Kapela Wojciechowska z Wojciechowa jest prawdziwym fenomenem na mapie folkloru Lubelszczyzny. Działa nieprzerwanie od 1926 roku, a w latach 30. była specyficznym wiejskim zespołem prowadzonym przez pomocnika organisty, Franciszka Chanaja, który uczył lokalnych muzykantów grania z nut. Przez wiele lat liderem kapeli i kontynuatorem dzieła Chanaja był puzonista kapeli, Feliks Iwaniak (1913-1992).
„Tu, w Wojciechowie, szczęście było takie, że zebrała się ekipa, która potrafiła grać”, mówił Leszek Iwaniak, obecny lider Kapeli Wojciechowskiej. Zespół powstał w 1926 roku w Wojciechowie. W jego skład wchodzili na początku: Franciszek Iwaniak (puzon klawiszowy), Stefan Bednarczyk (Kornet) oraz dwaj bracia Bronisław Zając (harmonia dwurzędowa) i Czesław Zając (bęben).
Po niemal stu latach działalności zespołu Kuba Borysiak rozmawiał z obecnym liderem kapeli – Leszkiem Iwaniakiem – słuchaliśmy także jej archiwalnych i współczesnych nagrań.
- W kapeli jest dobrze. Skład kazimierski się nie zmienia. Mamy też młode pokolenie – Kapelę z Mocznikowej Górki. Do tej pory grali tylko starsi, teraz nie jesteśmy sami – mówił Leszek Iwaniak. – Moim zdaniem początek kapeli to rok 1926. Kilku panów mieli sentyment do grania w typie wojskowym, plus harmonia. Założyli sobie skład. Kilka lat później Franciszek Hanaj zebrał kilku chłopaków, z który kapela przetrwała do lat 90. Dzięki interwencji Hanaja panowie grali utwory tradycyjne, odnajdywali się również na weselu, grali też „szlagiery”, dzięki temu kolejne pokolenie też brało ich na grania.
Muzykantów w okolicach Wojciechowa było mnóstwo. Gdy przyszła sobota, we wsi musiała być potańcówka.
- W większości byli to miejscowi, którzy grali bardzo różnie na różnych instrumentach. Był skład, który umiał tylko jeden utwór. Śmiali się z nich, że umieją tylko „Polna myszka” i „Myszka polna”, że grają jeden utwór, wkoło to samo. Nie chodziło o jakość, transparentność czy górnolotne rzeczy! Ludzie po prostu chcieli tańczyć. To było najwyższą wartością: taniec przy muzyce. – wspominał opowieści starszych muzyków Leszek Iwaniak. – Pan Zając powtarzał, że w wielki poniedziałek nawet najgorszy muzykant ma granie. Bo w Wielki Poniedziałek bawili się wszyscy!
Co prawda nie wszystkich stać było na pełen skład kapeli. Niektórym do tańca przygrywało dwóch, jak trzech – mówiono już, że bogaty, a czteroosobowy, pełny skład świadczył o wielkiej zamożności. Jak wyglądał taki dwuosobowy skład? Dawniej najczęściej były to skrzypce i bębenek lub fujarka i bębenek.
- Jak nie było na bębenek, to ludzie tupali nogami. Też było rytmicznie. Wczoraj graliśmy na potańcówce, coś pięknego! Gdy ludzie tak tupią, że aż uszy bolą! Jest dobrze. To najlepsza rekomendacja.
W audycji także nowe nagrania m.in.: „Coplas Escondidas” czyli album argentyńskiej wokalistki Sofii Rei wraz z peruwiańskim basistą Jorge Roeder’em.
***
Tytuł audycji: Źródła
Prowadził: Kuba Borysiak
Data emisji: 11.10.2023
Godzina emisji: 15.15