Smarzowski kręci Pilcha, czyli czym się karmi polskie kino

Ostatnia aktualizacja: 04.09.2013 12:37
Film "Anioł" Wojciecha Smarzowskiego jest już na etapie postprodukcji. Inni reżyserzy biorą na warsztat prozę Tyrmanda czy Tokarczuk. Ale wśród filmów rozpoczynającego się niedługo 38. Gdynia Film Festiwal niełatwo znaleźć adaptacje polskiej literatury.
Audio
  • O związkach polskiego filmu z literaturą i o kondycji polskiej kinematografii z Piotrem Mareckim rozmawiała Katarzyna Hagmajer-Kwiatek (Sezon na Dwójkę)
Kadr z filmu Pod Mocnym Aniołem Wojciecha Smarzowskiego
Kadr z filmu "Pod Mocnym Aniołem" Wojciecha SmarzowskiegoFoto: Jacek Drygała/Kino Świat

Nie jest to sytuacja wyjątkowa. Być może coś się zmieni w najbliższych latach - na jesieni Xawery Żuławski zaczyna zdjęcia do ekranizacji "Złego" Tyrmanda, a Grzegorz Królikiewicz do szykowanych od dawna "Sąsiadów" opartych na opowiadaniach Adriana Markowskiego. Agnieszka Holland pracuje wraz z Olgą Tokarczuk nad scenariuszem filmu "Pokot", opartego na powieści "Prowadź swój pług przez kości umarłych" tej ostatniej. Czy zwiastuje to zwrot literacki w polskiej kinematografii - o tym rozmawialiśmy w "Sezonie na Dwójkę".

Dawniej mówiło się, że kino polskie ma literacki status. Wyróżniał je wyjątkowy model współpracy pomiędzy artystami różnych dziedzin, w szczególności filmu i literatury. - Był to model zespołowy, który wyróżniał reżyserów, kierowników literackich i kierowników produkcji, przy czym każdy z nich miał równie istotny głos - podkreślał w rozmowie Piotr Marecki. Gość Dwójki zwrócił uwagę na fakt, że podobne zespoły działały w całym "bloku wschodnim", co przynosiło wspaniałe efekty. Wspomniał o sukcesach kina czechosłowackiego, które zdobyło kilka Oskarów, złoty czas kina węgierskiego. Wymienił również polską szkołę filmową i okres kina moralnego niepokoju, które uznał za najważniejsze momenty w polskiej kinematografii. - Od strony realizacyjnej i producenckiej, od strony kultury produkcji te obrazy były ufundowane właśnie na zespołach filmowych, na wymianie myśli - opowiadał.
W audycji nie zabrakło oczywiście rozmowy o najnowszym filmie Wojciecha Smarzowskiego - adaptacji powieści Jerzego Pilcha "Pod mocnym aniołem" uhonorowanej Literacką Nagrodą NIKE. Odnosząc się do filmu i kinowych adaptacji polskiej prozy, gość Dwójki stwierdził, że rodzima literatura współczesna może być świetnym partnerem dla filmowych adaptacji. - Mam nadzieję, że to będzie kolejny świetny film Smarzowskiego. W materiale literackim jest wszystko, aby taki film powstał - stwierdził Piotr Marecki.
W rozmowie poruszono również temat obecności polskich pisarzy w filmie. - Gdy rzeczywiście zestawimy nazwiska pisarzy, to większość ciekawych współczesnych autorów współpracowało z polską kinematografią - podkreślił w rozmowie z Katarzyną Hagmajer-Kwiatek gość "Sezonu na Dwójkę". Wspomniano o takich postaciach polskiej sceny literackiej, jak Dorota Masłowska, Tomasz Tryzna, Andrzej Stasiuk, Wojciech Kuczok, Olga Tokarczuk czy Krzysztof Siwczyk, który zagrał rolę Wojaczka w filmie Lecha Majewskiego.

Gościem "Sezonu na Dwójkę" był Piotr Marecki, współredaktor tomów "Literatura i film” oraz "Restart zespołów filmowych”, wykładowca łódzkiej Szkoły Filmowej i Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Audycję przygotowała Katarzyna Hagmajer-Kwiatek.

Zobacz więcej na temat: FILM Jerzy Pilch
Czytaj także

"Blue Jasmine" - gorzka iluzja szczęścia według Allena

Ostatnia aktualizacja: 23.08.2013 18:45
– W "Blue Jasmine” bardzo dobrze widać, że Allen się jeszcze nie skończył. Uważam, że w swoich najlepszych filmach z późnego okresu twórczości prowadzi dialog z samym sobą – mówił w "Pop-południu" Błażej Chrapkowicz.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Jak Smarzowski ekranizuje Pilcha...

Ostatnia aktualizacja: 28.08.2013 13:45
- Wojtek w taki sposób opowiada historię ludzi uzależnionych od alkoholu, że nawet losy drugoplanowej postaci są bardzo przejmujące - mówi Arkadiusz Jakubik o pracy nad ekranizacją powieści "Pod Mocnym Aniołem".
rozwiń zwiń
Czytaj także

Ewa Wencel: każdy z nas szedł do teatru ze swoimi marzeniami

Ostatnia aktualizacja: 30.08.2013 19:34
– Mój profesor Waldemar Wilhelm, z łódzkiej Szkoły Filmowej, wtłoczył nam do głowy wartości, które dziś są bardzo niepopularne. Nauczył nas, że widz, który przyjdzie do teatru, ma z niego wynieść nadzieję – opowiadała w Dwójce Ewa Wencel.
rozwiń zwiń