalny i społeczny, a także idee demokracji w liberalnym wydaniu. Południe zaś pielęgnuje idee demokracji bezpośredniej, w jakiś sposób włożonej w formy republiki. Taka demokracja może się wydawać spontaniczna i nieuporządkowana, a według niektórych nawet nieodpowiedzialna – dodał.
Gość "Spotkań po zmroku" zauważył, że Polacy chcieliby dziś być bardziej "północni". – Uważamy, że to by nas w jakiś sposób nobilitowało. Rzeczywiście mentalność Polaków już zmieniła się w duchu Północy, jeśli chodzi o przywiązywanie wagi do punktualności, pewnych formalnych zobowiązań, a także o stosunek do prawa – mówił.
W jego przekonaniu jednak Polacy nie są narodem Północy. – Nasza kultura polityczna jest bardziej południowa. Widać to w przywiązaniu do bezpośredniej formy demokracji, do deliberacji, do prawa zabierania głosu i uczestniczenia w podejmowaniu decyzji, które wpływają na naszą przyszłość. To podstawowe cechy charakteryzujące starszą, grecką tradycję demokracji – powiedział.
Prof. Marek Cichocki swoje wywody oparł m.in. na przetłumaczonej przez siebie książce "Powstanie polityczności u Greków" Christiana Meiera, niemieckiego historyka i filozofa polityki, który uznał, że jedynym ratunkiem dla politycznej Europy jest powrót do refleksji nad greckim dziedzictwem demokracji.
Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy, którą z gościem Dwójki przeprowadził Mateusz Matyszkowicz.
mc/mm