Polska przestrzeń publiczna w ostatnich latach stała się jedną wielką powierzchnią reklamową. Żadne rozporządzenia i przepisy nie pomagają w walce z wszechobecnymi kolorowymi płachtami, zakrywającymi nieraz całe ściany kamienic. Mieszkańcy coraz częściej się sprzeciwiają się nachalności reklam umieszczanych w pejzażu bez zwracania uwagi na architektoniczny kontekst. Z drugiej strony pojawiają się głosy, że pomysłowy billboard odwraca uwagę od jego betonowej szarości.
Problemowi temu została poświęcona tegoroczna edycja festiwalu "Warszawa w budowie". W jego ramach, przez prawie dwa miesiące, w salonie mebli Emilia, można oglądać wystawę "Miasto na sprzedaż", poświęconą historii polskiej reklamy zewnetrznej. – Można tam też zobaczyć, co by było, gdyby znane dzieła architektury były w Polsce. W naszej symulacji są całe zasłonięte reklamami, tak jak nasz Pałac Kultury, który przez wiele lat był nimi oblepiony- mówi Elżbieta Dymna.
Uczestniczący w dyskusji Czwórki Sławomir Witkowski z Warszawskiej Szkoły Reklamy zauważa, że zdarzają się reklamy, które znakomicie dopełniają przestrzeń. - Mówię o reklamie ambientowej, która w przestrzeń miejską wchodzi na zasadzie zaskoczenia – przekonywał.
Zdaniem Dymnej problem jakości reklam, jest obecnie kwestią drugorzędną. W pierwszej kolejności regulacji powinna zostać poddana jej ilość i sposób umieszczania w przestrzeni miejskiej. Więcej na ten temat w nagraniu audycji.
bch