Zofia Sordyl urodziła się 2 maja 1945 roku wraz z siostrą bliźniaczką Józefą w Krzyżowej, również gawędziarką i śpiewaczką. Była kontynuatorką tradycyjnych form sztuki zdobniczej i folkloru muzycznego górali żywieckich. Uzdolnienia artystyczne, bogaty repertuar gawędziarski, wokalny i taneczny oraz niezwykłe umiejętności wykonawcze wyniosła z domu rodzinnego, gdzie od najmłodszych lat uczyła się tańca i śpiewu. Laureatka wielu nagród i wyróżnień za niestrudzone i autentyczne podtrzymywanie tradycji. Zmarła 17 grudnia w wieku 79 lat.
W 2013 roku siostry Sordyl gościły w studiu Polskiego Radia podczas koncertu „Muzyka Źródeł: Beskid Żywiecki” inaugurującego 16. Festiwal Folkowy Polskiego Radia Nowa Tradycja. Ich charakterystyczne ujkanie rozlegało się po całym studiu tak, jak wcześniej po polanach, na których siostry wypasały bydło, owce, kury…
Zofia Sordyl całe życie była związana ze swoją siostrą Józefą. Śpiewaczki i „polaniorki” razem śpiewały i pracowały w polu – ich życie było ściśle związane z kulturą pasterską. Każdego roku siostry Sordyl spędzały wiosnę, lato i wczesną jesień na polanach, z dala od wsi.
Zofia z Józefą śpiewały od dziecka, uczone przez mamę i babcię.
- Wszystkie pieśni! Mama doiła krowy, a my siedziały na progu w szopie no, i pytały mamy, żeby mama nom jeszcze raz powtórzyła to śpiewanie, bo my chciały tak śpiewać jak mama. A my jeszcze nie potrafiły tak łaknąć tych melodii – wspominała Zofia Sordyl w rozmowie z Marianą Kril. – Do gronia jak my śli, tośmy odzywali się – śpiewaliśmy. Czy to byli mężczyźni, czy kobiety, odzywali się. To było bardzo ładnie, jak my śli do gronia to śpiewali. Z gronia, do gronia, przy pracy, przy żniwach. Przy wszystkich pracach jakieś pieśni żeśmy śpiewali. SŁUCHAJ WIĘCEJ
Album Józefy i Zofii Sordyl [Regionalny Ośrodek kultury w Bielsku-Białej, 2021]
Regionalny Ośrodek Kultury w Bielsku-Białej · 03. Polana, polana/Paso, jo se paso
Niewyczerpane źródło wiedzy o Beskidzie Żywieckim
Siostry Sordyl to żywa historia regionu. W ich repertuarze znajduje się niemal niezliczona liczba pieśni: pasterskich, obrzędowych, obyczajowych, żartobliwych. Ponadto Zofia i Józefa były nie lada gawędziarkami, razem prowadziły wiele warsztatów. Zofia, poza pieśniami, uczyła także plastyki obrzędowej jak palmy wielkanocne, wełniane ozdoby czy bibułowe kwiaty.
Od 1960 Zofia i Józefa działały w KGW w Korbielowie, Zofia prowadziła także zespół młodzieżowy. Wraz z tymi zespołami śpiewaczka brała udział w wielu festiwalach regionalnych i ogólnopolskich, zdobywając nagrody. To m.in. Ogólnopolski Festiwal Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym, Sabałowe Bajania w Bukowinie Tatrzańskiej, Festiwal Folkloru Górali Polskich.
W 2005 roku Zofia i Józefa Sordyl zostały uhonorowane Nagrodą im. Oskara Kolberga za szczególne zasługi dla kultury ludowej.
Józefa i Zofia Sordyl opowiadają o swoich korzeniach i inspiracjach (2023)
Facebook, Fundacja 9sił
Brygida Sordyl o Zofii Sordyl
Choć wskazywałoby na to nazwisko Zofia i Brygida Sordyl nie są spokrewnione. Były jednak blisko. Brygida, młoda śpiewaczka, popularyzatorka kultury muzycznej Beskidu Żywieckiego, mówi o Zofii i Józefie „przyszywane ciotki”.
- Zofia Sordyl. Moja mistrzyni. Ciotka z wyboru. Człowiek, który nauczył mnie o śpiewie najwięcej, pokazał bardzo dużo z tego, jak wyglądał świat w kulturze ludowej. Pamiętam, że zawsze, gdy do nich jechałam, do Korbielowa, miałam kupić chleb i miałam kupić olej. Chleb miałam kupić, bo zawsze raczyły mnie świeżo wyciśniętym masełkiem z wody. Przepysznym! Takiego masła to nie kupi się w sklepie. I talarkami – takimi ziemniaczkami pokrojonymi w plasterki, położonymi na piecu. Jak wchodziło się do niej do kuchni, to strzelał ogień w piecu. I często ten ogień towarzyszył nam w śpiewaniu – wspomina Zofię Brygida Sordyl. Jaka jeszcze była?
Uśmiechnięta. Konkretna. Kobieta, która niosła na barkach całe swoje życie, wspomnienia, ciężką pracę, która w śpiewie oddawała wszystkie emocje tego, co działo się u nich w życiu. A nie było łatwo, ponieważ były same. Miały owce, które same obrabiały, odbierały porody.
Zofia Sordyl
- Pamiętam też, jak Zofia opowiadała o tym, jak kiedyś na polanie miała się im cielić krowa. Zatrzymały więc jakieś turystki przechodzące od strony słowackiej… Zosia była organizatorką życia całego w ich domu. Zawsze musiała mieć wszystko poukładane. Wiele razy dzwoniła do mnie i mówiła: Brygidko, a kiedy Ty u mnie będziesz? A o której godzinie? Bo wiesz, ja muszę się poubierać, bo ja muszę wyglądać. Bardzo zawsze zależało jej na tym, żeby była dobrze ubrana w strój. Miała smatko na głowie. Do każdej pieśni, której mnie uczyła, opowiadała jakąś anegdotę. Bardzo lubiłam, gdy opowiadała o swojej mamie, której patrzyły do goby, żeby nauczyć się śpiewania.
Nasza rozmówczyni wspomina, że poznając Zofię Sordyl, natychmiast chciało się spędzić z nią więcej czasu, pójść do domu, posłuchać tego, co ma do powiedzenia. Wielu ludzi pisało do niej listy. Skrzętnie je chowała. Były takim kontaktem ze światem i ciągłością w przyjaźniach.
- Niesamowita odwaga. Przy tym wieku, dolegliwościami, które jej towarzyszyły, zajmowała się domem, gospodarstwem, domem na polanie. Zajmowała się swoja siostrą, Józią, która chwała Bogu, jest jeszcze z nami. Zawsze robiła to z troską.
Śpiewało się zawsze
Józefa i Zofia Sordyl z monograficzna płytą
Co się śpiewa, to się dzieje
Zawsze, gdy śpiewała z Brygidą, przywiązywała do tego wielką wagę. Mówiła, że to, co się śpiewa, to się dzieje.
- Raz namówiłam je, by poopowiadały mi o nocnicach. Na następny dzień zadzwoniła do mnie Zofia i powiedziała, że już więcej nie będziemy o tym gadać, bo całą noc jej się szafki otwierały i zamykały. I ją tam straszyło i w oknie gwizdało. Było dla mnie to na początku zabawne. Ale później bardzo wymowne. Było kilka takich sytuacji, że siostry uczyły mnie pieśni pogrzebowych, pieśni na pożegnanie. W kilka tygodni później odeszła ich siostra, Maria – mówi Brygida. – To, że pieśń jest ze mną w cyklu życia, też zawdzięczam im. Na każdą okoliczność miały śpiwkę.
Olej
- I ten olej. Zawsze, jak przyjeżdżałam, miałam przywieźć olej. Taki duży, trzylitrowy. I zastanawiałam się, po co im tyle tego oleju. Któregoś razu nie wytrzymałam i spytałam – wspomina Brygida. – Okazało się, że one mają pięknie wyczyszczoną krowę. One ją olejowały. Była to najczystsza, najpiękniejsza krowa, jaką widziałam. Mogłaby siedzieć na salonach. To też mówi o tym, jak bardzo one doceniały zwierzęta, zwierzęta, które dawały im chleb. Emanowała z nich taka wdzięczność dla natury.
***
Tytuł audycji: Źródła
Prowadził: Kuba Borysiak
Godzina emisji: 12.00
Data emisji: 18.12.2024
at/mg