Pijani rowerzyści to podobno nowa plaga polskich miast. Nie chcąc wracać do domu z imprez samochodem, wybieramy rower. To błąd, bo często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że prowadząc po alkoholu nawet jednoślad stanowimy zagrożenie nie tylko dla siebie, ale i dla innych. Poza tym narażamy się na poważne konsekwencje prawne.
- Kierowca, który porusza się na rowerze po drodze publicznej, w tym także po chodniku i znajduje się w stanie nietrzeźwości, w myśl znowelizowanych przepisów prawa popełnia wykroczenie - mówi mł. insp. Marek Konkolewski, radca Komendy Głównej Policji. - Jest ono zagrożone karą aresztu bądź grzywny nie niższej niż 50 zł. Sąd może także orzec środek karny w postaci zakazu prowadzenia rowerów przez jakiś czas, albo zatrzymać prawo jazdy.
Michał Kalida i Krzysztof Grzybowski w Czwórce/fot.screen wideo
Jak przyznaje Michał Kalida z Warszawskiej Masy Krytycznej i Warszawskiej Akademii Rowerowej, który na swoim jednośladzie spędza kilka godzin dziennie, ciężko jest rozpoznać rowerzystę, który ewidentnie jest pod wpływem alkoholu. To utrudnia zatrzymywanie pijanych delikwentów. A statystyki są zastraszające.
- Jak wynika z raportu Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, od 2006 do 2011 roku w zdarzeniach spowodowanych przez rowerzystów, 90 proc. zabitych to właśnie oni sami. A nie kierowcy aut - przekonuje gość Czwórki.
Czytaj także: Sposoby na pijanych kierowców? "Zabranie samochodu" <<<
Pijani rowerzyści, złapani na gorącym uczynku, jak mówi Kalida, tłumaczą się w każdy możliwy sposób, głownie tym, że przecież "krzywdę robią wyłącznie sami sobie, nikomu innemu nie przeszkadzając".
Dlaczego żadne tłumaczenia ich nie usprawiedliwiają, co na ten temat sądzą słuchacze Czwórki i czemu pijani rowerzyści stanowią większe zagrożenie na chodnikach, niż na drogach? Zapraszamy do wysłuchania nagrań materiałów z audycji "4 do 4".
(kd/ag)