To najnowsze uznanie po raz kolejny udowadnia, że w przypadku tego jednego z naszych największych kompozytorów pod rękę idą talent i uznanie. A jak wszyscy wiemy, w świecie kultury ta kombinacja nie jest wcale czymś pewnym. Krzysztof Penderecki nie musi się martwić o to, czy jego dzieła dotrą do publiki. Są one nie tylko grane, ale i całkiem, jak na współczesną muzykę, często nagrywane.
Antoni Wit
Uparcie wszystkie dzieła Pendereckiego rejestruje z Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Narodowej Antoni Wit. W ostatnim czasie dzięki jego zaangażowaniu ukazały się w Naxos trzy krążki z wyborem utworów tego kompozytora. Nagrania wymagają od słuchaczy znajomości biografii artysty i kolejnych etapów kształtowania się jego muzycznego języka, gdyż utwory nie są uszeregowane chronologicznie, a raczej tematycznie, choć i tu mamy sporo odstępstw. Każda z płyt zawiera przegląd jego utworów stworzonych w ciągu kilkudziesięciu lat kompozytorskiej działalności. Wymaga to od słuchacza zarówno otwartości na nieraz radykalne, eksperymentalne formy, jak wspomnianej uprzednio – wiedzy. Penderecki robił tak gwałtowne zwroty, że w ciągu krótkiego okresu czasu potrafił z lidera światowej awangardy przedzierzgnąć się w korzystającego z nowych prądów tradycjonalistę.
Jeden z krążków zawiera muzykę na orkiestrę kameralną, odnajdziemy na nim dwie spokojne, opanowane, eleganckie, pozbawione awangardowych ciągot Sinfonietty odpowiednio z 1992 i 1994 roku, a także odnajdującą się w tych klimatach Serenadę napisaną trzy lata później. Styl ten zbliża Pendereckiego do spojrzenia na muzykę charakterystycznego dla szkoły brytyjskiej, czyli: Ralpha Vaughana Williamsa, Edwarda Elgara i Benjamina Brittena. Nagraniom tym towarzyszą o trzydzieści lat starsze Three Pieces in Old Style i Capriccio na obój i orkiestrę w świetnym wykonaniu Jeana-Louisa Calezzali, a także Intermezzo na 24 skrzypce z 1973 roku. Atmosferę z Sinfoniett przywołuje Penderecki w koncercie na róg i orkiestrę z 2008 roku, który odnajdziemy na kolejnej płycie. Utwór ten ciekawie koresponduje ze stworzonymi wcześniej dwoma koncertami na wiolonczelę, na skrzypce, jedynym na fortepian, klarnet i flet – w ten sposób kompozytor wykazał się dobrą znajomością potencjałów tych instrumentów. Zwiewne, nawiązujące do twórczości Szostakowicza i Prokofiewa dzieło mocno odróżnia się od inspirowaną muzyką improwizowaną, eksplorującą potencjał instrumentów elektrycznych Partitą z 1971 roku, nie mówiąc już o radykalnych, poszukujących nowych środków wyrazu: Anaklasis z 1960, rok starszego Fonogrammi i De natura sonoris z 1966. Krążek urozmaica ukrywający w swoim wnętrzu elementy neoromantyzmu i mocno odbiegający od rewolucyjnych dzieł z lat 60 The Awekening od Jacob z 1974 roku.
Krzysztof Penderecki
W tym roku wydany został też album z kompozycjami Pendereckiego przeznaczonymi na chór i orkiestrę. Wśród pięciu dzieł znajdziemy Hymn an den heiligen Adalbert z 1997 roku, nawiązujący do historii biskupa Pragi, męczennika za wiarę z VIII wieku i Song of te Cherubim z 1986 roku. Nowe brzmienie odczuwalne jest w sonorycznych poszukiwaniach kompozytora w Canticum Canticorum Salomonis z 1973 roku i w o trzy lata młodszej Kosmogonii, w której usłyszymy sopranistkę Olgę Pasichnyk, tenora Rafała Bartmińskiego i bas Tomasza Koniecznego. Płytę kończy Strofen z 1959 roku, z barytonem recytatorskim Jerzego Artysza, za który Penderecki otrzymał I nagrodę na 2. Konkursie Młodych Kompozytorów Związku Kompozytorów Polskich (jego dzieła zdobyły w tym roku też II i III miejsce). Utwór ten pozwolił mu wypłynąć na szerokie wody, był on bowiem grany z całej Europie. Wiele z prezentowanych powyżej utworów zostało wcześniej zarejestrowanych w wykonaniu ich autora, nie zmienia to jednak faktu, że warto porównać te nagrania z interpretacjami Wita.
Mieczysław Burski