Lata spędzone na poznawaniu nowych kontynentów, kultur, społeczności i zwyczajów pozwoliły Beacie Pawlikowskiej nie tylko nabrać zdrowego dystansu do świata, ale również zrozumieć, że to, co powszechnie uznawane za poprawne, nie zawsze takim jest. Doskonałym tego przykładem jest żmudna nauka języków obcych z podręczników. Zdaniem gościa Czwórki powtarzanie gramatyki i uczenie się na pamięć teorii ma niewiele wspólnego z efektywną nauką.
- Chodzi o to, że wcale nie trzeba znać nazw wszystkich czasów, nie trzeba wiedzieć, co to jest podmiot i orzeczenie, ani czym się różni przymiotnik od przysłówka. Ja to wszystko wiem, tyle że to wcale nie jest potrzebne, żeby się nauczyć języka obcego i żeby w tym języku poprawnie mówić – wyjaśnia Beata Pawlikowska.
Nowatorski pomysł, poparty doświadczeniem i mamy serię książek "Blondynka na językach". Jak można się domyślić, nie ma tu gramatyki, a pisarka stawia raczej na naszą pamięć i skojarzenia. - Trzeba wiedzieć, jak zestawiać ze sobą słowa, żeby powstało zdanie. Liczy się refleks i odwaga, żeby powiedzieć na głos to, co się pomyślało - zauważa.
- W myślach i po cichu nikt się jeszcze nie nauczył mówić – wyjaśnia Beata Pawlikowska, po czym dodaje, że dlatego tak ważna jest dołączona do książki płyta. Metoda polega na tym, by tak długo powtarzać zestaw kilkudziesięciu zdań, aż mówienie zacznie nam przychodzić instynktownie, niemalże naturalnie.
A jak podróżniczka wyobraża sobie wykorzystywanie w praktyce zdobytej w ten sposób wiedzy, jak wyglądało opracowywanie materiałów i czy można w ten sposób nauczyć się każdego języka, dowiecie się słuchając fragmentu audycji "Pod Lupą". Dźwięk znajdziecie w ramce po prawej stronie.
KaW