Tablety w bok, na drzewo marsz! - tak w skrócie można by opisać ideę, która przyświeca działalności Davida Bonda. - Zauważyłem, że dzieciaki nie wychodzą tak często na dwór, jak ja, kiedy dorastałem. Zacząłem zastanawiać się dlaczego tak się dzieje i uświadomiłem sobie, że dziś dzieci bardzo szybko "kupują" to, co ma związek z ekranami. Natomiast nikt nie sprzedaje im radości związanej z zabawą na świeżym powietrzu. Postanowiłem to zmienić i zostałem specem od marketingu Matki Natury - opowiada twórca projektu Wild Thing.
W ramach kampanii m. in. powstał film dokumentalny, który w zabawny, ale też bardzo wymowny sposób pokazuje jak młode pokolenie przywiązane jest do technologii i co przez to traci.
- Chcemy pokazać dzieciom, że jest wiele dobrych powodów, żeby wyjść na dwór - wyjaśnia rozmówca Eweliny Grygiel. - Wierzymy, że można nauczyć ich bycia niezależnymi. Przytaczamy historię osób powszechnie znanych i lubianych, biznesmenów i przedsiębiorców, którzy w dzieciństwie wspinali się po drzewach i ganiali po lesie.
Akcja zainicjowana przez Bonda przerodziła się w szerszy ruch społeczny, który objął setki organizacji i tysiące zwykłych ludzi, którzy na stronie promującej ideę Wild Thing wymieniają się propozycjami ciekawego sposobu spędzania czasu z dzieckiem na dworze. Są wśród nich m. in. zbieranie liści, tworzenie letniej kolekcji nasion, śledzenie śladów ptaków na śniegu oraz podsłuchiwanie, co w trawie piszczy.
(kul)
Plakat promujący akcję Davida Bonda