- Odkąd zacząłem podróżować, czyli mniej więcej od 10 lat, poruszam się po dwóch biegunach - opowiada gość "Kontrkultury". - Albo, kierowany zwierzęcą wręcz ciekawością świata, wyjeżdżałem gdzieś bardzo, bardzo daleko. Albo, kiedy już wracałem, poruszałem się po najbliższej okolicy. I z perspektywy widzę, że więcej mam do powiedzenia o moim sąsiedztwie, niż na przykład o Polsce, jako o kraju.
okładka książki
Andrzej Muszyński nie ukrywa, że podróżowanie to dla niego pretekst, by powracać do prowincjonalnych korzeni, o których pisze w swojej prozie. Najnowsza pozycja, "Miedza", to zbiór opowiadań o współczesnej prowincji Polski i życiu na pograniczu oraz, jak piszą recenzenci, "czuła i szczera gawęda o pustych polach i wymarłych wsiach, o ostatnim chłopie i ostatniej miedzy – o świecie, który ginie, bo nie nadąża za pędem nowoczesności i nie umie zrezygnować ze swoich wartości".
- Kiedyś, kiedy jechało się przez wieś, ta tętniła życiem. Była hałaśliwa, kipiała emocjami, a dziś wieje pustką i nudą - mówi pisarz. - Przede wszystkim wynika to z faktu, że sporo ludzi wyjechało za granicę. A ci, którzy zostali, po prostu pozamykali się w domach i siedzą przed komputerami. Widok wsi, na której osiada cisza, jest dla mnie straszny.
Po wydaniu "Miedzy" krytycy szybko włączyli Muszyńskiego do szeregu autorów kojarzonych z nurtem wiejskim. - Nie pisałem tych opowiadań po to, by dać rzeczywisty obraz polskiej wsi. To raczej zadanie dla socjologów - tłumaczy Muszyński. - Ja chciałem tylko utrwalić pewne procesy, które dzieją się na prowincji i jak wynika z moich obserwacji, nie dotyczą jedynie naszego kraju. Kiedy jeździłem po Afryce, czy po Ameryce Południowej, byłem przekonany, że tam lokalność i etniczność są jak żywioł. Że wszędzie tego pełno. Rozczarowałem się, bo to wszystko w tych egzotycznych miejscach znika w identycznym tempie, jak i u nas.
Marcin Kołodziejczyk i jego "Opowieści z planety prowincja" >>>
Autor przytacza także badania, z których wynika, że w 2050 roku ponad 70 procent ludzi na całym świecie będzie mieszkać w miastach. - Jestem bardzo ciekawy, a jednocześnie pełen obaw, jak to wszystko będzie wyglądać za 20 lub 30 lat - zastanawia się rozmówca Bogusi Marszalik i Pawła Siwka. - Wieś to wyjątkowe miejsce na ziemi. Działa jak mały organizm, w którym muszą zmieścić się wszystkie emocje świata. Dla mnie, jako dla pisarza, jest to bardzo inspirujące.
(kul/ei)