- Ruchy i organizacje eurosceptyczne istniały od dawna - tłumaczy dr Krzysztof Iszkowski, europeista ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. - Są tak samo stare jak sama Unia Europejska. Zyskują na popularności za każdym razem, gdy w krajach członkowskich następują okresy kryzysu, strachu, czy niepewności.
Jak mówi ekspert, tak było w latach 80., 90. i całkiem niedawno, podczas globalnego kryzysu. - W ostatnich latach nie dostrzegaliśmy szybkiego procesu pogłębiania integracji - mówi gość "Europejskiego Lunchu". - Dlatego wszelkie ruchy eurosceptyków zyskują na popularności i wszystko wskazuje na to, że w następnej kadencji będą reprezentowane w unijnym parlamencie dużo silniej niż w obecnej.
To jednak, zdaniem dra Iszkowskiego, naturalny stan rzeczy. - Gdy ludzie czują się zagrożeni, głosują na partie, które oferują jakiegoś rodzaju utopię - mówi dr Iszkowski.
Jednym z niechlubnych przykładów jest Partia Wolności, holenderskie ugrupowanie polityczne, apelujące o donoszenie na imigrantów, obecnych w tym kraju, które "zdobywa serce mieszkańców". - To odwołanie do prostej recepty, czyli "wróćmy do tego, co było dawniej, bo dawniej było dobrze" - tłumaczy dr Iszkowski. - Ludzie z reguły pamiętają dobre rzeczy, a wymazują z pamięci te gorsze, które wymagają naprawy. Stąd ten pomysł, ale to oczywiście nie jest dobre rozwiązanie. Świat się zmienia i cała Europa potrzebuje imigrantów, takie są wskaźniki demograficzne.
(kd)