Dla niego aktorstwo = misja. – To brzmi bardzo poważnie i górnolotnie, ale nawet jeśli nie misja, to z pewnością po prostu bardzo poważnie traktuję to, co robię – mówi Daukszewicz.
Zgadza się z Szekspirem, który powiedział, że "wszyscy jesteśmy aktorami". – Bardzo się pod tym podpisuję – mówi Daukszewicz. – Wszyscy zakładamy jakieś maski. W zależności od środowiska, w jakim się znajdujemy, zmieniamy gesty i sposób mówienia. Zaczynamy więcej albo mniej przeklinać, albo szukamy bardzo wyrafinowanych zdań, których czasem sami nie rozumiemy.
Ostatnio znalazł się w Teatrze Studio w Warszawie. Jak sam przyznaje, to był przełom w jego życiu, nagroda. A zespół młodych aktorów, z którymi pracuje, dodaje mu energii. – To w ogóle dla mnie rok zmian. Zmieniłem mieszkanie, mam psa – wymienia Daukszewicz. Młody aktor wyznał także, że zmienił… cały tryb swojego życia. – Na bardziej higieniczny – mówi gość "Kontrkultury”. – Mniej imprezuję, ale tylko odrobinę. Latka lecą, młodsi nie będziemy.
Bardzo wazna jest dla niego przyjaźń. – Jest chyba nawet na pierwszym miejscu – mówi Daukszewicz. – Bo to jest coś, co zawsze trwa. Jest częścią miłości. Nie wyobrażam sobie bez niej życia i nie wierzę, że są ludzie, którzy nie mają przyjaciół. Jeśli ktoś odłącza się od innych, zostaje samotny z własnego wyboru i staje się sam dla siebie najlepszym przyjacielem.
Publicznie – niezwykle zdolny aktor, prywatnie – człowiek o wielkiej wrażliwości i ogromnym sercu. Grzegorz Daukszewicz o swojej miłości do literatury rosyjskiej, poszukiwaniach w "Wiśniowym sadzie”, gangach młodości, kobietach, które zmieniły jego życie, wyborach zawodowych, marzeniach, przyjaźniach, i oczekiwaniach rozmawiał z Magdaleną Kasperowicz w audycji "Kontrkultura". Zapraszamy do wysłuchania nagrania ze studia Czwórki.