Pochodził z rodziny ziemiańskiej, jego ojciec Józef był zaangażowany w działalność niepodległościową po stronie endecji. W czasie I wojny światowej Lutosławscy, zmuszeni do ucieczki przed wojskami niemieckimi, przenieśli się do Moskwy. Po wybuchu rewolucji październikowej bolszewicy aresztowali Józefa i rozstrzelali. Jego żona, Maria z Olszewskich, powróciła do niepodległego kraju z trójką synów.
Najmłodszy z nich, Witold, od najwcześniejszych lat zdradzał zainteresowanie muzyką. W wieku sześciu lat matka zaczęła uczyć chłopca gry na fortepianie; wkrótce on sam zaczął tworzyć własne kompozycje. Uczył się także gry na skrzypcach.
Choć sam tego nie pamięta, podobno już jako kilkulatek uwielbiał słuchać fortepianowej gry ojca. Być może talent odziedziczył właśnie po Józefie Lutosławskim, straconym przez bolszewików z bliżej nieokreślonych powodów w 1918 roku.
W 1937 r. Lutosławski ukończył studia kompozytorskie i pianistyczne w Konserwatorium Warszawskim. Kompozycję studiował u Witolda Maliszewskiego, a grę na fortepianie u Jerzego Lefelda. W 1939 r. odbyło się pierwsze w karierze kompozytorskiej mistrza prawykonanie jego utworu "Wariacje symfoniczne" pod batutą Grzegorza Fitelberga.
10:25 Jestem flaubertowcem - Gdybym chciał wyłączyć z obiegu utwory, których nie uważam za odpowiednio dobre, to musiałbym wyłączyć całą twórczość - powiedział Witold Lutosławski, przedstawiając swoją kompozytorską filozofię. (Archiwum Polskiego Radia)
Od neoklasycyzmu do awangardy
W czasie wojny obronnej 1939 roku służył w wojsku jako radiotelegrafista. Po ucieczce z niemieckiej niewoli wrócił do Warszawy. W czasie okupacji zarabiał na życie, grając w kawiarniach okupowanej stolicy. W tym czasie Lutosławski skomponował "Wariacje na temat Paganiniego". Ta autorska wersja Kaprysu nr 24 włoskiego kompozytora wykonywana była, podobnie jak ponad 200 innych opracowań na dwa fortepiany, w duecie z Andrzejem Panufnikiem.
Po wojnie Lutosławski, nie akceptując coraz większych wpływów stalinowskich w życiu muzycznym, zrezygnował z udziału we władzach Związku Kompozytorów Polskich. W latach 50. trudna sytuacja materialna niejednokrotnie zmuszała artystę do komponowania piosenek tanecznych i dla dzieci, które pisał pod pseudonimem "Derwid". Wykonywali je potem m.in. Olgierd Buczek, Mieczysław Fogg, Kalina Jędrusik, Sława Przybylska i Violetta Villas.
W 1946 r. Lutosławski poślubił Marię Bogusławską, siostrę pisarza Stanisława Dygata. Pozostał z nią w związku małżeńskim do końca życia.
Na początku Lutosławski był pod wpływem neoklasycyzmu, czego wyrazem jest jego I Symfonia. Skomponowana podczas okupacji i zaprezentowana w 1947 r. Po umocnieniu się wpływów socrealizmu utwór uznany został za formalistyczny i wycofano go z repertuaru.
Kompozytora inspirował także folklor, odniesienia do niego można odnaleźć w "Koncercie na orkiestrę" (1954). Utwór ten do dziś pozostaje najczęściej wykonywaną na świecie kompozycją Lutosławskiego.
W połowie lat 50. tzw. odwilż spowodowała, że złagodzono kurs także wobec artystów. Symbolem końca izolacji polskich muzyków stał się Międzynarodowy Festiwal Muzyki Współczesnej "Warszawska Jesień", odbywający się w Warszawie od 1956 r. Na nim Lutosławski zaprezentował kompozycje awangardowe, stanowiące wyraz poszukiwań własnego artystycznego języka.
00:32 Towarzystwo samotny wilk.mp3 - Jestem samotnym wilkiem. W 1948 roku rozpocząłem pracę od zera i już nigdy nie należałem do żadnej szkoły ani trendu - mówił Witold Lutosławski (Archiwum Polskiego Radia)
Z myślą o znakomitych wykonawcach
W "Pięciu pieśniach do słów Kazimiery Iłłakowiczówny" (1957) kompozytor zastosował po raz pierwszy system harmoniczny 12-dźwiękowy. W "Muzyce żałobnej" (1958) z kolei, nawiązując do uznawanej za wyznacznik nowoczesności dodekafonii, posłużył się serią 24-tonową z zaledwie dwoma interwałami.
Począwszy od "Gier weneckich" (1961) Lutosławski zaczął posługiwać się aleatoryzmem kontrolowanym, czyli techniką polegającą na rezygnacji z podziału metrycznego takiego samego dla wszystkich wykonawców utworu. W "Kwartecie smyczkowym" (1964) natężenie tej techniki sprawiło, że zapis utworu w niczym nie przypominał tradycyjnej partytury.
Od czasu "Trzech poematów Henri Michaux" (1963) Lutosławski sam zaczął prowadzić wykonania własnych utworów. W następnych latach skomponował dzieła z dedykacją dla uznanych wykonawców, m.in. Koncert wiolonczelowy (1970) dla Mścisława Rostropowicza i Koncert fortepianowy (1988) dla Krystiana Zimmermana.
Z myślą o znakomitych wykonawcach Lutosławski napisał także trzy utwory, których tytuły miały zwracać uwagę na zastosowaną w nich "technikę łańcuchową": "Łańcuch I" (1983) dla zespołu London Sinfonietta, "Łańcuch II" (1985) dla Anne-Sophie Mutter oraz "Łańcuch III" (1986) dla San Francisco Symphony Orchestra.
Strukturę tych utworów kompozytor tłumaczył tak: "W utworze zbudowanym na kształt łańcucha muzyka rozdzielona jest na dwa pasma. W każdym z pasm poszczególne odcinki rozpoczynają się i kończą w różnych miejscach. Innymi słowy, początek odcinka w jednym paśmie przypada na środek odcinka w paśmie drugim".
Rozpoznawalny na całym świecie
W latach 60. Lutosławski stał się artystą rozpoznawanym w świecie, zaczął otrzymywać zaproszenia od czołowych orkiestr i instytucji, brał udział w prestiżowych festiwalach, zasiadał w jury konkursów kompozytorskich.
IV Symfonia, która powstała na zamówienie filharmonii w Los Angeles, sumowała muzyczne przemyślenia kompozytora. Prawykonanie utworu odbyło się 5 lutego 1993 r. pod dyrekcją autora i zbiegło się z obchodami 80. rocznicy jego urodzin.
Lutosławski wykładał na europejskich i amerykańskich uczelniach muzycznych. Jako jeden z najwybitniejszych autorytetów współczesnej muzyki wybrany został członkiem honorowym Międzynarodowego Towarzystwa Muzyki Współczesnej. Liczne uniwersytety europejskie i amerykańskie, m.in. w Warszawie, Chicago, Glasgow i Cambridge nadały mu doktoraty honorowe.
"Talent jest przywilejem raczej niż zasługą. Tworzący artysta nie ma prawa uważać go za swoją własność. Jest to dobro powierzone, które przeznaczone jest do przekazania innym ludziom w postaci gotowych, możliwych do wykonania utworu" - mówił Lutosławski na uroczystości przyznania doktoratu honoris causa Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
01:33 Towarzystwo substancja.mp3 - Cieszy mnie, gdy wykonuje się moją muzykę na zwykłych koncertach. Przez ostatnie kilkadziesiąt lat kompozytorzy koncentrowali się na języku muzycznym, zapominając, co chcą wyrazić - mówił Witold Lutosławski. (Archiwum Polskiego Radia)
Odbierając nagrody i wyróżnienia, artysta zawsze podkreślał swoje onieśmielenie. "Nie ma właściwie kryteriów umożliwiających wydanie sądu o wartości dzieła sztuki" - powiedział Lutosławski, przyjmując Nagrodę Ernsta von Siemensa w Monachium. W jego pojęciu o wartości dzieła "orzekają sądy tysięcy ludzi w ciągu dziesięcioleci, a więc to, co symbolicznie ujmujemy słowem: czas". Jak podkreślił, jego muzyka, nagradzana już za życia autora, udowodni swoją wartość, opierając się niszczącemu działaniu czasu.
Kompozytor uważał, że "czarodziejska sugestywność muzyki, która jest sztuką dla sztuki", wymaga obrony przed "dźwiękową papką", obecną wszędzie, w sklepach i na plażach, na ulicach i w hotelach. Ta niby-muzyka, jego zdaniem, "niszczy naturalną wrażliwość na piękno dźwięków".
Przez wiele lat prowadził dyskretną działalność charytatywną, fundując stypendia dla młodych kompozytorów i wykonawców. Obok działalności muzycznej, Lutosławski był także zaangażowany w życie polityczne. Działał m.in. w Komitecie Obywatelskim przy prezydencie Lechu Wałęsie.
Zmarł 7 lutego 1994 roku w Warszawie.