- W momencie kiedy nasz kraj wszedł do Unii Europejskiej, Polacy przede wszystkim zaczęli wyjeżdzać i korzystać z dobrodziejstw otwartego rynku pracy - tłumaczy Dominik Owczarek z Instytutu Spraw Publicznych. - Najchętniej wybieraliśmy Wielką Brytanię, potem także Niemcy.
Z badań wynika, że kraje przyjmujące imigrantów zarobkowych zyskują gospodarczo na tym procesie społecznym. - Imigranci zarobkowi pomnażają PKB danego kraku, dlatego też w Niemczech słychać głosy, że szkoda, że rynek pracy tak długo pozostawał dla Polaków zamknięty - wyjaśnia gość "Europejskiego Lunchu".
Polacy dobrze też radzą sobie na skandynawskim rynku pracy. Tam najlepiej odnajdują się pielęgniarki.
- Kraje przyjmujące są beneficjentami imigracji zarobkowej także pod tym względem, że przyjmują dobrze wykształconych i pracowitych Polaków - uważa przedstawiciel Instytutu Spraw Publicznych. - My, jako kraj wysyłający, naprawdę dużo na tym tracimy. Potencjał intelektualny, potencjał wykształcenia, to wszystko, co mogło by być realizowane na naszym rynku pracy. Dla Polski bilans migracji jest ujemny.
kul/kd