Niedawno mieliśmy do czynienia z protestem kolejarzy w obronie ich przywilejów. Ostatnio zrobiło się głośno o pomyśle warszawskich urzędników, by odebrać pracownikom komunikacji miejskiej przywilej darmowych przejazdów, który obejmuje nie tylko pracowników obecnych i emerytowanych, ale też ich rodziny oraz życiowych partnerów. Obecnie z tego przywileju korzysta więc w Warszawie około 30 tysięcy osób. Związkowcy nie wykluczają strajku w obronie darmowych przyjazdów. Ratusz wyliczył, że ograniczając ten przywilej, zyskałby nawet 27 milionów złotych. Ale taki stan rzeczy obwiązuje od 1932 roku - wszyscy się już do niego przyzwyczaili...
Kuba Kukla do Czwórkowego studia zaprosił Pawła Pawłowskiego, psychologa biznesu i Andrzeja Sadowskiego, ekonomisty z Centrum im. Adama Smitha. Ekspertów zapytał o zasadność przyznawania i odbierania przywilejów. - Należy pamiętać, że to nie rząd nam finansuje przywileje, tylko my sami musimy za to zapłacić. Rząd nie ma własnych pieniędzy, tylko te, które pozyska od obywateli. My sami finansujemy ten czy inny przywilej - mówi Andrzej Sadowski.
Paweł Pawłowski zwraca uwagę, że przywileje są głęboko umocowane. - Bardzo łatwo jest rozmawiać o tych cudzych i wtedy wtedy się burzymy. Podejście zmienia się radykalnie, gdy przywilej, o którym mowa, dotyczy nas osobiście - wyjaśnia. Eksperci zauważają, że problem przywilejów to problem polityczny. Nadawane są one w określonych okolicznościach, np. by zdobyć przychylność jakiejś grupy społecznej. To forma przekupstwa.
Andrzej Sadowski uważa, że jeśli ulgi i przywileje daje rząd, to władza robi to ze szkodową dla innych obywateli. Takie przywileje mają sens tylko, gdy daje je prywatna firma i ona ponosi ich koszta. Więcej o przywilejach, naszym przywiązaniu do nich, a także chęci odebrania ulg innym, dowiesz się, słuchając załączonej audycji "4 do 4".
(pj)