Obserwacja ślubów i wesel to świetna okazja do tego, by przyjrzeć się bliżej Polakom, jako społeczeństwu, i ich umiłowaniu tradycji. Na większości polskich imprez tego typu nie może zabraknąć DJ-a, albo wodzireja, który dbałby o dobrą zabawę weselników, a jednocześnie utrzymywał rozbawiony tłum w ryzach.
- Ludzie bawią się najlepiej przy muzyce tanecznej, co nie znaczy, że musi to być disco polo. Mówię o hitach lat 60., szlagierach Whitney Houston - przekonuje Błażej Biurkowski, wodzirej i fotograf. - Jednak "przerysowane" wesele, jak z filmu Wojciecha Smarzowskiego, to już przeszłość. Teraz chodzi o to, by po prostu dobrze się bawić.
A poza tym oczywiście na parkietach często królują nieśmiertelna "Maccarena" i zabawa w pociąg. - Wesele w pewnym sensie jest sztuczną konstrukcją, jest wyreżyserowane i ma zasady, których trzeba się trzymać. Ale tylko do pewnego momentu. Potem, na przykład po północy, z ludzi "wychodzi" ich spontaniczność - mówi w "4 do 4" Radosław Muniak, kulturoznawca ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. - Warto jednak pamiętać, że przez tysiące lat wesele służyło temu, żeby się pokazać przed rodziną, sąsiadami i znajomymi, a nie dobrej zabawie. I trochę tej "nuty" wciąż na dzisiejszych weselach słychać.
Joanna Lietz i Radosław Muniak wraz z Krzysztofem Grzybowskim/fot. Wojciech Kusiński/PR
Nad tym, by wesele rzeczywiście zostało przez młodą parę zapamiętane jako najpiękniejsza noc w życiu, i by wszystko przebiegało zgodnie z planem, czuwają nierzadko ludzie, którzy zawodowo zajmują się organizacją tego typu imprez, czyli weselni konsultanci. - Pierwsze słowa niemal każdej pary młodej, która zamawia wesele są takie, że musi być ono oryginalne i wyjątkowe. - przekonuje Joanna Lietz z "Perfect moments" i dodaje, że wesela przestają być już tylko wystawnymi przedstawieniami dla rodziny. - Pary coraz częściej życzą sobie spójności, w kolorystyce i w dekoracjach. Stawiają także na motyw przewodni, który kojarzyć się będzie z nimi, ich zainteresowaniami - dodaje ekspertka.
Niestety jednak w weselnym ferworze i pogoni za dobrą rozrywnką, zapominamy coraz częściej o polskich tradycjach, które celebrowali podczas poślubnych zabaw nasi rodzice i dziadkowie, a polskie wesele zamienia się amerykański "wedding". - Jeseśmy zachwyceni wszystkim tym, co zachodnie. Uwielbiamy anglojęzyczne nazwy, bo to jest trendy. Własnego folkloru i tradycji wciąż często się… wstydzimy - przyznaje Lietz.
(kd/bch)