Zachowania konformistyczne narodziły się w czasach prehistorycznych i pod wpływem rozwoju społeczeństwa ewoluowały. Jako postawa uległości konformizm przetrwał do tej pory.
– Według badań, kobiety w grupie zachowują się konformistycznie częściej niż mężczyźni – mówi Agnieszka Olszewska trenerka i psychoterapeutka prowadząca warsztaty rozwoju osobistego w ramach Festiwalu Nauki w Warszawie. Kobieca uległość wiąże się z rolą społeczną jaką zawsze pełniły kobiety. Kobieta – matka musiała zapewnić bezpieczeństwo swojemu potomstwu, a zachowania niezgodnie z regułami w grupie były ryzykowne, mogły powodować konflikt i utratę bezpieczeństwa. Cena jaką należało płacić za odmienną postawę była za wysoka.
Na zbytnią uległość nie mógł sobie pozwolić mężczyzna, który musiał zapewnić rodzinie byt. Nonkonformizm męski - zachowywanie wbrew temu co sugeruje grupa – wynika z tego, że normą społeczną jest, aby mężczyźni byli mocni, dobitnie mówili swoje zdanie, nie zgadzali się z grupą.
Grupa przeciwko nam
Wiedzę na temat tego, co nami kieruje w grupie dają badania psychologiczne nad motywacją. Płeć jest tylko jednym z czynników indywidualnych, które wpływają na siłę uległości. Najczęściej ulegamy, gdy boimy się wyśmiania i odrzucenia przez innych. Postawy konformistyczne towarzyszą nam od dzieciństwa. Ulegamy podczas zabaw z rówieśnikami w przedszkolu oraz w relacjach z rodzicami.
Rodzice zupełnie nieświadomie mogą przekazywać nam pewne komunikaty. Mówiąc: „A Wojtuś to jest taki nieśmiały” budują przekonanie syna o nieśmiałości. - Gdy Wojciech dorośnie niosąc w sobie taką myśl, bardzo trudno mu będzie odmawiać lub postawić na swoim - tłumaczy trener umiejętności psychologicznych Agnieszka Zawadzka.
Psychologowie wyróżniają kilka głównych powodów, dla których ulegamy grupie. Pierwszy to kierowanie się tym co wiedzą i co robią inni. Wydaję się nam, że to oni wiedzą lepiej jak zachować się w danej sytuacji. Druga przyczyna to oczekiwanie akceptacji. – Potrzebujemy kreowania własnej tożsamości. Chcemy być atrakcyjni, zgodni z tym co sami o sobie myślimy i co myśli o nas grupa – wyjaśnia Agnieszka Olszewska. Ostatni motyw podporządkowania się grupie to wpływ autorytetów, osób wobec których czujemy szacunek, których pozycja w społeczeństwie jest wysoka – szczególnie lekarzy, prawników, księży.
Agresja to nie asertywność
Niestety uległość powoduje, że zachowujemy się wbrew sobie - Jeżeli ja nie ustanowię swoich praw komunikując co jest dla mnie ważne, czego chcę a czego nie chcę, to inni zrobią to za mnie. Często w sposób, który będzie dla nich wygodny - mówi Michał Zawadzki, psycholog społeczny, trener. Zbytnia uległość wobec grupy i nie wypowiadanie swojego zdania, odczuć i potrzeb powoduje narastanie złości i prowadzi do wybuchu agresji.
Przebojowość, krzykliwość i manipulacja są często odczytywane jako zachowanie asertywne. – Asertywność bywa potocznie mylona z agresją. Kiedy przyszła do nas moda na szkolenia z asertywności to dużo było szkoleń i treningów, w których asertywność sprzedawano jako narzędzie łamania drugiej strony czy osiągania własnych celów ponad wszystko. Takie rozumienie asertywności to nadużycie – mówi Michał Zawadzki. Agresją jest także próba wywierania nacisku na innych. To atak na swobodę działania. Poprawnie rozumiana asertywność to wyrażanie swojego zdania, w sposób nienaruszający praw drugiej osoby. Jednocześnie gwarantuje to pozostanie w zgodzie z własnymi myślami i uczuciami oraz daje prawo drugiej osobie do niezgodzenia się z nami.
- Warto być świadomym własnej wartości, swoich potrzeb i emocji. Wtedy dużo łatwiej mówić nam własne zdanie, nie bać się odrzucenia i ponieść konsekwencje zachowania wbrew temu czego oczekuje grupa – mówi Agnieszka Olszewska. Akceptując siebie i własne potrzeby, budujemy swoje poczucie wartości oraz komunikujemy się z większym szacunkiem dla drugiej osoby i bez ranienia innych.
- Asertywność jest kompetencją, którą każdy może rozwijać. Jednocześnie jeśli ktoś jest już asertywny, to i tak zna obszary, nad którymi powinien więcej pracować – dodaje Michał Zawadzki.
(ki)