"Saturn. Czarne obrazy z życia mężczyzn z rodziny Goya", najnowsza książka Jacka Dehnela, to przejmująca opowieść o trudnych relacjach między malarzem Francisco Goyą, a jego synem Javierem. Okazuje się, że tworząc tę powieść, pisarz połączył swoje dwie największe pasje: literaturę i malarstwo.
– Bardzo długo malowałem. Ba! Miałem nawet zostać malarzem – zdradza Jacek Dehnel. Jak przyznaje, literatura wygrała jednak z chęcią tworzeniem obrazów i od pewnego czasu pisarz skupia się tylko na realizowaniu pierwszej z wymienionych pasji.
Gość Czwórki zwraca uwagę, że gdyby nawet chciał powrócić teraz do malowania, to nie miałby na to czasu, gdyż zajęty jest wieloma literackimi projektami. Powrót do pracy z pędzlem nie wydaje się także pisarzowi taki prosty.
Jak tłumaczy Jacek Dehnel, nie byłoby to zadanie łatwe. – Do malowania obrazów nie da się wejść z marszu. Szczególnie trudne jest ponowne wyćwiczenie ręki – podkreśla. Pisarz wyjaśnia, że musiałby zrobić sobie dłuższą przerwę w pisaniu, by móc powrócić do tej dziedziny sztuki, za która - jak przyznaje - bardzo tęskni.
Według gościa Czwórki, pisanie jest wyjątkowo niewidowiskową sztuką, w przeciwieństwie do malowania. Pisarz zdradza, że będąc dzieckiem uwielbiał patrzeć, jak jego mama malowała obrazy. – To było fascynujące – podkreśla. Wyjaśnia, że nadal umie zachwycić się tym, że za pomocą pędzla powstają kształty, które - jak twierdzi - później pod tym pędzlem same się rozwijają.
Zdaniem Jacka Dehnela, nie ma natomiast sensu oglądanie procesu twórczego powstawania np. powieści. – Jak się patrzy na pisarza, który pisze nawet najwspanialsze dzieło, to niczym on nie zachwyca. Wygląda on tak samo, jak osoba, która wypełnia faktury na komputerze. Trudno sobie wyobrazić nudniejszą, jeśli chodzi o stronę wizualną, sztukę – podkreśla.
Więcej w rozmowie Kasi Dydo i Kuby Kukli z Jackiem Dehnelem. Dźwięk znajdziesz w ramce po prawej stronie.
ap