Getto warszawskie powstało w październiku 1940 roku i ściągnięto do niego Żydów właściwie z całej Warszawy. 19 kwietnia 1943 roku, gdy wybuchło powstanie, młodzi żydowscy bojownicy podjęli nierówną walkę z niemieckim okupantem, choć zdawali sobie sprawę, że nie mają szans na wygraną. Nie chodziło im bowiem o zwycięstwo militarne. Powstanie było formą sprzeciwu wobec eksterminacji ludności żydowskiej dokonywanej przez Niemców. Było walką o godność człowieka.
W stołecznym Muzeum Polin oglądać można wystawę "Wokół nas morze ognia. Losy żydowskich cywilów podczas powstania w getcie warszawskim". Tytuł jest nieprzypadkowy. - Gdybyśmy przenieśli się w czasie o te 80 lat wstecz, zobaczylibyśmy na terenie getta świat opustoszały - mówiła Zuzanna Schnepf-Kołacz, kurator wystawy. - Getto wymarło, bo w momencie wybuchu powstania wszyscy zeszli do kryjówek. Mieszkania, domy, podwórka, ulice były puste, w zasadzie już drugiego dnia Niemcy zaczęli je podpalać. To była ich metoda na walkę z cywilami, więc bardzo szybko getto zaczęło po prostu płonąć. Ludzie wyskakiwali z domów przez okna, byli paleni pod ziemią, w bunkrach, bądź umierali zaczadzeni - opowiadała.
19:52 zaklinacze_PR4_AAC 2023_04_22-15-12-04.mp3 Zaklinacze czasu
Wystawa to wstrząsający zapis tych dramatycznych dni. - Opowiadamy słowami bohaterów, jak wyglądało codzienne życie w bunkrze, w jakich warunkach przebywano i z kim dzielono ograniczoną przestrzeń kryjówki, jak radzono sobie z rutynowymi czynnościami i potrzebami. W jednym bunkrze ukrywało się czasem kilkaset obcych sobie osób. Musieli więc budować relacje, ale z czasem rosły też konflikty, poczucie zagrożenia - mówiła gość Czwórki.
POWSTANIE W GETTCIE WARSZAWSKIM - zobacz serwis specjalny <<<
Jak zaznaczała Zuzanna Schnepf-Kołacz, rytm codziennego życia w bunkrze był odwrócony. - W ciągu dnia, gdy żołnierze niemieccy przebywali wokół bunkrów i mogli je wykryć, trzeba było leżeć bez ruchu i w ciszy. Życie zaczynało się nocą, wtedy można było coś zjeść, ugotować, wyjść, by zaczerpnąć świeżego powietrza - podkreślała. - Bunkry były dobrze przygotowane nawet na wiele tygodni, były zapasy wody, pożywienia, doprowadzono elektryczność. Niektóre były budowane tak, by mieć drogę ucieczki, jednak jeśli ktoś decydował się na opuszczenie getta, musiał mieć plan na to, co dalej: trzeba było zorganizować schronienie, dokumenty, wykorzystać znajomości. Były przecież denuncjacje, szantażyści. Dlatego w wielu przypadkach i tak, gdy kończyły się pieniądze, trzeba było wrócić do getta.
Zobacz także:
Zdaniem gościa Czwórki ważne, by pamiętać, co działo się kilkadziesiąt lat temu w getcie, bo dziś można dostrzec wokół nas na terenach objętych wojną analogie do tamtych dramatycznych wydarzeń. - Wystawa służy temu, by opowiedzieć historie, które są znane, ale i takie, o których niewiele wiemy. Pokazuje losy grupy ludzi, która w większości uległa zagładzie. W samym getcie warszawskim w czasie powstania było kilkadziesiąt tysięcy osób, a tylko niewielu widzimy dziś na fotografiach, znamy nazwiska, możemy prześledzić ich dalsze losy. Pokazujemy więc przejmujące historie, które udowadniają jednocześnie wielką anonimowość ofiar - zaznaczała gość Czwórki.
***
Tytuł audycji: Zaklinacze czasu
Prowadzi: Jakub Jamrozek
Data emisji: 22.04.2023
Godzina emisji: 15.48
kd